Imiona mają tutaj swoją wagę. Najlżejsze jest imię Hani, waży zaledwie 600 g. Dalej jest Tadzio (1015 g), Wiktorek (1270 g), Zuzia (1430 g) oraz kilka kolejnych imion, aż do najcięższej (1780 g) Julci, której waga jest i tak niemal dwukrotnie mniejsza niż ta, z którą dziewczynka powinna się urodzić. I z którą pewnie by się urodziła, gdyby nie to, że Julcia przyszła na świat wcześniej niż planowano, tak jak każdy wcześniak, którego zdjęcie znajduje się tablicach wiszących przed wejściem do Pododdziału Intensywnej Terapii Noworodków krośnieńskiego szpitala.
- Niska waga urodzeniowa to tylko jeden z problemów wcześniaków. Gdy przychodzą na świat, ich organizmy są niedojrzałe, czasami skrajnie. Walka o ich życie jest długa i trudna – opowiada Władysława Maciejkowicz, pielęgniarka oddziałowa. Zanim staniemy przed tablicą ze zdjęciami uratowanych dzieci, wcześniej obejrzymy sprzęt, który pomaga tę walkę wygrać. To m.in. aparat wykonujący przezciemiączkowe USG mózgu, respirator i nowoczesny inkubator hybrydowy, z jednej strony doskonale imitujący wewnątrzłonowe warunki, a z drugiej pozwalający na ograniczenie do minimum czynników ryzyka podczas wykonywania zabiegów pielęgnacyjnych przy maleńkim pacjencie.
To najnowsza generacja sprzętu, który trafił na oddział dzięki Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Na Oddziale Noworodkowym wcześniej pracowało kilka kolejnych inkubatorów, najnowocześniejszych jak na owe lata. - Obecnie, dzięki środkom unijnym, sytuacja nieco się polepszyła, ale jeszcze kilkanaście lat temu gdyby nie WOŚP, nie mielibyśmy żadnego nowego sprzętu. Pamiętam, jak pod koniec lat 90. trafiły do nas pierwsze zakupione przez nich inkubatory. To była rewolucja, bo te które mieliśmy, przypominały zwykłe cieplarki – wspomina oddziałowa.
- Tutaj mamy tylko te dzieci, których fotografie dostaliśmy od rodziców. Wcześniaków uratowanych dzięki fundacji Jurka Owsiaka było o wiele więcej – mówi, patrząc to na tablicę, to na świecący nad nią neon-serce z logo Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Trzustka Kuby bardzo szybko się popsuła, chłopiec nie skończył nawet czterech lat. Cukrzycę typu 1 lekarze diagnozują u niego w 2003 roku. Od tej pory malec nie będzie mógł jeść kiedy chce, ile chce i czego chce. Będzie jadł tzw. wymienniki - ściśle wyliczone i zaplanowane godzinowo posiłki, dopasowane do podawanych mu pięć razy dziennie dawek insuliny, której jego organizm w ogóle nie produkuje. O cukierku czy kostce czekolady między posiłkami nawet nie ma co marzyć.
Na początku rodzice aplikują mu insulinę w klasycznych zastrzykach. Szybko przechodzą na tzw. peny, ułatwiające podanie hormonu, który mogą odtąd wstrzykiwać w dowolne miejsce ciała dziecka. Najmniejsze choćby odstępstwo od posiłkowego reżimu wciąż nie wchodzi jednak w rachubę.
Do czasu. W 2005 roku, po 13. finale WOŚP, która zagrała m.in. z myślą o nowoczesnych metodach leczenia dzieci, Kuba otrzymuje z fundacji Jurka Owsiaka pompę insulinową. Dzięki niej utrzymanie prawidłowego stężenia cukru we krwi jest prostsze, dawkowanie insuliny dziesięciokrotnie dokładniejsze, a pory i skład spożywanych przez Kubę posiłków o wiele dowolniejsze. - To było inne życie – wspominają rodzice prawie dorosłego dzisiaj młodzieńca. - Nie tylko ze względu na dowolność posiłków. Wcześniej Kuba kłuty był kilkakrotnie dziennie, miał dosłownie siwe rączki, uciekał przed zastrzykami. Używanie pompy oznaczało tylko jedno wkłucie na trzy dni.
W 2005 roku pompa insulinowa kosztowała 15 700 zł. - Gdybyśmy musieli ją kupić, to byłby dla nas ogromny wydatek – nie ukrywają rodzice Kuby. - Ale to nie pieniądze byłyby największym problemem – zastrzegają. - Takiego sprzętu w Polsce po prostu nie było, to Owsiak pierwszy sprowadził go do kraju.
