Z żabą za pan brat

Tysiące żab, jaszczurki, ptaki, sarenki - to "zawartość" prywatnego Rezerwatu Przyrody "Jaś". To spełnione marzenie krośnianina - Jana Luśni, które dla innych może być żywą lekcją biologii.
Jedna z tysiąca mieszkających w rezerwacie żabek

Prywatny Rezerwat Przyrody "Jaś" mieści się przy ul. Łąkowej w Krośnie, w sąsiedztwie gęstej zabudowy mieszkalnej, ale tuż przy lesie "Dębina". To ostoja, gdzie od ponad 10 lat żyją zwierzęta objęte ochroną gatunkową. Rezerwat udostępniony jest dla zwiedzających.

- Od dziecka lubiłem przyrodę, nie wiem dlaczego - zaczyna swoją opowieść Jan Luśnia. - Może dlatego, że babcia i mama się ze mną nie patyczkowały. Brały mnie w lecie do rzeki, stawiały na środku, wykąpały, klapsa w tyłek i na ogród - żartuje. Wychowywał się w domu, gdzie był piękny ogród, w pobliżu dwie rzeki, zwierzęta. Czasem uciekał z domu w nocy. Brał koc i spał pod płotem. - Rano było tak zimno, że aż szczęki chodziły, ale przyjemnie. Lubiłem spacerować po polach, ale sam. Do dziś tak robię.

Paśnik dla sarenek. Najbardziej lubią jeść pszenicę. Nie pogardzą też marchewką czy burakami

Niedaleko domu łączyły się ze sobą dwie góry. Tworzyły dolinkę, gdzie długo leżał śnieg. Na zrobionych przez dziadka jesionowych nartach jeździł tam czasami nawet w maju. - Jeszcze był śnieg, ale już było zielono. Wziąłem narty pod pachę i poszedłem. Tam było takie oczko wodne. Zajrzałem do niego i tak pierwszy raz w życiu zobaczyłem traszkę. Co to za zwierzę? Żebym ja takie miał - rozmarzył się. Wtedy po raz pierwszy zapragnął mieć stawy, ale na realizację swych planów przyszło mu jeszcze długo poczekać.

Miał wybudować dom w sąsiedztwie rodzinnego, jednak nie otrzymał zezwolenia. Zamieszkał więc w centrum miasta, ale ciągle - przez 15 lat - szukał miejsca na swoje marzenia. Już nawet miał "zaklepaną" jedną działkę, ale coś nie dawało mu spokoju. - Siedzę raz w domu i sobie myślę: Nie jadę dziś nigdzie, bo jestem zmęczony. Ale coś mi mówi: Weź rower i jedź. I walczę z sobą. Im więcej walczę, tym bardziej mnie coś wydziera - opowiada Jan Luśnia. W końcu uległ i raz jeszcze pojechał w tamto miejsce. Wracając zobaczył teren przy ul. Łąkowej. - Pomyślałem sobie: Może ta łąka jest do sprzedania. Okazało się, że tak. Tu mi się bardziej podobało - "Dębina", rzeczki, mokra łąka i blisko miasta. Kupiłem to.

Jan Luśnia prezentuje trzecią już księgę pamiątkową. Wpisują się do niej odwiedzający rezerwat

Na początku w swoim rezerwacie wszystko robił intuicyjnie. - Zacząłem od budek dla ptaków. Przychodzę raz - sarny koło domu stoją. To trzeba paśnik zrobić. Wszystko się samo powoli nakręcało. Jeszcze to oczko wodne, żeby tą traszkę z dzieciństwa mieć...

Żeby sprawdzić czy w stawie będzie woda, przeprowadził mały eksperyment. - Tak na chłopski rozum, nie miałem jeszcze materiałów szkoleniowych - tłumaczy. - Wykopałem kwadratową dziurę, głęboką na metr. Zobaczymy czy będzie w niej woda cały rok. Próba się powiodła. Woda była. - Zacząłem kopać te stawy, ale się przestraszyłem, czy to tak można, czy nie trzeba zezwolenia. Okazało się, że można.

Ostrożeń warzywny (z liści można robić sałatkę) - żer dla przylatujących do rezerwatu szczygłów

Oczka były jeszcze nagie, niezarośnięte i nie miały jeszcze wielu domowników. - Żaby nie są też głupie. To tak, jakby się człowiek do niewykończonego domu wprowadził - mówi gospodarz. Jednak zadomowiło się już inne zwierzątko - traszka. - Momentalnie byłem myślami tam, gdzie jako chłopiec zobaczyłem tę traszkę. Moje marzenia się spełniły - wspomina. - Strasznie mnie te marzenia dużo wysiłku kosztowały, ale też pewne rzeczy muszą się same zdarzyć. Jak coś komuś jest pisane, to się zdarzy. Ja w to wierzę. Te teren czekał na mnie.

