Robią kilometry na motorach. Żeby świat usłyszał o Michale

- Go Niki. Wszystkie moje wyprawy są nierozłącznie związane z tym pragnieniem – mówi Renata. I opowiada. O wypadku syna, który zmienił życie całej rodziny. I o wyprawach motocyklowych, które odbyła z mężem, z myślą, że Michał będzie chodził.
Renata i Zbigniew Święcińscy w Mongolii pod pomnikiem Czyngis Chana
archiwum święcińskich

Przygoda Renaty Święcińskiej z motocyklem zaczęła się 9 lat temu. Dobrą chwilę wcześniej rodzinne hobby zapoczątkował jej mąż, Zbigniew. – Pierwszy motocykl  kupił kilkanaście lat temu od swojego przyjaciela, w tajemnicy przede mną - wspomina architekt z Krosna. – Jeździłam z nim jako plecaczek. Ale w pewnym momencie sama zapragnęłam spróbować.

Przez kilka lat Renata jeździła yamahą. To był motocykl, nad którym była w stanie w pełni zapanować. Na nim pojechała na Lazurowe Wybrzeże czy do Monte Carlo. Na typowej szosówce na krótkie dystanse obtłukło ją nieziemsko tylko w Rumunii. – Drogi były naprawdę kiepskie. Ale walory widokowe i wrażeniowe były ważniejsze – mówi moja rozmówczyni, przenosząc się myślami kilka lat wstecz.

W 2014 roku przesiadła się na duży, jak sama mówi, męski motocykl turystyczny BMW GS 1200. I wtedy przyszła pora na kraje Nadbałtyckie. Renata i Zbigniew chcieli zobaczyć Litwę, Łotwę i Estonię, poczuć klimat tych miejsc. Ale wyprawa skończyła się szybciej i nie dotarli do Estonii. Byli dopiero w Rydze, kiedy dowiedzieli się o tragicznym wypadku starszego syna.

Upadek

Michał od lat fascynował się downhillem. Ta ekstremalna odmiana kolarstwa górskiego była jego miłością. – Na osiemnaste urodziny wyprosił od nas pierwszy rower, który, jak się okazało, kompletnie nie sprostał jego oczekiwaniom – opowiada z lekkim uśmiechem mama rowerzysty. Dlatego po pierwszym roku studiów przyszły architekt wyjechał do Szwecji, gdzie przez dwa miesiące pracował przy budowie metra w Malmo. Za zarobione pieniądze, zamiast używane auto, kupił sobie wymarzony rower do downhillu.

Michał własnoręcznie stworzył trasę downhillową w Czarnorzekach, niedaleko Prządek. Teraz korzysta z niej wielu rowerzystów z Podkarpacia i nie tylko. – Brał nasz samochód, podkradał łopatę z garażu i cały dzień przesiadywał w lesie, tworząc trasy. Nigdy nie miał poważnej kontuzji, czasem tylko „napadało go drzewo” – znowu z uśmiechem wspomina Renata.

- Wiedzieliśmy, że jest to sport ryzykowny. Ale to, co mogliśmy zrobić jako rodzice, to na każdą okazję dawać mu sprzęt: ochraniacze na szyję i ręce, zbroję, kask. Michał był w pełni wyposażony – tłumaczy mama sportowca, popijając co jakiś czas gorącą herbatę.

W sierpniu 2014 roku Michał poleciał do Kanady jako dziennikarz sportowy – prowadził z kolegą doceniany blog Suck My Bars. Mieli opracować reportaż po największych zawodach downhilowych świata w Wissler. To zapewniało im wstęp na wszystkie trasy.

Ostatniego dnia, podczas rekreacyjnego przejazdu, Michał nieszczęśliwie spadł z roweru i upadł na głowę. Złamał kręgosłup w odcinku szyjnym C7 z uszkodzeniem rdzenia kręgowego.

Renata i dwa GS-y - wierni towarzysze podróży
zbigniew święciński

Wstawanie

- Z Rygi do Polski wracaliśmy 1,5 dnia. To wtedy tak naprawdę zaczęła się wyprawa I GO for NIKI. Ciągła jazda i tylko jedna myśl – żeby Michał chodził. Tak Renata wspomina pierwsze chwile po otrzymaniu informacji o wypadku. Czas na łzy znalazł się dopiero w domu. Jednocześnie trzeba było załatwiać mnóstwo formalności związanych z ubezpieczeniem i transportem Michała do Polski. A później borykać się z nierzetelnością szpitalnego personelu i chronić syna przed słowami, które mogły go zranić, a nawet zabić.

