"Uważają nas za kryminalistów i pijaków. To bzdura". O bezdomności w Krośnie

Niezaradni życiowo, uzależnieni od alkoholu lub uwikłani w trudne relacje rodzinne, w końcu trafiają na ulicę lub do schroniska. Taka sytuacja może przydarzyć się każdemu bez względu na wiek czy status społeczny. Z bezdomności da się jednak wyjść. Przekonują o tym pracownicy krośnieńskiego MOPR-u i schroniska św. Brata Alberta.
Tak wygląda sypialnia w schronisku św. Brata Alberta w Krośnie
Damian Krzanowski

Listopad. To jeden z tych miesięcy, w którym strażnicy miejscy, policjanci, a czasami też pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie (MOPR-u) w Krośnie odwiedzają pustostany, okolice dworca, prowizoryczne altany i tereny ogródków działkowych. To w tych miejscach mogą przebywać bezdomni.

Sprawdzają, w jakich warunkach żyją i czego potrzebują. W sytuacjach kryzysowych wzywają pomoc, pouczają też o zagrożeniach. - Nie tylko niska temperatura czy wilgoć stanowią niebezpieczeństwo dla ich życia czy zdrowia. Również niewłaściwe obchodzenie się z urządzeniami grzewczymi może spowodować zaczadzenie lub poparzenie – mówi Tomasz Wajdowicz, komendant Straży Miejskiej w Krośnie.

GDZIE SZUKAĆ POMOCY DLA OSÓB W KRYZYSIE BEZDOMNOŚCI?
  • 987 – infolinia dla bezdomnych w Wojewódzkim Centrum Zarządzania Kryzysowego
  • 112 – numer alarmowy do służb
  • 986, 13 47 43 607 lub 13 43 204 14 – do Straży Miejskiej w Krośnie

Wybór: bezdomność

Funkcjonariusze przekonują też bezdomnych, że w zimowych miesiącach, kiedy niska temperatura może okazać się zabójcza, warto udać się do schroniska. - Zdarza się, że bezdomność jest świadomym wyborem osoby, a oferowana pomoc spotyka się ze zdecydowanym sprzeciwem. Musimy to uszanować pomimo odmiennego spojrzenia na sytuację – mówi kom. Paweł Buczyński, rzecznik krośnieńskiej policji.

Krośnieńscy policjanci w trakcie akcji liczenia bezdomnych
KMP Krosno

Za przykład może posłużyć historia mężczyzny, który przez wiele lat mieszkał w namiocie zbudowanym z folii. - Nie udało nam się go przekonać do schroniska. W zimie przekazywaliśmy mu paczki. Kupowaliśmy dla niego drewno i podarowaliśmy mu lepszy namiot, który później podrzucił pod śmietnik, aby ktoś bardziej potrzebujący z niego skorzystał. Strażnicy miejscy regularnie przywozili mu jedzenie. Po prostu tak chciał spędzić swoje życie – opowiadają Iwona Wójcik-Druciak, dyrektorka MOPR-u w Krośnie i jej zastępca Jarosław Marek.

WYNIKI OGÓLNOPOLSKIEGO BADANIA LICZBY OSÓB W KRYZYSIE BEZDOMNOŚCI W NOCY Z 28 NA 29.02.2024:
  • 31 042 osób jest w kryzysie bezdomności, w tym 80% to mężczyźni, a 20% kobiety
  • 5% z ogółu to osoby poniżej 18 roku życia
  • najwięcej osób w kryzysie bezdomności jest w województwie pomorskim – 15%, najmniej w województwie podlaskim – ok. 2%, problem bezdomności zwiększył się na Podkarpaciu
  • więcej bezdomnych jest w gminach poniżej 100 tys. mieszkańców – 54%
  • 76% przebywa w placówkach, zaś 21% poza nimi. 3% przebywa w mieszkaniach chronionych, treningowych i wspomaganych
  • 90% ma polskie obywatelstwo, 6% obywatelstwo ukraińskie, pozostałe inne lub w ogóle nie mają

Nie mieszkają za darmo

Zgodnie z ustawą o pomocy społecznej schronienie osobom w kryzysie bezdomności zapewniają gminy. Na terenie Krosna zajmuje się tym Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Zapewnia miejsca w trzech schroniskach: Towarzystwa św. Brata Alberta w Krośnie dla mężczyzn, Akademii Innowacji Społecznych w Gwizdaju koło Przeworska, gdzie są usługi opiekuńcze dla osób wymagających opieki oraz w Dębicy dla kobiet.