Pompa, którą Kuba otrzymał z fundacji Jurka Owsiaka, działała 7 lat. Wysłużony sprzęt nadal znajduje się w domu chłopca. Trafił z powrotem do niezniszczonego pudełka z czerwoną nalepką w kształcie serca. Wygląda w nim jak cenna pamiątka po podarowanej Kubie względnej normalności życia. W jej kontynuacji nastolatkowi pomaga nowa pompa. Sprzęt praktycznie nie różni się od tego, który 12 lat temu sprezentowała mu WOŚP. Różnica jest tylko jedna: - Nowsze pompy mają menu w języku polskim – mówią rodzice Kuby. - Tamte nie miały. Sprzęt dostosowano do polskiego rynku dopiero wówczas, gdy WOŚP upowszechnił leczenie cukrzycy pompami. Zresztą nie chodzi wyłącznie o pompy – w szpitalach i przychodniach ruszył cały program leczenia, którego wyniki były na bieżąco monitorowane. Jurek Owsiak znacznie przyspieszył wprowadzenie tego, co dzisiaj jest absolutnym standardem.
Zosia długo opiekowała się mężem. Miał raka. Chodziła wokół niego najpierw o jednej lasce, potem o dwóch. Wszczepiono jej endoprotezy bioder. 12 lat temu mąż zmarł. Została sama. W kwietniu minie rok, odkąd przewróciła się i złamała nogę. Świat 89-latki skurczył się do łóżka w krośnieńskim Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym (ZOL). I już się nie rozkurczy.
Obok leży Kazia, 85-latka, "cała chora", a w pokoju dalej cierpiąca na ciężką osteoporozę 72-letnia Janinka. One także resztę życia spędzą w łóżkach. Nic więc dziwnego, że właściwie jedyne, czego od tego życia obecnie chcą, to to, żeby łóżka były wygodne. Na szczęście te, na których leżą, są bardzo komfortowe. Wiedzą, co mówią, mają porównanie, bo każda z nich żyła wcześniej w innym łóżku.
Najwięcej o zaletach łóżek, które w lecie 2015 zakład otrzymał od WOŚP, może jednak powiedzieć Jurek (l. 75). - Ja to chyba na wszystkich łóżkach tutaj leżałem – uśmiecha się pacjent z trzyletnim stażem pobytu i bardzo długą listą schorzeń. - Na tym leżę od półtora roku i nie ma porównania. W łóżkach starego typu są dwie listwy, akurat pod krzyżami. Nie pomagał materac, nie pomagały dwa koce. Mordowałem się na nich, dostawałem odleżyn, zwłaszcza że mam amputowaną nogę, więc nie mogę się położyć na boku. A te łóżka od Owsiaka są naprawdę rewelacyjne.
Jeszcze jedną zaletę WOŚP-owych łóżek dokłada Marzena Guzik, kierownik ZOL-u: - Łóżka mają regulację pozycji na pilota. Większość pacjentów może więc sama zmienić ich położenie i nie musi już wzywać za każdym razem pielęgniarki. A jeśli nie wezwie jej kilka, czy kilkanaście razy w ciągu dnia, to o tyle więcej czasu mamy na inne obowiązki.
Oprócz 20 łóżek WOŚP kupiła dla ZOL-u podnośnik mobilny z funkcją ważenia pacjentów, wózek kąpielowy, 5 specjalistycznych materaców przeciwodleżynowych, nowoczesny ciśnieniomierz oraz wózki inwalidzkie. Sprzęt za prawie 130 tys. zł, który poprawił komfort pacjentów i ułatwił pracę personelu.
- Chyba nie trzeba specjalnie namawiać, wystarczy zobaczyć, jak WOŚP nam pomógł, i wtedy będzie oczywiste, że warto wspierać Orkiestrę – mówi Marzena Guzik.
Gdyby jednak wciąż nie było to oczywiste, inny rodzaj zachęty ma Jurek: - Pomagajcie, bo nigdy nie wiadomo, czy sami kiedyś nie będzie musieli z tego sprzętu skorzystać.
*
W niedzielę 15 stycznia Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagra już po raz 25.
W ciągu poprzednich finałów WOŚP zebrała i przekazała na wsparcie polskiej medycyny sumę ponad 720 mln zł.
Dzięki Orkiestrze do krośnieńskiego szpitala trafił sprzęt o wartości 1,2 mln zł.
Zebrane w czasie tegorocznego finału środki przeznaczone zostaną na zakup sprzętu dla oddziałów dziecięcych oraz zapewnienie godnej opieki seniorom.