Tak się prawie stało, gdy jeszcze w Kanadzie powiedziano mu, że nie będzie chodził. – Niki zadzwonił do mnie w nocy i krzyczał, że nie czuje rąk, nie czuje nóg. Że jest kaleką – mówi Renata o najstraszniejszym telefonie w swoim życiu. Jej syn się załamał, dostał zachłystowego zapalenia płuc. Lekarze walczyli o niego przez 10 dni.

Jeszcze trudniej było w ośrodku w Reptach, ponoć najlepszym w Polsce. Lekarze już na początku nie zastosowali się do zaleceń personelu z Kanady. To spowodowało kolejne komplikacje, operację, kolejne, bezsensowne cierpienie Michała. Dlaczego?

- Często ludziom się wydaje, że jeśli ktoś złamał kręgosłup, „tylko” nie może chodzić. A, jak mówi Michał, to jego najmniejszy problem – mówi Renata. I dalej tłumaczy - Rdzeń jest najszerszy w odcinku szyjnym, bo tam jest najwięcj nerwów. Później rozchodzą się one do wszystkich części ciała i odpowiadają za funkcje życiowe organizmu - funkcje czucia wewnętrznego i zewnętrznego, powierzchniowego i głębokiego. Funkcje oddechowe, pokarmowe i fizjologiczne. I te ostatnie stanowią dla pacjenta największy problem.

Na szczęście, znaleźli się ludzie, którzy umieli odpowiedzieć na podstawowe pytania rodziny Święcińskich i podtrzymać ich na duchu. Był to między innymi Krzysztof Cegielski, żużlowiec, który w 2003 roku znalazł się  w podobnej do Michała sytuacji. Przekonywał Renatę, żeby nie tracić nadziei. Że człowiek ma w sobie niesamowite pokłady sił i energii. I że granice jego możliwości przesuwają się w trakcie rehabilitacji, coraz dalej i dalej, dlatego zawsze można nauczyć się chodzić

Mount Everest

Pięć miesięcy po wypadku Michał znalazł się w Krakowie. - Oddaliśmy syna w ręce wspaniałego człowieka, dr fizjoterapii Szymona Pasiuta. Niki ufa jemu i jego zespołowi. A to jest najważniejsze – wyjaśnia Renata. – Ogarnęliśmy całą logistykę jego codziennego życia: lekarzy, lekarstwa, terapię, rehabilitację, opiekę – wymienia. - Staraliśmy się żyć normalnie, ale od 19 sierpnia 2014 nasze myśli cały czas były przy Michale.

Po prawie roku takiego życia Święcińscy byli ogromnie zmęczeni i - po ludzku -  potrzebowali odpocząć. Wtedy Renacie przyszła myśl, aby skończyć ich Podróż Nadbałtycką. Kiedy mąż zaproponował „przynajmniej” Finlandię, w jej głowie pojawiła się kolejna myśl: Nordcapp. Jeśli dojadę na Nordcapp, Michał będzie chodził.

I mimo, że wyprawa wymagała czasu, pieniędzy i zdystansowania się do osądów znajomych, Renata zaczęła robić wszystko, aby się udała. Wiedziała, że jeśli wierzy w powrót Michała do zdrowia, muszą dojechać na Przylądek Nordcapp, najbardziej wysuniety na północ punkt w Norwegii. I tak Renata i Zbyszek Święcińscy odbyli swoją „pielgrzymkę” w intencji syna na Mount Everest motocyklistów.

1000 km za 1 krok

Dwa lata później rodzice Michała wybrali się do Gruzji, na jedną z siedmiu najtrudniejszych tras świata. - Tam było wszystko - piasek, kamienie, wyłomy skalne - nierówności, które mogły w każdej chwili sprawić, że położymy się razem z motocyklem. Do tego agrafki – bardzo wąskie i kręte drogi – tak Renata wspomina jazdę po nieutwardzonych drogach wzdłuż granicy z Azerbejdżanem. – Chyba nauczyłam się upadać – dodaje po chwili namysłu. – Tylko raz, kiedy dałam nura w piasek, już nie wytrzymałam i się popłakałam.

