Najbardziej rozpoznawalny jest głos Adama (48 lat), który kilkanaście lat temu pomagał uruchamiać krośnieńskie Radio Fara: w ciągu dnia uczył ekipę obróbki dźwięku, a wieczorami sam zasiadał przed mikrofonem, aby czytać bajki. Jego twarz najbardziej kojarzą osoby zatrudnione w hucie, w której pracuje od prawie 25 lat. Jego wiedzę doceniają czytelnicy forów elektronicznych, z którymi dzieli się swoimi zaskakującymi pomysłami budowy zestawów głośnikowych i modyfikacji gramofonów. Jego samego najlepiej zna żona Anna i trójka dzieci - syn (21 lat) i dwie córki (19 i 15 lat).
Nowotwór zdiagnozowano u niego w lutym 2012 roku. Na piersi wyrosło znamię, które powiększało się niepokojąco szybko. Chirurg usnął je i wysłał do badania. Wynik był pozytywny.
Czerniak najczęściej pojawia się właśnie na skórze. Należy do nowotworów o wysokim stopniu złośliwości. Może dawać przerzuty do węzłów chłonnych i organów wewnętrznych - płuc lub mózgu.
U Adama dał. - Węzły chłonne pod pachą zaatakował dość szybko. Trzeba było je wyciąć. Rok później inne, a potem kolejne. Usuwano mi je trzy razy - opowiada. Przerzuty pojawiły się też w płucach i w wątrobie. Dzięki lekom na szczęście zniknęły, ale jednocześnie, późną jesienią 2014 r., komórki rakowe wykryto w mózgu. Od tamtego czasu Adam przeszedł radio i chemioterapię. Efekt? - Nowotwór nie rozwija się tak szybko, jak w wielu innych przypadkach. W szpitalu widziałem osoby, których po miesiącu czy dwóch od stwierdzenia przerzutów już nie było - mówi.
Nadzieją dla Adama jest preparat Yervoy - nowy lek, którego stosowanie przynosi bardzo dobre efekty. Aby go otrzymać Adam musi jednak zapłacić za medykament z własnej kieszeni. Koszt to 360 tys. zł. - Podobno, zgodnie z przepisami, na obecnym etapie leczenia nie kwalifikuję się do refundacji leku - tłumaczy.
- Możemy refundować lek Yervoy tylko w ramach programu lekowego, do którego kwalifikuje lekarz prowadzący pacjenta, zgodnie z kryteriami ustalonymi przez Ministra Zdrowia, zawartymi w obwieszczeniu w sprawie wykazu leków refundowanych. Jeśli jakiemuś pacjentowi nie zrefundowano leku, widocznie nie spełniał tych kryteriów - tłumaczy z kolei Marek Jakubowicz, rzecznik podkarpackiego oddziału NFZ.
Czyli: sorry, takie mamy przepisy.
Niewyobrażalny - tak Anna, żona Adama, określa koszt zakupu leku. Ona pracuje jako nauczycielka, on pobiera zasiłek rehabilitacyjny. Ich dochody pozwalają jedynie na utrzymanie domu i pokrycie kosztów nauki dzieci.
Desperacki - a tak Anna nazywa krok, który zdecydowała się podjąć, aby zawalczyć o życie męża. Chodzi o trwającą od kilkunastu dni zbiórkę pieniędzy. Caritas Archidiecezji Przemyskiej utworzył specjalne konto, na które wpłacać można środki przeznaczone na zakup leku dla Adama. - Prośbę kierujemy szczególnie do firm i instytucji, ale także do osób prywatnych, które mogą nas wesprzeć finansowo - napisała Anna w apelu, który pojawił się na utworzonej na Facebooku stronie.
Dotychczas udało się uzbierać około 20 tys. zł. Wciąż sporo za mało, nawet jak na jedną z czterech dawek leku.
Adam o swojej chorobie próbuje nie myśleć. Nie chce też być ciężarem dla rodziny. - Staram się pomagać w domu, choć robię wszystko dużo wolniej niż kiedyś, powolutku - opisuje. - Daję z siebie tyle, ile mogę. I jak długo mogę.
Pieniądze na pomoc w leczeniu Adama Zająca można wpłacać na konto:
Caritas Archidiecezji Przemyskiej
77 1600 1332 1847 4932 3000 0006
W tytule należy wpisać: "Pomoc dla Adama"