Był 25 listopada 1990 roku. Mieszkaniec bieszczadzkiej wsi Dołżyca, który wracał z lokalu wyborczego w Cisnej, spostrzegł leżącą opodal drogi drewnianą skrzynię. Zwykła ludzka ciekawość nakazała mu zajrzeć do środka. Kiedy odbił kamieniem wieko, jego oczom ukazał się makabryczny widok. W skrzyni spoczywały zwłoki kobiety.
Sytuację doskonale pamięta młodszy inspektor Krzysztof Guzik, wtedy podkomisarz, pracownik Wydziału Operacyjno-Rozpoznawczego, który zajmował się sprawą, dziś komendant policji w Krośnie: - Pojechaliśmy na miejsce. Trumna leżała parę metrów od drogi. Na miejscu wykonaliśmy rutynowe czynności, trumna, zwłoki, zostały zabezpieczone do badań.
To był początek śledztwa w sprawie, jak się później okazało, zabójstwa 57-letniej kobiety, która w niejasnych okolicznościach zaginęła kilka tygodni wcześniej. Ustalenia policjantów z Krosna, którzy wyjaśniali tę sprawę, wiodły do Rzeszowa, w okolice ówczesnego sklepu PEWEX przy ul. Piłsudskiego, bowiem w jego rejonie kobieta dorabiała handlem walutami.
Sekcja zwłok wykazała, że kobieta została uduszona. Zbyt wiele jednak było w tym śledztwie zagadek, toteż prowadzący je oficerowie postanowili poszukać świadków za sprawą popularnego do dziś magazynu 997, cotygodniowego kryminalnego programu emitowanego przez TVP. - Liczyliśmy na to, że może ktoś coś skojarzy. Chyba nawet wyznaczona była nagroda pieniężna za wskazanie sprawcy, pomoc w jego ujęciu - mówi mł. insp. Krzysztof Guzik.
9 stycznia 1991 roku na lotnisku w Krośnie wylądował śmigłowiec Mi-8T ze 103. Pułku Lotniczego Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Przywiózł ekipę telewizyjną, która miała zrealizować rekonstrukcję zdarzeń.
10 stycznia śmigłowiec wystartował z Krosna i po kilkunastu minutach lotu przyziemił w Dołżycy. "Lot przebiegał w zwykłych warunkach atmosferycznych, jednak warunki te w rejonie Cisnej zaczęły się pogarszać, co skłoniło załogę do wykonania dodatkowego lotu na rozpoznanie pogody" - czytamy w publikacji "Pamięci lotników wojskowych 1945 - 2003", opracowanej pod redakcją płka dra Józefa Zielińskiego, która ukazała się w 2003 roku.
Dowódca zgodził się zabrać na pokład pasażerów, którzy chcieli skorzystać z okazji i obejrzeć z lotu ptaka okolicę. Do śmigłowca wsiadło sześciu policjantów i jeden pracownik cywilny policji: podkom. Marek Pasterczyk i Kazimierz Wajda pracownik ówczesnej Komendy Wojewódzkiej Policji w Krośnie oraz posterunkowi Jacek Typrowicz i Marek Buda z Komendy Rejonowej Policji w Krośnie. We wspólnym przedsięwzięciu uczestniczył też asp. Zdzisław Marciniak, st. sierż. Roman Górecki i sierż. Bogusław Szuba - wszyscy z Komendy Rejonowej Policji w Lesku. Załogę maszyny tworzyli dwaj piloci: kapitan Paweł Prorok, st. chor. Roman Pakuła - drugi pilot oraz technik pokładowy - mł. chor. Jacek Główka. W tym czasie ekipa filmowa z Michałem Fajbusiewiczem pojechała jeszcze nagrać zdjęcia w Dołżycy.
"Załoga po starcie wykonywała lot na wysokości 40 metrów wzdłuż rzeki Solinka, w kierunku pasma górskiego. Zbyt późne i zbyt energiczne wprowadzenie śmigłowca na wznoszenie spowodowało jego przepadnięcie. Maszyna uderzyła tylną częścią belki ogonowej o wierzchołki drzew. Zniszczona została konstrukcja belki ogonowej. Śmigłowiec stracił sterowność i zderzył się z ziemią" - pisze dalej Józef Zieliński. Nikt nie przeżył katastrofy.
- Bardzo przeżyliśmy tę tragedię. To byli młodzi chłopcy, mieli po kilka miesięcy służby, zostali tam służbowo wydelegowani - wspomina komendant Krzysztof Guzik (na zdjęciu powyżej drugi z prawej). - Kaziu Wajda miał mieć chrzciny dziecka w niedzielę, a w piątek zginął. Niesamowita tragedia.
W pierwszą rocznicę katastrofy policjanci i mieszkańcy Cisnej wznieśli na jej miejscu pamiątkowy obelisk. Każdego roku przyjaciele, znajomi i krewni ofiar składają na nim kwiaty. W poniedziałek (10.01) mija 20 lat od tego tragicznego wydarzenia, na miejscu katastrofy zaplanowano uroczystość rocznicową z udziałem bliskich ofiar, kierownictwa podkarpackiej policji, władz wojewódzkich, powiatowych i gminnych.
Sprawca zabójstwa kobiety został zatrzymany 29 stycznia 1991 w Rzeszowie. - Nie było to jednak w wyniku emisji programu, a naszej dalszej pracy - podkreśla komendant. Morderca przyznał się do winy, został skazany na 25 lat pozbawienia wolności.