Wino, zabawa i śpiew 2008

Karpackie Klimaty i Festiwal Wina Węgierskiego im. Portiusa przeszły już do historii. Tegoroczna edycja imprezy okazała się wielkim sukcesem - tak wielkim, że... zabrakło wina. Zobacz zdjęcia.

Ani piątkowe krople deszczu, ani sobotni chłodny wiatr nie odstraszyły mieszkańców Krosna i turystów od wspólnej zabawy w karpackim klimacie. Znakomita frekwencja, świetne występy zaproszonych artystów, smaczne potrawy z pogranicza i hektolitry węgierskiego wina - to wszystko złożyło się na niekwestionowany sukces tegorocznej imprezy. Dodatkowymi atrakcjami były zorganizowane po raz pierwszy, ale cieszące się wielkim zainteresowaniem prezentacje wytopu szkła, czy loty samolotów nad Starówką.

Na okoliczność Karpackich Klimatów zjechało do Krosna wielu gości z zagranicy - ze Słowacji, Ukrainy, a nawet Włoch. Najliczniejszą grupą byli jednak nasi bratankowie - od szabli i od szklanki - Węgrzy, z renomowanymi winiarzami na czele. Kto bywał na prowadzonych przez nich degustacjach, zgodzi się z opinią, że to zupełnie inna kategoria ludzi - wyjątkowych, bardzo skromnych, mocno wierzących, wielkich patriotów.

Kalo Imre

Niektórzy - jak Kalo Imre - żywa legenda w węgierskim świecie wina - nie patrząc na dobra materialne, produkują wino tradycyjnymi metodami w przywiązaniu do rodzinnej ziemi. Winiarz ten tak bardzo ogranicza swoje zbiory, że nie znajdziemy jego trunków w żadnym sklepie - wystarcza go tylko dla gości odwiedzających jego piwnicę. - Żeby powstało dobre wino nie trzeba dużych pieniędzy. Potrzebne do tego jest przede wszystkim środowisko naturalne, w którym roślina czuje się dobrze i pilny człowiek o czystym sercu - tłumaczył podczas degustacji. Kiedy uświadomił sobie czym jest wino, zrozumiał, że urodził się w najlepszym miejscu na ziemi. - Cieszmy się, że nie mieszkamy np. w Anglii - tam nie ma ani dobrego wina, ani pięknych kobiet - żartował.

Josef Simon

Inny mistrz winiarstwa - Josef Simon z Egeru - nie potrafi już żyć bez wina. - Tworzenie wina jest dla mnie jak oddech - potrzebne do codziennego istnienia - mówi. - Każdemu Bóg przypisuje jakąś drogę. Moja jest właśnie taka - zaznacza. Dodaje, że od 30 lat do przodu popycha go nieustanny strach i niezadowolenie z efektów swojej pracy. - Codziennie budzę się z niepokojem, że czegoś nie zrobiłem albo można było zrobić to lepiej - wyznaje Josef Simon. Stąd jego dążenie do stworzenia jak najlepszego wina. Jako że Węgrzy i Polacy znajdują się po dwóch stronach tego samego regionu, o swojej wizycie w Krośnie mówił: - Przyjechałem tutaj jak do domu.

Karpackie Klimaty i Festiwal Win Węgierskich już na dobre zagościły w kalendarzu imprez organizowanych w mieście. Z pewnością jest to - obok majowych zawodów balonowych - największe wydarzenie, a w tym roku wyjątkowo udane. Wszystko zaczęło się na początku 2002 roku po inicjatywie Unii Przedsiębiorców i Właścicieli Nieruchomości w Krośnie pod hasłem - "Pomysł na Krosno". - Pomyślałem: Krosno zawsze miało węgierską ulicę, Węgierską Bramę, węgierską stronę, Trakt Węgierski. Przecież to nie mogło spaść z Księżyca. Potem pomyślałem o Portiusie i zaproponowałem Święto Wina Węgierskiego na wzór Oktoberfest - święta piwa w Monachium. Od tego czasu minęło 6 lat - wspomina Zbigniew Ungeheuer, prezes Stowarzyszenia "Portius", organizator imprezy.

Krośnieński Rynek w karpackich klimatach

Wtedy też po raz pierwszy spróbował węgierskiego wina. Było to przy wyjątkowej okazji - w Krakowie u konsula generalnego Republiki Węgierskiej, prof. Istvána Kovacsa. - To było jak lot na Księżyc. Ja, człowiek z Krosna miałem się spotkać z konsulem generalnym. Kiedy poczęstował mnie węgierskim winem, rozpoczęła się ta wielka przygoda, która trwa do dzisiaj - opowiada.

- Miłość do wina to chyba to samo, co miłość do ludzi. Lubię ludzi, lubię z nimi przebywać, bawić się, śmiać, wygłupiać. Dokładnie tak samo traktuję wino - mówi z kolei Paweł Ungeheuer, członek Stowarzyszenia i właściciel Winiarni "Portius".

Tegoroczne Karpackie Klimaty dzięki szerokiej akcji promocyjnej szczególnie otworzyły się na turystów - osiągnięto więc efekt, na którym najbardziej zależało władzom miasta. - Klimat z Rynku przenosi się na całe miasto i dzięki temu jest tak znakomity odbiór turystów. To kreuje Krosno już nie jako podrzędne miasto turystyczne, miasto tranzytowe, ale jako miasto, mogące wykreować porządny produkt turystyczny i zauroczyć nim ludzi, którzy zwykle je omijali jadąc szybko w Bieszczady - podkreślał Piotr Przytocki, prezydent Krosna.

Relacja filmowa z tegorocznych Karpackich Klimatów i Festiwalu Węgierskiego Wina im. Portiusa niebawem w telewizji Krosno24.pl.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)