Gdy w Polsce jest już wieczór, meksykańskie San Cristóbal de las Casas właśnie zaczyna sjestę. To tam na jakiś czas razem ze swoim chłopakiem zatrzymała się Milena Mnich, która pochodzi z Korczyny. – Jak nam się gdzieś podoba, to zostajemy na dłużej. Najczęściej uciekamy, gdy robi się zimno. Plan jest taki, żeby zwiedzić całą Amerykę Południową – zdradza 22-latka, dla której podróże autostopem nie są chwilowymi wakacjami, a sposobem na życie.
Przygoda Mileny z podróżowaniem rozpoczęła się, gdy miała niespełna 20 lat. Skończyła II LO w Krośnie i zaczęła studia psychologiczne w Lublinie, których normalny tryb zaburzyła pandemia koronawirusa. W tym samym czasie przyjaciel zaprosił ją na weekend do domu podróżników w Łodzi, tam poznała dużą grupę autostopowiczów.
- To oni dali mi inspirację i rozbudzili we mnie marzenia, które miałam jako nastolatka. Wtedy czytałam bardzo dużo książek i marzyłam o tym, żeby jeździć autostopem od wioski do wioski, poznawać nowych ludzi i pracować za nocleg albo jedzenie. Później kompletnie o tym zapomniałam. Nie zdawałam sobie sprawy, że mogę podróżować. Jak się siedzi w tym systemie, w jednym miejscu, chodzi na studia czy do pracy, to życie w zupełnie innym stylu wydaje się abstrakcyjne. Nie myślimy, że możemy z tym zerwać – mówi.
Gdy w czerwcu obostrzenia dotyczące przekraczania granic zostały zniesione, Milena wzięła urlop dziekański i ruszyła w pierwszą podróż autostopem, nie mając przy tym zbyt wielu pieniędzy. Z czasem stwierdziła, że studia w trybie zdalnym nie są dla niej i rzuciła je całkowicie. Jak przyznaje, teraz uczy się psychologii w praktyce. – Początkowo rodzicom się to nie podobało, ale z czasem to zaakceptowali, ufają mi i widzą, że jestem szczęśliwa.
Na pytanie, czy podróżowanie autostopem może być niebezpieczne, odpowiada przekornie: - Życie ogólnie jest niebezpieczne, bo kończy się śmiercią. Mi ani razu nic złego się nie przytrafiło, za to zobaczyłam, że świat jest pełen ludzi o dobrych sercach.
Jako pierwszy kierunek Milena obrała Francję – przez Niemcy i Szwajcarię - tam pracowała na winobraniu i zebrała trochę oszczędności. – Poznałam wtedy grupę autostopowiczów z Polski, w tym Alicję, która stała się moją przyjaciółką i towarzyszką kolejnych podróży. Razem zwiedziłyśmy Francję, Hiszpanię i Portugalię. Tam udało nam się złapać jachtostopa i w zamian za nocne wachty oraz pomoc na pokładzie popłynęłyśmy w 6-dniową podróż oceanem na Wyspy Kanaryjskie.
Milena spędziła tam prawie pół roku, mieszkając w jaskini, w górach niedaleko plaży. – Kanary są oazą dla podróżników, hippisów i innych „jednostek pozasystemowych”. Dotarłyśmy do społeczności, która mieszka w jaskiniach lub chatkach tworzonych z palet, plandek i liści palmowych. To niesamowite miejsce, jest tam też bardzo dużo Polaków, którzy mają cały swój obóz – opowiada.
Jak się mieszka w jaskini? - Całkiem fajnie, czasem drobne kamyczki spadają na głowę. Prysznic mieliśmy na plaży, wodę pitną nosiliśmy na górę w baniakach 8-litrowych. Najgorzej było, gdy przychodziła kalima, czyli silny wiatr znad Sahary. Przez parę dni wiało tak mocno, że te prowizoryczne domy się rozpadały i piasek był po prostu wszędzie – wspomina.
Kanary to także miejsce, w którym poznała swoją miłość – Alexa pochodzącego z Francji. Razem odwiedzili m.in. Włochy i Holandię, a później Islandię, gdziej spędzili kolejne pół roku, pracując w hotelach, żeby zarobić na obecną, wymarzoną podróż po Ameryce Południowej.