- Osoba w kryzysie bezdomności zwraca się do nas z wnioskiem o udzielnie schronienia. Pracownik socjalny przeprowadza z nią wywiad, podczas którego dokonuje wnikliwej analizy sytuacji rodzinnej, zawodowej oraz zdrowotnej wnioskodawcy. W oparciu o diagnozę pracownika socjalnego wydaje się decyzję administracyjną o przyznaniu schronienia w odpowiednim dla danej osoby schronisku – tłumaczy Jarosław Marek, który nadzoruje dział pomocy społecznej.

Pensjonariusze mają do dyspozycji świetlicę, w której mogą pooglądać telewizję
DAMIAN KRZANOWSKI

Dzięki tym procedurom kontrola ośrodków pomocy społecznej nad potrzebującymi ludźmi jest uporządkowana. –Otrzymujemy od ośrodków pomocy społecznej informacje o osobach kierowanych do schroniska. Pozwala nam to lepiej przygotować się na ich przyjęcie, w tym ocenić, czy ktoś może sprawiać trudności. Ważne jest też uregulowanie finansowania pobytu, co usprawnia organizację pracy i umożliwia skuteczniejsze niesienie pomocy – mówi Damian Kolanko, kierownik schroniska św. Brata Alberta w Krośnie.

Od 2019 roku po nowelizacji prawa bezdomni płacą połowicznie za schronisko według ustalonych przepisów.  W Krośnie stawki określa uchwała Rady Miasta. - Osoby w kryzysie bezdomności posiadają swoje dochody, np. emerytury, renty, zasiłki. I to z tego dochodu częściowo jest opłacany ich pobyt. Pozostałą część płaci gmina, w której bezdomny jest zameldowany na pobyt stały -mówi Iwona Wójcik-Druciak, dyrektorka MOPR-u.

Damian Kolanko ze schroniskiem św. Brata Alberta jest związany od wielu lat. Zanim został kierownikiem, udzielał się jako wolontariusz, a następnie pracował jako stażysta i opiekun 
DAMIAN KRZANOWSKI

Przekrój społeczeństwa

Obecnie w placówce św. Brata Alberta w Krośnie przebywa ponad 20 bezdomnych. Są to mężczyźni z miasta (ok. 16 osób) i okolic (Haczów, Rymanów, Miejsce Piastowe, Korczyna, Iwonicz, Jasło).

Do schroniska trafiają osoby w różnym wieku i z różnym wykształceniem. Są wśród nich budowlańcy, płytkarze, elektrycy, ale też osoby po studiach. Niektórzy pracują na etat lub chwytają się dorywczych prac, inni pobierają zasiłki, renty albo emerytury. Wśród nich są osoby uzależnione od alkoholu i narkotyków, które w przeszłości stosowały przemoc domową lub takie, które niedawno opuściły zakład karny albo dom dziecka.

Spora jest grupa ludzi życiowo niezaradnych. –Takich osób jest coraz więcej. Na przykład nie potrafią odnaleźć się w rzeczywistości po śmierci małżonka – podkreśla Damian Kolanko, kierownik schroniska i dodaje, że wśród bezdomnych jest też coraz więcej kobiet.

Jednym z 20 mężczyzn, którzy mieszkają w krośnieńskim schronisku Brata Alberta, jest pan Wojciech. Gdy go poznaję, siedzi na krześle w korytarzu i czyta książkę. – To takie połączenie historii, science fiction i folkloru. Lekka i przyjemna literatura – tłumaczy i dodaje, że powieści wypożycza z pobliskiej biblioteki.

Bez dachu nad głową został w sierpniu tego roku. Powodem były sprawy rodzinne, o których nie chce mówić. Na pytanie, jak mu się mieszka w placówce, odpowiada: - Nie narzekam. Towarzystwo jak towarzystwo. Są przekonania, że mieszkają tutaj tylko pijacy czy kryminaliści. To bzdura. Każdy swoje w życiu przeszedł. Żyjemy w zgodzie, nie wywyższamy się, nie kombinujemy. Trochę jest ciasno, bo budynek nie jest duży, ale jedzenie za to bardzo dobre.

