Zamiast Figaro jest restauracja Stare Krosno. Zniknęła knajpa Pod Strzechą, ale na jej miejsce przeprowadziła się Marhaba. Tam, gdzie do tej pory był ogródek Marhaby pojawił się ogródek nowej włoskiej kawiarni Cafe Antonio. W innym włoskim lokalu - Ambrozji wyremontowano wnętrza i odnowiono patio. Na miejscu baru z chińskim jedzeniem powstała również włoska restauracja Piccolo Mondo. A Szwajcar kusi słodyczami w Michel Cafe.
Ruch w ogródkach na krośnieńskim Rynku rozpoczął się tuż przed długim majowym weekendem. W ubiegłym roku stało się to dopiero w lipcu, bo prace modernizacyjne Rynku nie pozwoliły na szybsze rozstawienie ogródków gastronomicznych. Ta sytuacja doprowadziła wiele lokali na skraj zapaści. W tym roku restauratorzy nabrali wiatru w żagle. Nie dość, że maj rozpoczął się upalnie, to w dodatku miasto odwiedza coraz więcej turystów. Same lokale weszły też na wyższy poziom ewolucji.
Okazuje się, że jest wielu turystów, którzy po zwiedzeniu Centrum Dziedzictwa Szkła chcą skosztować regionalnych specjalności. I tak trafiają do restauracji Stare Krosno. Lokal nie jest jeszcze powszechnie znany - funkcjonuje bowiem od kilkunastu dni. Powstał na miejscu dawnej pizzerii Figaro.
Powstanie restauracji Stare Krosno to przełom na krośnieńskim Rynku. To pierwsza w centrum miasta knajpa od wielu lat (ostatnim takim miejscem była Piwnica Wójtowska nieczynna od kilku lat), w której znalazło się miejsce nie tylko na wystrój związany z Krosnem, ale także i na regionalne dania. Bernadetta Borowy, menedżerka lokalu, mówi wprost, że bodźcem do powstania Starego Krosna było pobliskie CDS i turyści, którzy od niedawna pojawili się w Krośnie. - Na Rynku mamy wiele pizzerii, ale nie mamy polskiej kuchni. Pomyślałam, że to dobry pomysł, by ugościć turystów z CDS-u potrawami regionalnymi - opowiada.
Na ścianach w piwnicy wiszą zdjęcia Krosna z przeszłości. Fotografie pomógł zdobyć Łukasz Zajdel, który prowadzi na Facebooku popularny profil "Stare Krosno". Stąd też wzięła się propozycja nazwy lokalu. Wewnątrz można też zapoznać się z historią przemysłu naftowego czy biografią Ignacego Łukasiewicza, są też herby miast partnerskich Krosna.
Co w menu? - Krosno to był tygiel kultur, te kultury tutaj się ścierały. Chcieliśmy do tego nawiązać w menu, są więc różne dania: łemkowskie, polskie, żydowskie, niemieckie. To mają być także nasze specjalności - starodawna kuchnia podkarpacka. W menu jest więc kotlet schabowy z ziemniakami i zasmażaną kapustą kiszoną, żeberka z kaszą i ogórkami, ale i niemieckie sznycle z buraczkami. Na późne śniadanie można zamówić jajka sadzone z ziemniakami smażonymi. Można skosztować też mało spotykane w restauracjach homiłki, czyli placuszki z twarogu. To ser mieszany z miętą, ziołami i topiony w oleju.
W menu znaleźć też można dania typu fastfood i pizzę. - Nie unikniemy pizzy, bo studenci się do niej przyzwyczaili - mówi Bernadetta Borowy. - Ale jej nie eksponujemy na pierwszym miejscu w menu.
- Wiele produktów, które wykorzystujemy do stworzenia dań pozyskujemy od lokalnych, drobnych producentów z okolic. To są fajne rzeczy, a nikt tego nie docenia. Pani Magda Gessler często powtarza - wszystko jest pod nosem, a mało kto korzysta - mówi szefowa lokalu.
Goście restauracji mogą tu także spróbować... krośnieńskiego napitku. To pierwszy lokal w Krośnie, w którym podawana jest "chrzanówka". - Pomysł zrodził się z braku regionalnego napitku. Bo czym mamy poczęstować turystów? Żubrówką z Białowieży, śliwowicą łącką? - pyta retorycznie pomysłodawca napitku, Łukasz Zajdel.
Nalewka oparta jest na chrzanie. W XVII-wiecznej literaturze sowizdrzalskiej jest wzmianka na temat krośnieńskiego napitku: "W Krośnie, na rynku gorzałkę z chrzanem pijali". Wiele nazwisk w regionie nawiązuje też do chrzanu: Chrzanowski, Krzanowski. Według pomysłodawców, napitek ma więc historyczne oparcie.
- Nalewka posiada właściwości lecznicze chrzanu, ma wiele minerałów, wzmaga wydzielanie soków trawiennych. Można ją robić na różne sposoby - mocne lecznicze albo słabsze do picia po obiedzie - mówi Tadeusz Gajewski, drugi pomysłodawca napoju.
