A jednak zbyt wąsko, by przepuścić karetkę

- Wysoki krawężnik i brak pobocza na odcinku ul. Bieszczadzkiej wydają się nierozsądne. Karetka nie będzie miała możliwości wyprzedzania samochodów - alarmowała niedawno czytelniczka. Miasto odpowiedziało, że nie przewiduje utrudnień. Szybko okazało się, że nie miało racji.
Niestety, obawy potwierdziły się: służby ratunkowe miały problemy z pokonaniem zwężenia na ulicy Bieszczadzkiej

Wąskie gardło?

Przypomnijmy: na początku września zapytaliśmy urzędników o zwężenie drogi DK28 w okolicach powstającego hipermarketu Leroy Merlin. W trakcie modernizacji pasy jezdni o szerokości 4,5 metra zostały tam rozdzielone i na długości około 90 metrów (w kierunku Miejsca Piastowego) oraz około 240 metrów (w kierunku centrum) ograniczone z obydwu stron krawężnikami o wysokości 12 cm. To wzbudziło niepokój czytelniczki, która obawiała się, że w ten sposób powstanie "wąskie gardło", na którym niemożliwym będzie chociażby przepuszczenie karetki.

Miasto odpowiedziało, że nie przewiduje tam żadnych utrudnień. - W szczególnych sytuacjach, przy 12-centymetrowym odsłonięciu krawężnika kierujący będą w stanie zjechać z jezdni na opaski z kostki brukowej, by umożliwić przejazd służbom ratunkowym - stwierdził Tomasz Soliński, zastępca prezydenta Krosna.

Początek zwężenia w kierunku Miejsca Piastowego

Piątek, trzynastego

Rzeczywistość szybko zweryfikowała jego słowa.

Piątkowe przedpołudnie, 13 listopada. Volkswagen passat wyjeżdża z ulicy Polnej wprost pod jadącego ulicą Bieszczadzką ciężarowego mana. W wyniku zderzenia osobówka zostaje zepchnięta z jezdni do rowu, a jej kierowca powinien trafić do szpitala.

Służby ratunkowe - pogotowie i straż pożarna - udają się na miejsce zdarzenia. Od strony centrum utworzył się już jednak korek, którego część obejmuje "wąskie gardło".

Ktoś tego nie przemyślał

Stojące w korku samochody zjeżdżają do krawężnika i pierwszy samochód strażaków - terenowa navarra - jakoś się przeciska. Siedzący w niej bryg. Paweł Gaj, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP w Krośnie, spogląda w lusterko: koledzy jadący znacznie większymi wozami z pokonaniem "wąskiego gardła" mają problem. Zostają. Dojadą dopiero po chwili, gdy pomalutku uda im się przez nie przebrnąć.

- Pół biedy, jeśli na tym odcinku znajdują się same osobówki, ale jeśli trafiłby się tam samochód ciężarowy lub autobus, to do widzenia - skomentuje po akcji Paweł Gaj.

A karetka? Jej załoga widzi korek i przewiduje, że przejazd przez zwężenie będzie bardzo trudny, dlatego decyduje się na jazdę pod prąd drugim pasem. Ten jest na szczęście wolny, bo wypadek wstrzymał ruch z przeciwnej strony. Ambulans dojeżdża na miejsce i zabiera kierowcę passata do szpitala.

Nie oznacza to jednak wcale, że w organizacji tych odcinków jezdni pracownicy pogotowia nie widzą problemu. Przeciwnie - doskonale wiedzą, że jest tam niebezpiecznie wąsko. - Przejazd był możliwy tylko dzięki temu, że korek utworzył się w obydwu kierunkach. Gdyby przeciwnym pasem jechały samochody, to nie poszłoby tak sprawnie - przyznaje lek. Marcin Steliga, koordynator krośnieńskiego pogotowia. - W przyszłości problemy na pewno tam będą - przewiduje.

- To jest nieprzemyślane - mówią wprost strażacy i ratownicy medyczni. - W momencie, gdy liczy się każda sekunda, przeciskanie się przez taki odcinek urywa nam te sekundy, a przy tym niepotrzebnie wprowadza nerwowość.

Prawdziwy problem pojawia się, gdy trzeba wyprzedzić lub ominąć pojazd większy niż osobówka

Projektant: problem z przejazdem to wina kierowców

Dariusz Niemczyk z firmy Infra-Project, koordynator przebudowy tego odcinka DK28, zaczyna od tego, że obecne rozwiązanie to rozwiązanie przejściowe. W przyszłości nad wyspą centralną (skrzyżowanie koło Leroy Merlin - red.) planowana jest bowiem budowa wiaduktu, który zmieni organizację ruchu, dlatego, z myślą o tej właśnie przyszłości, zastosowano taki układ dróg. Pozwoli to za kilka, maksymalnie dziesięć lat, uniknąć ponoszenia kosztów na przebudowę tych odcinków.

W tym konkretnym przypadku uważa zaś, że winę za problemy z przejazdem służb ratunkowych ponoszą kierowcy samochodów stojących w korku. - Jezdnia ma w tym miejscu szerokość 4,5 metra. Gdyby kierowcy stosowali się do przepisów ruchu drogowego i poruszali się możliwe najbliżej prawej krawędzi, a nie zjeżdżali do lewej, aby zobaczyć, co się stało, to nie byłoby takiego problemu - mówi. - A w razie konieczności - dodaje - można przecież wyjechać na krawężnik. Dwanaście centymetrów to nie jest dużo. Gdy kierowcy chcą zaparkować samochód, to wyjeżdżają na takie krawężniki i nie widzą w tym problemu.

O te próby wyjeżdżania na krawężnik straż i pogotowie trochę się jednak obawiają: - Gdy ktoś zauważy, że z tyłu nadjeżdża pojazd uprzywilejowany i gdy w pośpiechu i w nerwach zacznie wyjeżdżać na krawężnik, to może się od niego odbić i wpaść wprost pod spieszący z pomocą samochód.

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU:
KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)