- Pierwszą pracą dziennikarską było zrobienie przeze mnie i kolegę - Piotrka Kenara gazetki szkolnej. Pisaliśmy długopisami na kartkach z zeszytu. On poszedł w liczby, a mnie to zostało - mówi Bartek Jastrzębski.
Ma 26 lat. Urodził się w Krośnie. Od czasu studiów, czyli od 8 lat mieszka w Krakowie. Już prawie rok pracuje dla "Wydarzeń" Polsatu, teraz dla nowego kanału - Polsat News. Zanim zaczął pracę w tej stacji, pracował w lokalnych, krośnieńskich redakcjach i TVN 24. Próbował swoich sił również w pisaniu, ale wybrał telewizję, bo jak twierdzi - wbrew pozorom to najbardziej prawdziwe medium. - Tego, czego nie ma, nie można pokazać, a artykuły w gazetach czasem są bardzo mocno naciągane - uważa. W międzyczasie cały czas studiował Dziennikarstwo na UJ i jeszcze... Kulturoznawstwo Dalekowschodnie.
Najpierw była praktyka w krośnieńskim tygodniku Nasz Głos. Potem już w "wielkim świecie" - TVN24. - Tam, od Krzysztofa Brożka, Leszka Kabłaka i Piotrka Świerczka uczyłem się co to telewizja informacyjna, co to "setka", "surówka", "lajf", "off" i tak dalej - mówi Bartek. - No i że trzeba operatorowi nosić statyw, bo kamera też ciężka - śmieje się. Potem przyszedł czas pracy dla Telewizji Obiektyw w Krośnie. - Było fajnie. Mogłem robić praktycznie co chciałem i uczyć się na własnych błędach. Po zmontowaniu pierwszej relacji z meczu, już wiem jak nie należy czytać offów [komentarza do zdjęć - przyp. red] - wspomina ze śmiechem swój materiał. - Ale potem już było tylko lepiej - dodaje.
Po powrocie do Krakowa popracował trochę w Gazecie Wyborczej. - Pisałem artykuły, ale w końcu stwierdziłem, że się średnio do tego nadaję - wspomina. Przeszedł do krakowskiej redakcji "Uwagi" TVN-u. Tam był dokumentalistą - odpowiadał za znalezienie tematu, zebranie o nim wszelkich informacji, odnalezieniu bohaterów, by na końcu pomagać reporterowi na zdjęciach. - Powiem szczerze, że ta praca głównie polegała na siedzeniu w redakcji, a ja nie znoszę długo siedzieć na stołku. No i pewne obciążenie psychiczne tematyki też było. Raczej smutne tematy. Ale wiele się nauczyłem i poznałem naprawdę sporo wartościowych i przyjaznych ludzi. Kiedy pojawiła się propozycja z "Wydarzeń" szybko z niej skorzystał.
Czy trudno było dostać tę pracę? Dwie rozmowy kwalifikacyjne. - Marcin Wójcicki, obecnie szef newsroomu i obok Jarosława Gugały najważniejsza osoba w Wydarzeniach, dał mi szansę na rozwój i zaufał, chociaż ogromnego doświadczenia to nie miałem. Jednak jak się wyraził: dobrze rokuję. Zatrudnił mnie, więc mogę powiedzieć, że nie było trudno, ale z drugiej strony wiem, że wielu dziennikarzy chciałoby pracować dla Wydarzeń, a tego nie robią, więc pewnie tak łatwo to też nie jest - mówi.
Po blisko roku bycia krakowskim reporterem "Wydarzeń", od 6 czerwca, kiedy tylko ruszył informacyjny kanał telewizji Polsat - automatycznie stał się reporterem Polsat News.
Jego praca polega na kontrolowaniu tego, co dzieje się w Krakowie i proponowaniu tematów do Warszawy. - Tam wydawca decyduje co dalej, czyli: albo nagrywam w całości swój materiał, albo wysyłam surówkę do zmontowania Warszawie, albo dogrywam setki [wypowiedzi - przyp. red.] do czyjegoś materiału z ludźmi przebywającymi w Krakowie i obsługuję takie rzeczy jak np. konferencje prasowe - wyjaśnia. Potem te materiały lądują w Wydarzeniach albo Polsat News. - Za jakieś 2-3 tygodnie krakowski ośrodek zostanie podłączony z resztą kraju światłowodem no i zaczną się czasem jeszcze dodatkowo wejścia na żywo czy przeglądy prasy regionalnej.
Pierwszy Bartka materiał dla Polsatu był o wypadku, w którym zginęła dwójka dzieci. Pijany kierowca potrącił matkę z dwójką małych dzieci, z których jedno zginęło na miejscu, a drugie trafiło do szpitala. - Pamiętam jak dziadek opowiadał o wnukach i jak to się stało. W pewnym momencie z oczu popłynęły mu łzy i zakrył ręką twarz. Już nie liczę ile takich przypadków miałem od tej pory - opowiada. - Ale bywają też sytuacje zupełnie komiczne albo najzwyczajniej w świecie przyjemne. Huśtawka nastrojów w tej pracy zapewniona.
Bartek uwielbia kino. Gdyby nie był dziennikarzem, chciałby być reżyserem albo operatorem. - Kto wie, może kiedyś jeszcze będę - mówi. Po głowie chodzi mu jeszcze jedno. - Zawsze marzyłem, żeby zostać komentatorem meczów piłkarskich. I nadal nie przestaję o tym marzyć, więc może kiedyś...