Drugą dużą zmianą w ogródkach na Rynku jest likwidacja lokalu Pod Strzechą. W to miejsce wprowadziła się Marhaba prowadzona przez Sudańczyka - Osamę Kamala. Obok siebie są więc dwa lokale prowadzone przez niego: Marhaba i Rynek 11. Marhaba wyniosła się z dotychczasowego lokalu po tym, jak właścicielka budynku w sposób mało pokojowy zaczęła walczyć z dotychczasowym najemcą. Marhaba też wprowadziła nowości w menu, m.in. pierogi, żurek, placek po węgiersku.
Na rogu budynku, przy którym do tej pory ogródek zagospodarowany był przez Marhabę, swoją kawiarnię otworzył Włoch Antonio Cirillo. Ten wysoki 54-latek, który dotychczas mieszkał i prowadził hotel na włoskiej wyspie Ischia postanowił osiedlić się w Krośnie. Jego związki z miastem liczą już 16 lat, bo tyle lat ma jego córka, która mieszka w Krośnie.
- Chcę pokazać, jakie naprawdę są Włochy - mówi Antonio, który swoim imieniem nazwał kawiarnię. Chodzi mu nie tylko o włoską kawę, włoskie przekąski, sery i wina, które serwuje, ale także o kulturę, przyjaźń i relacje z klientami. Udaje mu się to - choć w Krośnie jest niedługo, nie mówi po polsku, przyjaciół zyskał sobie już sporo. - Tu ma płynąć ciepło między ludźmi - podkreśla Antonio włączając włoską muzykę. O swoim lokalu mówi ciągle: "bar alternativo".
Antonio Cafe nie dysponuje kuchnią, więc lokal nie oferuje ani pizzy, ani innych dań ciepłych (Antonio zapowiada, że wkrótce poszerzy ofertę). W menu znaleźć można sałatki, bruschetty (włoska przekąska - grzanki np. z pomidorami), deskę serów, ciasta. Ceny nie są niskie, ale wszystko ładnie podane.
Inny włoski lokal - Ambrozja jeszcze w ubiegłym roku przeszedł remont wnętrz. Lokal Gaetano Ambrosio słynie nie tylko z pizzy, ale także z bogatego menu włoskiej kuchni - makaronów, grzanek, sałatek. Teraz wyremontowane zostało także letnie patio - część lokalu, która znajduje się wewnątrz budynku, ale pod gołym niebem.
Obok Ambrozji na podcieniach powstał jeszcze jeden włoski lokal - znany z lat 90. Piccolo Mondo. Powstał on w miejscu, gdzie jeszcze w ub.r. funkcjonował bar chiński. Sam lokal pod względem wystroju i menu przypomina również czasy lat 90. Rzeczywistość się jednak zmieniła, świadomość mieszkańców i turystów jest inna, potrzeby bardziej ambitne - to może jest powód, że lokal i ogródek Piccolo świeci pustkami.
Ale to nie koniec włoskich akcentów. Odżyje najprawdopodobniej dawna pizzeria Roma. Nad jej otwarciem pracują również przybyli do Krosna Włosi.
Od ponad roku na Rynku jest i Szwajcar. Na podcieniach swój ogródek rozłożył Michel Prestinari. To wyjątkowe miejsce na Rynku, bo jego lokal Michel Cafe jako jedyny w mieście oferuje tak duży wybór gorącej czekolady (biała, mleczna, gorzka) i czekoladek szwajcarskiej marki Camille Bloch oraz kawy jego własnej marki.
Michel stara się, żeby wokół jego lokalu ciągle coś się działo. A to riksza obwozi dzieci po Rynku, a to mały koncert się odbywa, a to stoi nieruchoma barwna postać, która porusza się, gdy otrzyma drobną gratyfikację. W ostatni piątek (10.05) swoją rowerową wyprawę do Moskwy zaczął tu słynny krośnieński rowerzysta - Tomasz Świątek. Nawet w chłodne miesiące przy stolikach na podcieniu znaleźć można ciepłe koce. - Krośnianie polubili to miejsce - twierdzi Michel. A na dowód publikuje zdjęcia swoich stałych klientów na facebookowym profilu kawiarni.
W pobliżu Rynku powstał jeszcze jeden lokal - specyficzny. Nazywa się Gentelmens No. 1. Znajduje się na ul. Słowackiego w miejscu dawnej żydowskiej synagogi. Lokal jest otwierany w późnych godzinach wieczornych i czynny nawet do 4.00-5.00 rano. Nie oferuje typowej gastronomii, ale piwo i drinki. Największą "atrakcją" lokalu są jednak skąpo ubrane dziewczęta, które tańczą na rurze. Koszty takich "przyjemności" nie są niskie - piwo kosztuje 15 zł, a drinki stawiane dziewczynom (jak twierdzą pochodzą z całej Polski) od 50 zł wzwyż. Hojniejsi klienci mogą liczyć na taniec w prywatnym pokoju.
Międzynarodowy Rynek Krosna to nie tylko polska kuchnia, Włosi, Sudańczyk i Szwajcar. To także erasmusi, czyli studenci, którzy studiują w Krośnie w ramach międzynarodowego programu wymiany studentów Erasmus. Niemalże codziennie na głównym placu miasta gdzieś gromadzą się Turcy. To grają na bębenkach, to grają w piłkę, to przesiadują w barach.