Kleszcze należą do gromady pajęczaków. Wyglądają jak małe, czarne pajączki. Aby móc się rozwijać muszą wyssać krew z człowieka lub zwierzęcia. Są jednymi z najbardziej niebezpiecznych pasożytów atakujących człowieka.
Kleszcze najczęściej występują na obrzeżach lasu, przyległych do nich wilgotnych łąkach i zaroślach, w wysokich, nieskoszonych trawach. Głęboko w lesie, a zwłaszcza sosnowym, spotykane są dość rzadko. Na terenie naszego miasta występują praktycznie wszędzie: od parków poprzez ogródki przydomowe, działkowe i trawniki między blokami.
Wybierając się do lasu należy pamiętać o nakryciu głowy (najlepiej kapelusz z szerszym rondem), koszuli z długim rękawem, wysokich butach i spadających na nie długich spodniach. Tak zazwyczaj chodzą leśnicy, osoby, które ze względu na charakter pracy są najbardziej narażone na ukąszenia przez kleszcze. - Ubiór taki ma duże znaczenie, gdyż sprawia, że spadający na człowieka kleszcz najczęściej "ślizga" się po ubraniu i... musi czekać na następną okazję - mówi Edward Marszałek, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Skuteczne bywają też chemiczne środki odstraszające, tzw. repelenty. - Mimo to bywa, że leśniczy wracający z lasu przynosi na sobie kilkanaście kleszczy dziennie - dodaje.
Dlatego bardzo istotne jest, by po powrocie z lasu wziąć prysznic i dokładnie sprawdzić, czy nie mamy wkłutych lub wędrujących po ciele kleszczy.
- Największy "wysyp" kleszczy obserwuje się w kwietniu i w maju. Najbardziej aktywne i widoczne są one w słoneczne dni przy temperaturze 15-20 st. C i wysokiej wilgotności. Latem osłabiają swą aktywność, by wzmóc ją na przełomie sierpnia i września - informuje Edward Marszałek.
W tym roku ze względu na ciepłą zimę, kleszcze zaczęły zbierać swoje żniwo znacznie wcześniej niż zwykle. - Nie wyginęły postacie dorosłe, larwy, nimfy, jaja, bo nie uległy wymrożeniu. Pierwsze przypadki ukąszeń pojawiły się już końcem stycznia, początkiem lutego - informuje lekarz chorób wewnętrznych, specjalista chorób zakaźnych Mariusz Szepelak. W porównaniu z ubiegłym rokiem do krośnieńskiej poradni zgłasza się znacznie więcej ukąszonych przez kleszcze. Dziennie - około 3-5 osób.
Kleszcz może ukąsić wszędzie, choć ma swoje ulubione miejsca: kostki, okolice stawów kolanowych, pachwiny, pachy, piersi, skórę owłosioną za uszami. Samo ugryzienie jest bezbolesne, gdyż kleszcz potrafi je znieczulić.
Co zrobić jeśli znajdziemy na ciele wbitego kleszcza? - Usunąć, zdezynfekować miejsce i obserwować. Jeśli powstaje plama, trzeba sprawdzić, czy rozszerza się na obwód. Jeżeli tak - przyjść do lekarza. Jeżeli nie - można poczekać, powinna zginąć do około 7 dni - tłumaczy lekarz.
Kleszcza przy pomocy pincety (zdecydowanym ruchem, uważając by wyszedł w całości) możemy usunąć sami, zgłosić się do lekarza rodzinnego lub poradni chirurgicznej (w szpitalu przy ul. Korczyńskiej lub prywatnych przy ul. Lewakowskiego i Hutniczej), gdzie usunie go specjalista.
Kleszcze mogą być przenosicielami groźnych mikroorganizmów. Gdy przedostaną się one do ciała człowieka rozpoczną się kłopoty. Jedną z chorób przenoszoną przez kleszcze jest zapalenie opon mózgowych (choroba wirusowa). Przed nim możemy się ustrzec stosując szczepionkę. Jednak przeciwko drugiej, bardzo podstępnej chorobie jaką jest borelioza (choroba bakteryjna) szczepionki nie wynaleziono.