Dziś Rezerwat Przyrody "Jaś" to blisko trzy hektary terenu: kilka stawów, budki dla ptaków, paśnik dla sarenek, altanka, mostki, gniazdo dla bociana, sterta bali jako schronienie dla jaszczurek oraz kapliczka, w której stoi znaleziona nad Wisłokiem figurka Jezusa.

Jeden ze stawów, altanka i mostek. Rezerwat Przyrody "Jaś" ma blisko trzy hektary powierzchni

Zamieszkuje ten teren tysiące płazów: traszka zwyczajna, traszka grzebieniasta, żaba trawna, ropucha szara, rzekotka drzewna, kumak górski, żaba wodna i jeziorkowa. Do tego gady (szczególnie dużo zaskrońców zwyczajnych), motyle (nawet paź królowej), ptaki. Dla tych ostatnich zasadzone zostaną winogrona. - Część będzie dla dzieci. Jak przyjdzie szkoła to się zerwie, a reszta dla ptaszków, np. bażantów.

Jan Luśnia obecnie jest na rencie. Kiedyś szkolił w zawodzie spawacz gazowo-elektryczny. Ma też za sobą karierę żużlowca. - Od dziecka byłem bardzo zdrowym chłopcem, lubiłem ryzyko. Kto gdzieś nie zjechał na rowerze bez hamulca, to ja zjechałem. Na łokciach była jedna rana - wspomina.

Do krośnieńskich Karpat trafił dzięki kolegom. Stał się zawodnikiem tego klubu. Kiedy rozwiązano sekcję żużlową w Krośnie zaczął jeździć w barwach Stali Rzeszów. Tam dostał powołanie do młodzieżowej kadry narodowej, startował w finale indywidualnych młodzieżowych mistrzostw Polski. Ale nie był do końca szczęśliwy. Brakowało mu Krosna i przyrody. - Miał być nowy sezon, dostałem nowy motocykl, wszystko przede mną. Znów usłyszałem jakiś głos: Zostaw to, wracaj do Krosna. Gdzie twój ogród, krowa, rower? Wszytko we mnie pękło. Zostawiłem żużel - opowiada Jan Luśnia. - Miesiąc po mnie jeździli z Rzeszowa, pytali co ja wyprawiam. Ja posłuchałem głosu serca.

1969 rok. Jan Luśnia wśród żużlowców - zawodników krośnieńskich Karpat (drugi od prawej) 

Codziennie wstaje bardzo wcześnie, o 4 rano. Wtedy zaczyna pracę, której w rezerwacie nigdy nie brakuje. Kończy około 11, kiedy słońce jest już wysoko. - Co jest do roboty, trzeba zrobić z rana, po południu cieszyć się tym, co się zrobiło i myśleć o następnym dniu. Ale wcześnie się kładę, o 7 już jestem w łóżku - mówi.

Czy czegoś mu brakuje? - Mam wszystko. Lubię takie skromne życie. Jestem szczęśliwy. Nie chcę samochodu. Chcę sobie boso wyjść na rosę...

Docenia pomoc innych osób, bez których jego rezerwat nie wyglądałby tak, jak teraz, a może nawet wcale by nie istniał. - Chciałbym podziękować całemu Zespołowi Karpackich Parków Krajobrazowych z dyrektorem Janem Stachyrakiem na czele, Lasom Państwowym, Grzegorzowi Bożkowi z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, wszystkim krośnieńskim policjantom - szczególnie dzielnicowemu Adamowi Pasztyle, a także straży miejskiej - wylicza Jan Luśnia. - Dziękuję też sąsiadom. Są bardzo życzliwi, nawet mi żabki przez drogę przenoszą.

Rezerwat Przyrody "Jaś" można odwiedzać codziennie, ale najlepiej od wiosny do października. Wtedy można zobaczyć najwięcej okazów. Wstęp wolny. Projekt "Minirezerwat przyrody - czynna ochrona płazów" otrzymał pierwszą nagrodę w konkursie na Indywidualną Ekologiczną Nagrodę Bayera w 2000 roku. Nadzór merytoryczny nad rezerwatem sprawuje Zespół Karpackich Parków Krajobrazowych w Krośnie.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)