Przewinienie stwierdzone przez fotoradar udokumentowane jest na dwóch zdjęciach. Pierwsze wykonane jest w momencie, gdy samochód najeżdża na zatopioną w asfalcie (w przejściu dla pieszych) pętlę indukcyjną, drugie, gdy przejeżdża za sygnalizator świetlny i znajduje się na skrzyżowaniu. - Wtedy mamy dowód na popełnienie wykroczenia - podkreśla Tomasz Wajdowicz, komendant straży miejskiej w Krośnie.
Może dojść bowiem do sytuacji, kiedy ktoś widząc żółte światło, zacznie hamować, ale zatrzyma się dopiero za pętlą. Wtedy wykroczenia nie będzie, mimo że urządzenie zarejestruje to zachowanie. - Różne są warunki na drodze. Zdarza się, że kierowca przy żółtym świetle najedzie na linię bezwarunkowego zatrzymania, ale tam się zatrzyma i wycofa, by stać prawidłowo. Urządzenie zrobi wtedy drugie zdjęcie, ale ono pokaże, że auto stoi w tym samym miejscu. Często mamy takie przypadki - informuje komendant.
Niektórzy ukarani kierowcy próbują też tłumaczyć, że wykonane zdjęcie na pewno nie pokazuje przewinienia ich, a kierowcy jadącego na pasie obok. - Nie ma takiej możliwości - twierdzi Tomasz Wajdowicz. - Każdy pas ruchu jest oddzielnie połączony z urządzeniem rejestrującym. Pasy są ponumerowane, urządzenie wskazuje, którego toru i pojazdu dotyczy zdjęcie. Jeśli np. pojazdy jadą równolegle względem siebie i obydwa z niedopuszczalną prędkością, urządzenie zrobi zdjęcie obydwu. Jeśli jadą w jakiejś odległości i tylko jeden z nich popełnił wykroczenie, wiemy dokładnie który. Owszem, błysk zobaczą obaj kierowcy, ale dotyczy on tylko kierowcy, który popełnił wykroczenie.
"Otrzymałem mandat za to, że ruszyłem jak pojawiło mi się zielone światło. Najprawdopodobniej w tym dniu fotoradar nie działał prawidłowo" - pisze jeden z ukaranych kierowców.
Straż Miejska twierdzi, że nie ma takiej możliwości, by urządzenie ukarało kierowcę wjeżdżającego na skrzyżowanie przy zielonym świetle. Przyznaje jednak, że wątpliwości mogą pojawić się w sytuacji, gdy faza światła zielonego trwa najkrócej - 7 sekund. Kierowcy ruszają na zielonym, ale gdy dojadą do pętli indukcyjnych umieszczonych w przejściu dla pieszych, tak naprawdę światło jest już czerwone, czego mogą nie zauważyć.
- Może tak się zdarzyć np. w sytuacji, gdy na czerwonym świetle, za autem ciężarowym, stoi kilka samochodów - tłumaczy Tomasz Wajdowicz. - Gdy zapala się zielone światło, ruszają. Ciężarówka, mająca kilkanaście metrów długości rusza dosyć długo i te 7 sekund zielonego światła i 3 sekundy światła żółtego mijają bardzo szybko. Kierowcy jadący za nią mogą już trafić na sygnał czerwony. W tej sytuacji wykroczenie jest popełnione.
"Też dostałem mandat 500 zł. Jestem czwarty w kolejce na czerwonym świetle. Wskakuje zielone, wszyscy ruszają i ja dostaję fotę, mimo że jechałem na zielonym. Co się okazuje - pomarańczowe, jadąc dokładnie 27 km/h, wskakuje mi dokładnie nad głową, a ja wjeżdżam na czujnik indukcyjny dokładnie po 0,94 sek. światła żółtego. Sprawdzałem to raz światło zielone trwa 56 sek, a raz 8 sek i wskakuje nad głową. KPINA !!!!" - pisze momek001. Kamil34: - "Z tego co wiem to tam na okrągło wlepiają mandaty za wjechanie na żółtym. Trzeba w końcu coś z tym zrobić, bo to już jakaś paranoja".
