Zaginięcie, którego nie było. Niesmak pozostał

"Na terenie Krosna zaginął Grzegorz Adamowicz" - setki krośnian udostępnia na swoich profilach na Facebooku informację o rzekomym zaginięciu 17-latka. Ich chęć pomocy w dramatycznej sytuacji, jaką zawsze jest zaginięcie, została jednak wykorzystana do głupiego żartu, który autorzy nazwali "zorganizowaną akcją marketingową". Dotarliśmy do autorów komunikatu. Mają przeprosić za głupi żart.
Przez kilka dni autorzy tego wpisu mieli niezły ubaw, gdy setki osób szukały "zaginionego" Grzegorza. Potem wytłumaczyli, że zrobili to celowo dla wypromowania swojej działalności. Cel uświęca środki? Chyba innego zdania są ci, którzy autentycznie przejęli się losem zaginionego człowieka

W poniedziałek (19.11) na jednym z profili na Facebooku ukazał się apel takiej treści (pisownia oryginalna): "15 listopada 2012 roku na terenie Krosna zaginął Grzegorz Adamowicz. Jest to wysoki, dobrze zbudowany chłopak o czarnych włosach. Ma około metra osiemdziesiąt, i 17 lat. Ostatnio widziano go w niebieskich adidasach, jeansach i czarnej, skórzanej kurtce. Gdyby ktoś go widział, proszę o kontakt na numer 492 2592 42. Proszę udostępniać tą wiadomość, chłopak musi się znaleść!!!! TO NIE ŻARTY! POMÓŻCIE ODNALEŹĆ NASZEGO KOLEGĘ GRZEŚKA..."

Na apel odpowiedziało kilkaset osób, głównie z Krosna i okolic. Informacja z załączonym zdjęciem "zaginionego" udostępniana jest na kolejnych profilach. Z chęci niesienia pomocy wszyscy zrobili to automatyczne, nie sprawdzając wiarygodności informacji.

A wątpliwości mogło wzbudzić wiele kwestii. Po pierwsze: w żadnym lokalnym medium nie było informacji o zaginięciu. Zawsze, gdy dochodzi do tego typu sytuacji portal Krosno24.pl reaguje i na prośbę bliskich czy policji apel o pomoc w poszukiwaniach zamieszcza.

O tym przypadku policja nic nie wie: - Nie mieliśmy zgłoszenia o zaginięciu takiej osoby - informuje Beata Winiarska z krośnieńskiej policji. To dlatego w notce brakuje standardowego w takich sytuacjach apelu: "Wszystkie osoby, które mogą pomóc w odnalezieniu zaginionego proszone są o kontakt - Komenda Miejska Policji w Krośnie, ul. Lwowska 28, tel. 13 43 29 310 lub tel. alarmowy policji - 997."

Kolejna sprawa: Każdy, kto próbował się dodzwonić na podany numer telefonu, usłyszy, że "nie ma takiego numeru". W końcu wzbudzające podejrzenie zdjęcie i treść informacji. Nikt z "lubiących" tę usianą błędami informację osób nie rozpoznaje twarzy nastolatka, jego imienia i nazwiska, co nasuwa podejrzenie czy taka osoba w ogóle istnieje. Samo zdjęcie też nie jest najszczęśliwiej dobrane, zwykle twarz zaginionego pokazuje się dokładnie, niekoniecznie na fotografii wykonanej podczas spotkania towarzyskiego.

Autorzy głupiego żartu, chcąc dodać popularności w sieci sobie i swej działalności, zdawali się nic sobie nie robić ze swego wybryku, ignorowali zapytania w tej sprawie. Tym, którzy, nadszarpując własną wiarygodność, dali się naciągnąć, cała sprawa odbija się czkawką.

- Ze swojej strony chciałbym przeprosić osoby wprowadzone w błąd, ale nie zastanawiałem się ani chwili nad udostępnieniem tego zdjęcia na Pankrośniźmie - pisze twórca popularnego na Facebooku profilu "Pankrośnizm". - Uznałem, że skoro mam możliwość pomóc - pomagam, zwłaszcza w sprawach zaginięć gdzie liczy się każda minuta. Sam w zeszłym roku miałem podobny problem, zaginął kolega i wiem jak ważny jest wtedy dostęp do popularnych mediów, dlatego reakcja była natychmiastowa. Nie sądziłem nawet, że mógłby to być żart, bo po co ktoś miałby to robić, dziwiło tylko dość kiepskie zdjęcie i błąd ortograficzny.

Dopiero w środę (21.11) jeden z autorów przyznał, że cała akcja to fikcja, opublikował oświadczenie: "Apel "poszukiwanie Grzegorza" był tylko i wyłącznie zorganizowaną akcją marketingową, mającą na celu wypromowanie produktu, dalej - usługi" - tłumaczy. "Borykając się na co dzień z niepoprawnym merytorycznie internetem, postanowiliśmy wzbić kłęby rozsądku, współczucia oraz współpracy. Jak łatwo zauważyć - osiągnęliśmy zamierzony cel z nawiązką. Wobec powyższego, chciałbym wszystkim serdecznie podziękować - zarówno za udział, jak i zainteresowanie tematem - wyszczególniając licznych dziennikarzy, którzy wszelkimi dostępnymi środkami próbowali się z nami skontaktować" - pisze Adam Ł. i dodaje: "Nie bierzcie internetu na poważnie."

W innym tonie o "akcji marketingowej" rozmawiano już w gabinecie dyrekcji jednej ze szkół w Krośnie, do której chodzi jeden z autorów pomysłu (drugi pochodzi z centralnej Polski i to jego zdjęcie przedstawia komunikat, dane zaginionego były wymyślone). Spotkanie odbyło się z inicjatywy portalu i dyrektora szkoły. W obecności rodziców nastolatek wyraził skruchę, przeprosił za wprowadzanie w błąd i wykorzystywanie dramatycznej sytuacji do osiągnięcia swojego celu. Stwierdził, że nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Nie jest wykluczone, że "akcja" będzie miała odzwierciedlenie w ocenie z zachowania.

Na profilu na Facebooku ma pojawić się oświadczenie takiej treści: "Oświadczamy, że komunikat o poszukiwaniach zaginionego Grzegorza Adamowicza był nieprawdziwy. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z faktu, że tego rodzaju żart opublikowany w internecie spowoduje determinację setek ludzi, którzy autentycznie przejmą się losem zaginionego człowieka. Przepraszamy wszystkich, którzy w dobrej wierze zechcieli pomóc, a my nadwyrężyliśmy ich zaufanie i poczucie empatii."

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)