Pani Janina Łosiak mieszka w Domu Pomocy Społecznej przy ul. Kletówki, w którym z okazji urodzin przygotowane zostało przyjęcie - był urodzinowy tort, kwiaty i odśpiewane "200 lat". Jubilatka przyjmowała życzenia m.in. od prezydenta miasta, przedstawicieli ZUS-u oraz dyrekcji Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.
Skończyła 100 lat w niedzielę (3.05). Urodziła się w 1909 roku w Kielcach w rodzinie Marianny i Władysława Iwańskich. Była najmłodsza z ośmiorga rodzeństwa (najstarszy brat żył 103 lata). Pani Janina miała dwoje dzieci: syna Jerzego i córkę Alicję. Jubilatka doczekała się 3 wnuków i 5 prawnuków.
Pani Łosiak zajmowała się domem, najbardziej lubiła wypieki, szydełkowanie, robótki na drutach oraz krawiectwo. - Mama chodziła do modystki, uczyła się krawiectwa, modelowania kapeluszy. Szyła znakomite rzeczy - mówi syn Jerzy Łosiak (na zdjęciu poniżej).
Mąż - wojskowy - plutonowy IV Pułku Piechoty Legionów odznaczony Złotym Pierścieniem z Orłami, zmarł w 1954 roku w wieku 51 lat. - Tato szkolił młodych lotników na krośnieńskim lotnisku. Jak Niemcy zbombardowali lotnisko był po raz ostatni w pracy. Zmarł wcześnie. Byli bardzo szczęśliwym małżeństwem, więc jego śmierć była dla mamy wielką tragedią. Mimo trudnych czasów, doskonale dała sobie radę - wspomina syn. - Pochodzi z dobrego przedwojennego materiału genetycznego - dodaje.
Drugie załamanie jubilatka przeżyła 3 lata temu, gdy w wieku 73 lat zmarła jej córka. Smutne wydarzenie odbiło się na jej zdrowiu, jednak w dniu urodzin przyjmowała komplementy wspaniałej formy i wyglądu. - Najbardziej szwankuje mamie wzrok i słuch dlatego trudno jest jej się komunikować. Ma też kłopoty z chodzeniem. Poza tym stan zdrowia mamy jest zadowalający - mówił Jerzy Łosiak.
Pani Janina jest drugą krośnianką, która w tym roku obchodzi setne urodziny. 28 lutego świętowała je Barbara Zając. - Podczas sześciu lat pracy jako prezydent nie miałem przyjemności obchodzić 100-lecia wśród panów. Były to z reguły panie, które w lepszej lub gorszej formie dożywały tego sędziwego wieku - podkreślił prezydent miasta Piotr Przytocki. - Kobiety mają większą odporność. Chęć do życia dają im wnuki, a na duchu podnosi bratnia dusza, z którą zawsze można porozmawiać - tak jak w naszym Domu - tłumaczy Jolanta Matys, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.