Aneks kuchenny dla pensjonariuszy, w którym mogą sobie przygotować drobne posiłki i napoje
DAMIAN KRZANOWSKI

Życie w schronisku toczy się według określonego rytmu. - Każdy ma tutaj swoje obowiązki, które zależą od wieku i sił. Sprzątamy, obieramy warzywa, przygotowujemy obiad. Niektórzy idą do pracy. Ci, co zostają, pomagają, czytają, oglądają telewizję, siedzą w Internecie, idą na spacer – dodaje 47-letni Marcin. W schronisku mieszka od roku. Zmusiła go do tego sytuacja finansowa. - Dom, który miałem, uległ dewastacji i wymaga remontu, na który brakuje mi pieniędzy.

Mimo że odnajduje się w placówce, nie ma zamiaru spędzić w niej reszty życia. – Lepsze to niż mieszkanie na ulicy. Aby myśleć o przyszłości, muszę mieć dach nad głową i ciepłe posiłki – mówi i dodaje: - Przebywają tutaj ludzie, którzy popełnili w życiu wiele błędów i teraz ponoszą tego konsekwencje. Wielu miało problemy z alkoholem czy uwikłało się w nieudane związki. Straciło mieszkania i znalazło się na ulicy. Używki dotykają każdego, od ludzi bogatych po biednych. Według niego schronisko jest "parasolem" dla swoich pensjonariuszy, który chroni ich przed alkoholem i narkotykami.

Żelazną zasadą pobytu w placówce jest bowiem zachowanie trzeźwości pod każdym względem. Dlatego nie są przyjmowane osoby będące pod wpływem alkoholu lub środków psychoaktywnych. Powrót z każdego wyjścia pensjonariusza poza teren schroniska kończy się badaniem alkomatem, najczęściej przy bramce. - Jeśli okazuje się, że dana osoba jest nietrzeźwa, wysyłamy ją na przymusowy spacer do wytrzeźwienia. Następnie rozmawiam z nią, aby przypomnieć jej o zasadach regulaminu i podkreślić konieczność ich przestrzegania – mówi Damian Kolanko.

Wydalenia zdarzają się bardzo rzadko i są konsekwencją braku poprawy ze strony pensjonariusza. I chodzi tutaj nie tylko o nadużywanie alkoholu, ale też o agresywne zachowania, które mogą być zagrożeniem dla bezpieczeństwa pozostałych podopiecznych i kadry.

Ci, którym się udało i ci, którym nie

Jednym z głównych zadań schroniska jest usamodzielnienie i adaptacja podopiecznych do życia w społeczeństwie. W trakcie swojego pobytu uczą się gospodarowania czasem i pieniędzmi, walczą z nałogami. W placówce są organizowane zajęcia z aktywizacji zawodowej czy z problematyki uzależnień. Pensjonariusze otrzymują też psychologiczne wsparcie, pomoc w załatwianiu spraw w urzędach czy motywację do walki o swoje lepsze jutro. 

Z powodu braku miejsca pomieszczenie w schronisku, które do tej pory służyło modlitwie, przemieniono na dodatkową sypialnię
Damian Krzanowski

- Z bezdomności da się wyjść – przekonuje Iwona Wójcik-Druciak, dyrektorka MOPR-u. I faktycznie - niektórym się to udaje. W schronisku były już osoby, które zmieniły swoje życie. Potrzebna jest jednak ciężka praca i często trudna walka z nałogiem.

Jeden z naszych podopiecznych trafił do schroniska z ulicy, gdzie żebrał, zmagając się jednocześnie z problemem alkoholowym. Udało mu się pokonać nałóg. Najpierw uzyskał stały zasiłek, ale później postanowił z niego zrezygnować, podejmując pracę na etat. Pracuje do dziś, otrzymał mieszkanie od Miasta, a do nas przychodzi na obiady – mówi Damian Kolanko.

Jednak są też osoby, którym się nie udało. - Mieliśmy podopiecznego, który był prawnikiem. Niestety, alkohol i dopalacze doprowadziły go do upadku, aż został usunięty z wykonywania zawodu. Nie zdołał pokonać nałogu i już nie żyje. Był dobrym, pomocnym człowiekiem, ale uzależnienie go zniszczyło – opowiada kierownik schroniska.

Potrzebne nowe lokum

Schronisko to stały element osiedla Markiewicza. Niesie pomoc, ale samo też jej potrzebuje. Głównym problemem jest jego siedziba. To zwykły dom mieszkalny, który przy większej liczbie bezdomnych, robi się za ciasny.