Do niedawna na terenach górskich kleszcze nie stanowiły wielkiego zagrożenia, obecnie i tu zdarzają się przypadki wykrycia boreliozy. - Co roku orzekanych jest około 20 przypadków boreliozy jako choroby zawodowej wśród leśników z terenu RDLP w Krośnie, zaś szacunkowo ocenia się, że problem choroby dotyczy ponad połowy leśników z naszego regionu - informuje Edward Marszałek. Niestety problem może dotknąć każdego z nas, nie tylko leśników. Według danych Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego 18-20 % mieszkańców Podkarpacia miało już kontakt z boreliozą.
- 100-procentowym objawem zakażenia boreliozą jest rumień wędrujący - mówi Mariusz Szepelak. - Jest to zmiana skórna koloru od jasnoczerwonego do fioletowego, kształtu mniej lub bardziej okrągłego. Zewnętrze rumienia jak i jego wnętrze są koloru niezmienionej skóry. Okres wylęgania zmiany trwa od 1 do 90 dni po pokąsaniu przez kleszcze. Brzegi rumienia "wędrują" - rozszerzają się od 2 do 5 cm w ciągu doby. Ze względu na długi okres wylęgania miejsce, w które ukąsił kleszcz należy obserwować. Jeśli pojawi się rumień - iść do lekarza - tłumaczy. Rumień leczy się antybiotykiem. - Należy go brać od 14 do 21 dni. W większości przypadków jest to wystarczające, pod warunkiem, że pacjent rzeczywiście weźmie ten antybiotyk.
Jeżeli pacjent zlekceważy rumień wędrujący, samo znamię zaniknie, ale problem pozostanie i to znacznie poważniejszy. Borelioza pojawi się w trudniejszej do zdiagnozowania fazie rozsianej (późnej). Objawy mogą być bardzo różne, począwszy od bólu stawów, głowy, napięcia mięśni karku, po zaburzenia pamięci, koncentracji, wzroku, mowy, równowagi, rytmu serca, mrowień i drętwień kończyn, depresji i wiele innych. Zdarza się, że pacjenci są leczeni na zupełnie inne choroby, np. stwardnienie rozsiane.
W przypadku takich objawów należy poinformować lekarza o kontakcie z kleszczem. - Niestety standardowe leczenie jakie jest przewidziane w przypadku boreliozy rozsianej, czyli 4-6 tygodniowa antybiotykoterapia jest często nieskuteczna i następują po jej zakończeniu nawroty choroby - mówi znający ten problem z autopsji 39-letni mieszkaniec Krosna.
W jego przypadku wszystko zaczęło się 6-7 lat temu od mrowienia w rękach i nogach. Potem objawy ustąpiły, ale wróciły w znacznie gorszej formie. - Jakieś trzy lata temu zacząłem się czuć słaby, ciągle zmęczony, miałem drżące nogi, problemy z koncentracją, pamięcią, wypowiedzeniem długich zdań, orientacją w terenie. Miałem ciągle piekące, łzawiące oczy, zawroty głowy, stany podgorączkowe, zapalenie nerwu twarzowego - opisuje.
Dla takich ludzi często jedyną szansą jest długotrwałe i kosztowne leczenie kombinacjami antybiotyków do skutku propagowane przez Stowarzyszenie Chorych na Boreliozę (www.borelioza.org). Mimo że leczenie to przynosi pozytywne rezultaty lekarze patrzą na niego sceptycznie, bo zażywanie tak długo leków może być niebezpieczne, w skrajnych przypadkach może nawet prowadzić do śmierci.
Z kuracji tej korzysta również krośnianin. Nie obawia się tych zagrożeń: - Jestem pod stałą obserwacją, robię badania wątroby, analizę krwi. Wyniki mam w normie, znacznie lepsze niż na początku kuracji. Leczenie tym sposobem łączy się z ścisłą dietą, bo istnieje zagrożenie grzybicą. Wymagana jest dieta bezcukrowa, bezdrożdżowa i bez białej mąki. Po 7 miesiącach leczenia czuję się bardzo dobrze, są tylko śladowe objawy choroby.
Poradnia Chorób Zakaźnych w Krośnie mieści się przy ul. Grodzkiej 45, tel.: 0-13 43 74 852. Obowiązkowe jest skierowanie od lekarza rodzinnego.