KRYZYS

Kasa za biżuterię. Czy lombardy w Krośnie mają wzięcie?

Życie w Polsce dla wielu staje się coraz bardziej uciążliwe. Rosnące raty kredytów, koszty utrzymania, ceny jedzenia i paliw niejedną osobę mogą wpędzić w finansowe tarapaty. Pieniądze pożyczyć można nie tylko z banku, ale też z trochę zapomnianych lombardów.
Anna Kania
Pracownicy lombardów przyznają, że klientów jest o wiele mniej niż w latach 90.
Damian Krzanowski

Jak działają lombardy?

Lombardy to prywatne firmy, które zajmują się udzielaniem pożyczek pod zastaw, a także skupem i sprzedażą towarów. Nazwa wzięła się od włoskich średniowiecznych bankierów zwanych lombardami.

Pożyczki są udzielane głównie pod zastaw elektroniki, sprzętu AGD/RTV czy biżuterii. Zastawiony przedmiot pozostaje w lombardzie do momentu jej spłaty. Co ważne, nie jest ona oprocentowana, ale są pobierane opłaty za przechowywanie. Pożyczka wynosi od 30 do 90% wartości zastawionej rzeczy. Jeśli wraz z opłatą nie zostanie spłacona w ustalonym terminie, przedmiot staje się własnością firmy i może zostać sprzedany.

W Krośnie działają cztery lombardy. Znajdują się na ul. Piłsudskiego, Wojska Polskiego, Betleja i Lewakowskiego.

Lombardy to również miejsce spotkań i rozmów. Historii, które są w nich opowiadane, nie sposób zliczyć. Pracownicy przestrzegają jednak, że nie we wszystko warto wierzyć
Damian Krzanowski

Wszystko drożeje, a ludzie nie pożyczają

Pracownik z ul. Lewakowskiego pracuje w branży już 15 lat. Przyznaje, że na razie kryzysu gospodarczego u nich nie widać. Interes się kręci, ale zyski są o wiele mniejsze. - Od kiedy tu pracuję, to ludzie tak dobrze, jak za tych rządów nie mieli. Mówią: inflacja, ceny rosną. To nic! Ludzie mają pieniądze. Cały czas dostają je od państwa, więc nie muszą pożyczać.

Wspomina, że kilkanaście lat temu o tej godzinie w lombardzie były kolejki. – Gdy nie było 500 plus ani innych dodatków, do godz. 13:00 wypisywałem same pożyczki. Wielodzietne rodziny ciągle do nas przychodziły. Młode małżeństwa musiały kombinować, jak się utrzymać. Zadłużały się, pożyczały na raty. Jeszcze 2-3 lata temu przychodzili do nas emeryci, bo brakowało im na lekarstwa czy na prywatną wizytę u lekarza. Teraz nawet nie pamiętam, kiedy ktoś ostatnio przyszedł pożyczyć na leki – opowiada.

Klienci zastawiają głównie elektronikę oraz biżuterię
Damian Krzanowski

Ci, co jeszcze przychodzą, zastawiają głównie telefony komórkowe, laptopy, złoto, zegarki, elektronikę, AGD, piły, sprzęt radiowo-telewizyjny, rowery czy nawet drabiny. Większość wraca po te przedmioty. - Pożyczamy od 40 do 60% wartości zastawionej rzeczy. Jeśli ktoś ma dowód zakupu lub gwarancję, to dajemy troszkę więcej.

Ekspedientka lombardu przy ul. Wojska Polskiego, który działa od trzech lat: – Jak sobie radzimy? Powiem szczerze, że powinno być lepiej, a jest gorzej. Kiedyś przychodziło do nas więcej osób. Pieniędzy brakuje, ludzie powinni się zastawiać, a od wakacji tendencja, jeśli chodzi o klientów, jest spadkowa.

Lombardy jednocześnie są komisami. Np. przy ul. Wojska Polskiego można kupić stare przedmioty, sprzed 20-30 lat. Są gramofony, aparaty, odtwarzacze wideo i wiele, wiele innych
Damian Krzanowski

Kobieta mówi, że przychodzą do nich głównie osoby w wieku 30-40 lat, które zastawiają telefony, laptopy, złoto, sprzęt AGD/RTV lub radia. Ok. 70% z nich wraca po te przedmioty. - Mamy też stałych klientów, którym czasami braknie do pierwszego, a nie chcą pozbywać się danej rzeczy. To przychodzą ją zastawić. Jak dostaną wypłatę, to po nią wracają.

Ryzyko interesu

A na co trzeba uważać, prowadząc lombard? - Nie przyjmujemy rzeczy, na których się nie znamy. Na przykład dzwoniła raz pani, która chciała zastawić porcelanę za duże pieniądze. Odmówiłem, bo po pierwsze nie znam się na porcelanie, a po drugie takie komplety są dostępne o wiele taniej w Internecie - słyszymy od pracownika lombardu przy ul. Lewakowskiego. 

Przychodzą też osoby, które liczą na "łupy sprzed lat", np. płyty CD, których nie można już kupić w zwykłym sklepie
DAMIAN KRZANOWSKI

Klienci próbują czasem wywrzeć wrażenie na pożyczkodawcach i opowiadają łzawe historie swojego życia: - Jednej pani uwierzyliśmy i jesteśmy w plecy 2,5 tys. zł. Musimy też uważać np. na telefony. Mieliśmy już takie historie, że klient zastawił u nas komórkę kupioną na raty, które przestał płacić. Telefon za 3 tys. zł był w końcu blokowany, a więc dla nas stawał się prawie bezużyteczny. Mieliśmy też przygody, że ktoś przynosił nam skradzione rzeczy, które później rekwirowała policja - dodaje ekspedientka z Wojska Polskiego.

W Krośnie są cztery lombardy. Na zdjęciu lokal przy ul. Wojska Polskiego
Damian Krzanowski

Lombard przy ul. Wojska Polskiego nie tylko udziela pożyczek pod zastaw, ale również skupuje stare przedmioty. Można w nim znaleźć np. aparaty, płyty winylowe czy gramofony.