- Fotoradar nie robi zdjęcia wjeżdżającym na pętlę na żółtym świetle - przekonują strażnicy miejscy (chyba że przekroczona jest dopuszczalna prędkość). - Żółty sygnał zezwala, a zarazem zabrania wjazdu na skrzyżowanie. Zezwala - jeśli hamowanie doprowadziłoby do zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, zabrania - ponieważ informuje, że za chwilę pojawi się czerwone światło. Widzimy, że kierowcy nagminnie to łamią.
- Te przykładowe 0,94 sekundy dotyczą światła czerwonego. Ono tyle się paliło, gdy kierowca przejechał przez pętlę - wyjaśnia Tomasz Wajdowicz.
Na każdym zdjęciu wykazana jest stała długość fazy światła żółtego - 3 sekundy. Mierzony jest tylko czas światła czerwonego. Co więcej, jak informuje dalej komendant, kierowcom przejeżdżającym na czerwonym świetle fotoradar robi zdjęcie z półsekundowym opóźnieniem.
To są tylko urządzenia, może dojść do awarii - przyznaje komendant. Kiedy jest awaria sygnalizacji świetlnej, na wszystkich sygnalizatorach pulsuje żółte światło, a kierowcy muszą stosować się do znaków. Fotoradar pracuje także wtedy, ale dokonuje tylko pomiaru prędkości.
"Parę dni temu ekipa grzebała w pętlach indukcyjnych na skrzyżowaniach z fotoradarami. Czyli były jakieś błędy i naprawy, tylko trzeba się dowiedzieć o co chodzi"- alarmuje szwejk.
- Były pewne niedociągnięcia, ale one nie są podstawą do reklamacji - zapewnia Tomasz Wajdowicz. - Mówiąc wprost - działały na korzyść kierowców. Do tych drobnych prac konserwatorskich chcieliśmy wykorzystać okres gwarancji.
Na ul. Podkarpackiej samochody osobowe i ciężarowe do 3,5 tony mogą jechać maksymalnie z prędkością do 70 km/h (wyjątek stanowi odcinek stanowiący teren zabudowany od skrzyżowania ul. Podkarpackiej z Lwowską do skrzyżowania z Czajkowskiego, gdzie obowiązuje ograniczenie do 50 km/h także dla samochodów osobowych). Cięższe pojazdy mogą tą drogą poruszać się maksymalnie do 50 km/h. Urządzenia same rozpoznają wielkość pojazdu. W przypadku osobówek fotoradary rejestrują przekroczenie prędkości dopiero od 81 km/h, ciężarówek - od 61 km/h.
Mandaty czekają nie tylko tych, którzy przejadą na czerwonym świetle lub zbyt szybko na zielonym. Za jakiś czas kary mogą spodziewać się także ci, którzy przekroczą dozwoloną prędkość na całym odcinku pomiędzy dwoma opomiarowanymi skrzyżowaniami: Podkarpacka - Pużaka i Podkarpacka - Czajkowskiego. Na podstawie odległości i czasu przejazdu - urządzenia zmierzą średnią prędkość samochodu. Jeśli okaże się, że przekroczyły dopuszczalną granicę - będzie mandat. Komendant zapewnia, że w obliczaniu "widełek" będą brane wszelkie okoliczności: - Będzie tolerancja zdrowego rozsądku.
Nie wiadomo jednak, kiedy tzw. odcinkowy pomiar prędkości zacznie funkcjonować i kto będzie te mandaty "obsługiwał": strażnicy miejscy, policja czy inspektorzy transportu drogowego. - Jeszcze o tym nie myślimy, chcemy jednak przy okazji tych kosmetycznych prac przy pętlach przygotować do tego infrastrukturę. W najbliższym czasie pociągnięty zostanie także światłowód - zdradza Tomasz Wajdowicz. - Chodzi o to, by zainstalowane urządzenia wykorzystać w 100 procentach, ale wszystko co robimy ma na celu zwiększenie bezpieczeństwa kierowców i pieszych.