Po takich upadkach kobieta prowadząca „męski motocykl” lepiej rozumiała syna, o którym myśl motywowała ją do jazdy: - Wysiłek mój i Michała musiał być współmierny. Dlatego moje 1000 km to miał być jego 1 krok na rehabilitacji – tłumaczy.

Wschód do tego stopnia zafascynował Renatę, że postanowiła wybrać się aż nad Bajkał. Chciała zaczerpnąć dla Michała energię ze źródła życia, jak nazywane jest najstarsze i najgłębsze jezioro na świecie.

Jedyna utwardzona droga prowadząca do Wierszyna - wioski niedaleko Irkucka w Rosji
zbigniew święciński

Święcińscy jechali przez Kijów, Moskwę, następnie - transportując motocykle koleją transsyberyjską - do Irkucka. Kolejnymi punktami na ich trasie była Wierszyna (do której prowadzi jedna, jedyna droga utwardzona), Bajkał, Ułan Ude i Mongolia. Tam wędrowców czekało między innymi 30 km jazdy po kamieniach, na których motocykl tańczył jak szalony. Dzięki tej drodze przez mękę, jak wspomina ją Renata, małżeństwu udało się przekroczyć ostatnią rzekę w Mongolii „tylko” w godzinę. – To była nasza nagroda za trud jazdy po kamienistej, niewyjeżdżonej drodze. Wierzę, że na Michała też gdzieś czeka nagroda za jego wieloletni trud – Renata konkluduje opowieść o ostatniej wyprawie.

Tankowanie na pustyni. Płatność gotówką
renata święcińska

GO NIKI

Wyprawę na Syberię i Mongolię sponsorowała firma Fakro i była objęta patronatem BMW Sikora z Bielsko Białej. Renata i Zbyszek przejechali 11 075 km. Z wcześniejszymi wyprawami na Nordkapp i do Gruzji - łącznie ok. 28 000 km. – Ale nasza wyprawa I GO for NIKI nie zakończyła się – konkluduje Renata. – Trwa każdego dnia poprzez nasze codzienne obowiązki. I będzie trwała, dopóki Michał nie osiągnie swojego celu - powrotu do zdrowia.

Michał i jego napędzany ręcznie rower. Mimo wypadku pozostał wierny swojej miłości
facebook.com/el.nikifor

 Obecnie Michał samodzielnie, z nogami włożonymi do specjalnych ortez i przy pomocy chodzika, jest w stanie przejść ponad 60 cm. Miernikiem są płytki na podłodze ośrodka rehabilitacyjnego. Jak mówi jego mama, jest już za pierwszą fugą, idzie do drugiej. Niki Nikifor prowadzi też ręczny samochód i rower, który mimo wszystko został jego miłością. Poza tym w miarę możliwości czasu (bo każdy dzień do 14 jest zajęty rehabilitacją) wspomaga rodzinną firmę architektoniczną.

Montuje też filmy. Oczywiście o tematyce sportów ekstremalnych.

MOŻESZ POMÓC
  •  Rehabilitację Michała wspomaga finansowo Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Słoneczko”. Aby pomóc Nikiemu wrócić do zdrowia, można wpłacić darowiznę na konto fundacji lub przekazać 1% podatku dla Nikifora na konto Fundacji „Słoneczko” (Spółdzielczy Bank Ludowy w Zakrzewie, oddział Złotów, nr konta: 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010) z dopiskiem: (subkonto) 651/S, Michał Święciński- darowizna
  • Fundację można również zasilić, kupując obrazy - cegiełki Zbigniewa zainspirowane wyprawami motocyklowymi. Przykładowe dzieła można zobaczyć na stronie Zbigniew Święciński - Malarstwo na Facebooku

KOMENTARZE
KOMENTARZE WYRÓŻNIONE
Niki_Manifesto
17.11.2018 23:12

To wspaniałe, ile mama może unieść dla dobra swojego dziecka. On nie będzie chodził - czas przyszły to niekostruktywne nastawienie na dużą odległość. On już chodzi. Taki jest projekt, który teraz krok po kroku realizuje. W pewnym układzie współrzędnych czasoprzestrzeni chodzi o własnych siłach, jest w pełni sprawny.

Niki_Manifesto
na forum od listopada 2017
WSZYSTKIE KOMENTARZE (2)