- Założenie jest takie, żeby zarabiać w bogatych państwach i podróżować do biedniejszych. Teraz żyję głównie z oszczędności, nie boję się, że pieniądze się skończą, zawsze są jakieś możliwości – mówi.
Z dotychczasowych podróży to właśnie Islandia wywarła na niej największe wrażenie. - To totalnie inna planeta - przyroda, krajobrazy, wulkany, gorące źródła, wodospady, burze śnieżne, do tego zimą 4 godziny światła dziennego, a latem prawie cały dzień jasno. Równie niesamowita jest dla mnie obecna podróż po Meksyku. Bardzo chciałam wyrwać się poza Europę i przeżyć szok kulturowy. Tak się stało. Ludzie są zupełnie inni, bardziej otwarci. Przyjmują to, co daje życie i cieszą się każdym dniem - dodaje.
Zanim Milena ruszyła w pierwszą podróż na stopa, pozbyła się wszystkich rzeczy. - Chciałam mieć tylko plecak, w nim kilka ubrań i zeszyt do zapisywania notatek. Książki, płyty i wszystko, co niepotrzebne rozdałam znajomym. Było to dla mnie bardzo symboliczne. Postanowiłam wyzbyć się tej kapitalistycznej chęci posiadania więcej, bo przecież nie o to w ogóle chodzi w życiu. Jedyne co warto zbierać, to wspomnienia.
22-latka przyznaje, że tułaczka całkowicie ją odmieniła. Została wegetarianką, praktykuje też freeganizm. To idea, która polega na wykorzystywaniu jedzenia, które wyrzucają m.in. supermarkety, czyli przeterminowanych produktów lub mniej świeżych warzyw, owoców, czy pieczywa. – W ten sposób codziennie marnują się ogromne ilości jedzenia. Autostopowicze, których poznałam w domu podróżnika, pokazali mi, że żyją w ten sposób. Całe ich jedzenie było wspólne i za darmo.
Co jeszcze dały jej podróże? - Jestem dużo bardziej pewna siebie, otwarta na świat, nie boję się odmienności, bo spotykam ją na każdym kroku. Poznałam medytację, jogę, gotowanie na ogniu, a także swoje limity, bo na samym początku nie miałam nawet namiotu i zdarzało się, że spałam na kartonach. Podszkoliłam angielski i powoli rozumiem hiszpański, jestem też lepsza w geografii. Obudziła się we mnie totalna ciekawość do świata i chęć zobaczenia jak najwięcej. Zyskałam też nowe relacje i miłość – mówi.
Lista rzeczy, które Milena uznaje za negatywne, jest znacznie krótsza. Przede wszystkim doskwiera jej tęsknota za rodziną i przyjaciółmi. Czasem brakuje jej także rutyny, bo dni w drodze potrafią być bardzo nieprzewidywalne.
- Nie wiem, czy jeszcze kiedyś będę w stanie zamieszkać na stałe w jednym miejscu. Być może przerzucę się na bardziej powolne podróżowanie i będę zostawać gdzieś np. na rok – stwierdza i dodaje: - Dobrze podsumowują to słowa mojego przyjaciela, który mówił mi „Nie zaczynaj podróżować, bo nie będziesz potrafiła przestać”.
Gratuluje odwagi każdemu kto chce zwiedzać Meksyk
Dziewczyna robi to o czym wielu z nas w głębi duszy marzy, ale brakuje odwagi, jesteśmy zbyt przywiązani do materialistycznych rzeczy. A wystarczy po prostu to wszystko pierdzielnąć....
Świetny artykuł na koniec ciężkiego, długiego tygodnia!
Wspaniała, odważna dziewczyna, realizuje swoje marzenia. Podziwiam bardzo. Życzę bezpiecznego podróżowania po całej naszej pięknej Ziemi. Mam nadzieję, że kiedy już zatęskni za rodzinnym domem i powróci, podzieli się z nami, mieszkańcami Krosna i okolic, swoimi wrażeniami z podróży.