- Zgodnie z metrażem w schronisku powinno przebywać 16 osób. Obecnie ze względu na zimową porę, która niesie ze sobą zagrożenia dla życia i zdrowia bezdomnych, jest ich więcej – mówi Damian Kolanko. Kierownikiem schroniska został w 2018 roku. Wcześniej był tutaj wolontariuszem, stażystą i opiekunem. Praca to dla niego przede wszystkim misja. - Gdy zaczynałem, myślałem, że zbawię cały świat. Rzeczywistość szybko to zweryfikowała. Czasami trzeba podejmować szybkie, a zarazem trudne decyzje.

Schronisko otwarto w 1999 roku. - Wtedy było niewielu bezdomnych. Z roku na rok zaczęło ich przybywać
Damian krzanowski

Ma nadzieję, że w przyszłości uda się znaleźć większy budynek, który będzie mógł pełnić funkcję nowoczesnego schroniska, dostosowanego do potrzeb mieszkańców. Chciałby, aby w nowym lokum znalazło się miejsce na pralnię, suszarnię, świetlicę, siłownię, kaplicę oraz ogród, a także osobne miejsce dla kobiet. – Problem alkoholowy u pań narasta, a wraz z nim przypadki utraty mieszkań – mówi.

Kierownik chciałby na budowę lub adaptację nowego budynku pozyskać 80% bezzwrotnej pożyczki z Banku Gospodarstwa Krajowego. Jednak wciąż brakuje części środków, dlatego apeluje o wsparcie ludzi, firm i organizacji, które mogą pomóc w zebraniu brakującej kwoty. - Taka inwestycja wymaga dużych nakładów finansowych, ale wierzę, że przy wsparciu osób o wielkich sercach uda nam się stworzyć miejsce, które będzie bezpiecznym azylem dla najbardziej potrzebujących. 

Schronisku można pomóc, wpłacając pieniądze na konto:

Na przekór stereotypom

W społeczeństwie wciąż są żywe pewne stereotypy dotyczące bezdomnych. Zarówno kadra oraz pensjonariusze schroniska, jak i pracownicy MOPR-u zgodnie twierdzą, że stereotypy trzeba łamać.

Damian Kolanko przypomina historię, która wydarzyła się kilka la temu w czasie jednej z kwest na cmentarzu komunalnym. – Jeden pan odmówił wsparcia, tłumacząc, że na pijaków pieniędzy nie daje. Pani Maria, poprzednia kierownicza schroniska, która była przy tym, powiedziała, że ani jeden zebrany grosz nie jest przeznaczany na alkohol i zaprosiła go do nas. Mężczyzna przyszedł, zobaczył i zmienił zdanie – opowiada.

Kierownik Damian Kolanko zaznacza, że schronisku przydałaby się nowa, większa siedziba, bo osób w kryzysie bezdomności wciąż przybywa
DAMIAN KRZANOWSKI

Kierownik zaznacza, że pieniądze z kwest i darowizn są przeznaczane na utrzymanie schroniska i na zapewnienie jego pensjonariuszom jedzenia, odzieży i podstawowych artykułów higienicznych. - Takie spotkania jak wizyta tego pana są niezwykle wartościowe. Dają możliwość rozwiania mitów i pokazania, że schronisko to miejsce, w którym ludzie odzyskują szansę na normalne życie. Często wystarczy otwartość i jedno spojrzenie na rzeczywistość, by zmienić postrzeganie takich osób.

W ramach walki ze stereotypami zmienia się też nazewnictwo, podobnie jak w przypadku osób z niepełnosprawnościami. Mówimy już nie o osobach bezdomnych, ale w kryzysie bezdomności. - Jest to ważne, bo w ten sposób nie stygmatyzujemy tych ludzi. Chodzi o to, żeby budziła się w nich świadomość, że sytuacja, w której się znaleźli, jest przejściowa – dodaje Iwona Wójcik-Druciak, dyrektorka MOPR-u. – Dzięki temu społeczeństwo też inaczej ich postrzega.

KOMENTARZE
KOMENTARZE WYRÓŻNIONE
rafal
10.12.2024 18:48

Skoro jest możliwość uzyskania bezzwrotnej pożyczki to lokalne firmy mają możliwość pokazania się z dobrej strony i wspracia schroniska w budowie nowej siedziby.

rafal
na forum od listopada 2017
WSZYSTKIE KOMENTARZE (2)