Habrat
Dwaj krośnianie - Tomasz Hebzda i Piotr Jarosiewicz motocyklami fascynowali się od dziecka. Czternaście lat temu wspólnie stworzyli inicjatywę, która łączy entuzjastów Bieszczad i motocykli BMW. Tak powstała Bieszczadzka Tułaczka, teraz już ogólnopolska impreza cykliczna. - Wielkopolska, Kujawy, Pomorze, Mazury – wyliczają organizatorzy. – To tylko kilka najbardziej odległych regionów, z których pochodzą uczestnicy zlotu.
Wszystkich członków tegorocznej Tułaczki jest około setki, ale ich dwukołowych pojazdów prawie dwa razy mniej. To dlatego, że na tego typu wydarzenia często jeździ się parami albo nawet całymi rodzinami.
Zlot miłośników BMW z założenia ma zrzeszać miłośników właśnie tych modeli, ale na Bieszczadzkiej Tułaczce można zobaczyć również inne motocykle. – Tutaj stoi na przykład taki „kotlet” – mówi jeden z naszych rozmówców i wskazuje model wzorowany na rajdówkach z wyścigu Paryż – Dakar. – Jest chyba najstarszy na zlocie – zaznacza właściciel „cukiereczka”, jak nazywa swoją maszynę.
Czy nie lepiej by było zwiedzać malownicze tereny Podkarpacia, po prostu siedząc wygodnie w aucie? Według miłośników mechanicznych koni - absolutnie nie, bo z motocykla, inaczej niż z samochodu, widać wszystko. A to w trakcie wycieczek po bieszczadzkich terenach jest przecież najważniejsze.
W tym roku zmotoryzowani turyści zwiedzili Krosno i znajdujące się na Rynku Centrum Dziedzictwa Szkła (CDS). Wjechali tu za specjalnym zezwoleniem. Wcześniej motocykliści zatrzymali się pobliskiej miejscowości Haczów. – Widzieliśmy jeden z najstarszych drewnianych kościołów w Polsce – cieszyli się organizatorzy i razem z całą ekipą ruszyli w drogę powrotną do Ustrzyk Dolnych, miejsca zakwaterowania motocyklistów.
