Aniela Pelczar urodziła się w Korczynie. Dzieciństwo spędziła w "Dębinie" w pobliżu Spornego.
Jej rodzice byli właścicielami niewielkiego gospodarstwa i małego młyna nad potokiem Morcinek. Jak wspomina pani Aniela, jej dziadek Półchłopek był najpierw stangretem [służący powożący bryczką, woźnica - przyp. red.], a po ożenku z jej babcią (z domu Winiarska, pochodziła z Działów - przysiółka Korczyny) otrzymał ziemię i został gajowym "dębiny" w posiadłości hrabiego Szeptyckiego.
Jedyna córka z tego związku Julianna - mama jubilatki - urodziła dziesięcioro dzieci. Ojcem był pochodzący ze Spornego Jędrzej Pelczar. Los nie był jednak łaskawy dla tak licznej rodziny. W czasie pierwszej wojny światowej w lipcu 1918 r. na froncie w Tyrolu zginął ojciec. Został on pochowany niedaleko miejsca w którym zginął w Primolano nad rzeką Padwą we Włoszech. W czasie tej wojny zginął również najstarszy brat Anieli - Andrzej, który był niskiej rangi podoficerem.
Załamana tymi wszystkimi niepowodzeniami i zmożona chorobą mama Anieli - Julianna zmarła w 1920 r., gdy z pozostającego w domu rodzinnym rodzeństwa najstarsza córka Katarzyna miała 20 lat, a najmłodsza Weronika 8 lat. Rodzeństwo szybko opuszczało dom rodzinny w celu poszukiwania pracy i usamodzielnienia się. Tak było również z Anielą, która w wieku 16 lat trafiła do Krakowa, gdzie pracowała jako niania, a później przez wiele lat jako kucharka w Instytucie Reumatologii w Krakowie. Nie założyła własnej rodziny, po tym jak podczas okupacji, jej narzeczony zginął w obozie koncentracyjnym.
Po przejściu na emeryturę powróciła w 1970 r. w rodzinne strony do Krosna gdzie zamieszkała u swojej siostrzenicy Władysławy Gazda pomagając w wychowaniu jej dzieci, a później wnuków.
Pomimo pogarszającego się słuchu i wzroku, wiele wspomnień zostało w pamięci jubilatki.
Pytana o sposób i receptę na tak długie życie, mówi że zawsze należy być pogodnym, przychylnie nastawionym do bliźnich i świata. Jeżeli chodzi o odżywianie, to od młodości (może i z panującej wówczas biedy) było ono oparte o naturalne produkty dostępne w gospodarstwie. Zaleca spożywać produkty proste, mało przetworzone, dużo surówek, ciemne pieczywo, wszelkiego rodzaju kasze, szczególnie gryczaną, szpinak, zupy szczawiowe. Uwielbia ryby, a przyrządzanie wigilijnego karpia było jej domową specjalnością.
Te nabyte w dzieciństwie nawyki co do sposobu odżywiania, jak również zalecenia ówczesnych krakowskich lekarzy starała się stosować w swoim życiu i przekazać rodzeństwu w czasie przyjazdów na urlop do Korczyny. Nigdy nie paliła papierosów, za to zawsze twierdziła, że kieliszek dobrej nalewki (najlepiej miodówki) nigdy nie zaszkodzi jeżeli jest się zdrowym i nie ma przeciwwskazań lekarskich.
W swoim życiu prawie nigdy poważniej nie chorowała, a drobne niedomagania leczyła znanymi ziołami i popularnymi farmaceutykami. Rodzina jubilatki uważa jednak, że oprócz tych żywieniowych zaleceń, długowieczność i zdrowie musi być zawarte w genach. Z rodzeństwa jubilatki Katarzyna przeżyła 82 lata, Albina 96 lat, Jan 93 lata, Ludwik 76 lat, Weronika 88 lat, a Maria Kuliga ma obecnie 96 lat - żyje i mieszka w Korczynie.