Adama Zająca odwiedziliśmy na początku lipca. Usiedliśmy w salonie, na kanapie. Poczęstował nas szarlotką i zajął miejsce w swoim fotelu, na tle szerokiego na cały pokój okna. Roztaczał się z niego widok na pola i grządki, które mimo choroby pomagał uprawiać. - Pomidory będą lada dzień, nasze swojskie, domowe - nie mógł się doczekać.
Rozmawialiśmy słuchając trzeszczących winyli. Gospodarz odtwarzał je na gramofonie, który sam zbudował.
48-latek. Hutnik szkła. Społecznik. Elektronik pasjonat. Mąż. Ojciec trójki dzieci.
Ofiara czerniaka złośliwego.
Na lek, który mógł uratować jego życie mieszkańcy Podkarpacia uzbierali ponad 120 tys. zł., jedną trzecią kwoty niezbędnej do przeprowadzenia całej kuracji. Musiał za nią zapłacić sam, bo według systemu zdrowotnego nie chorował zgodnie z kryteriami refundacji.
Pierwsza dawka leku już czekała, ale Adam poczuł się gorzej. - Mieliśmy ustalony termin jej podania. Niestety, stan zdrowia męża pokrzyżował nam plany. Wcześniej walczyliśmy z procedurami, teraz musimy czekać, aż sytuacja się ustabilizuje - powiedziała nam w czwartek (20.08), tuż po 12.00, Anna, żona Adama.
Zabrakło czasu. Zmarł kilka godzin później.
Z tamtej lipcowej rozmowy jeden z nas zapamiętał opowieść Adama o tym, jak szybko czerniak potrafi zniszczyć człowieka. - W szpitalu widziałem osoby, których po miesiącu czy dwóch od stwierdzenia przerzutów już nie było. U mnie na szczęście nowotwór nie rozwija się tak szybko, jak w wielu innych przypadkach - cieszył się.
Drugiemu utkwiła w pamięci jego odpowiedź na pytanie, którego nie mieliśmy odwagi zadać. - Bez księdza Twardowskiego nie dałbym rady tego wszystkiego znieść.
1 lipca Adam Zając zamieścił na Facebooku taki post: "Posłuchajmy trochę ks. Twardowskiego". Dla rodziny, dla przyjaciół i dla znajomych wybrał wiersz "Bliscy i oddaleni". Pewnie wybrałby go także dla wszystkich, którzy w ostatnich tygodniach walczyli razem z nim.
"Bliscy i oddaleni"
bliscy i oddaleni jakby stali w lustrze
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało
są inni co się nawet po ciemku odnajdą
lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać
tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął
byliby doskonali lecz wad im zabrakło
bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej
niektórzy umierają - to znaczy już wiedzą
miłości się nie szuka jest albo jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
są i tacy co się na zawsze kochają
i dopiero dlatego nie mogą być razem
jak bażanty co nigdy nie chodzą parami
można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem.
Pogrzeb Adama Zająca odbędzie się w niedzielę (23.08) o godz. 14.00, na cmentarzu w Korczynie.