Reforma edukacji: co z krośnieńskimi gimnazjami?

- Boli mnie, gdy ktoś z rządu mówi, że reforma jest doskonale przygotowana, a jak coś nie wyjdzie, to będzie to wina samorządów - komentuje wchodzącą w życie od 1 września reformę oświaty wiceprezydent Krosna Bronisław Baran, którego zapytaliśmy, jakie zmiany czekają krośnieńskie szkoły. O ocenę nadchodzących zmian poprosiliśmy także dyrektorów szkół.
Gimnazja w Krośnie włączone zostaną w struktury szkół, przy których istniały. Żadne nie zostanie zlikwidowane

W poniedziałek (9.01) prezydent Andrzej Duda podpisał uchwałę wprowadzającą w życie reformę edukacji. Środowiska nauczycielskie do ostatniej chwili miały nadzieję, że zablokuje przygotowane przez Ministerstwo Edukacji zmiany, zakładające likwidację od 1 września br. gimnazjów i powrót do dwustopniowego systemu nauczania, opartego o 8-klasowe podstawówki oraz 4- lub 5-letnie szkoły średnie. Oznacza to, że w nowym roku szkolnym obecni uczniowie 6. klas podstawówek kontynuować będą naukę w 7. klasach. Obecni gimnazjaliści dokończą jednak naukę według starego systemu, nie będzie natomiast naboru do 1. klas.

Nauczycielom nie podoba się brak merytorycznego uzasadnienia reformy oraz pośpiech, z jakim będzie wprowadzana, a który wywołać może w szkołach zamieszanie, na czym najbardziej ucierpią uczniowie. Zwracają także uwagę na kwestie zwolnień, z którymi wiązać się będzie reforma.

Reforma jest nieprzygotowana - obawiają się nauczyciele

Po podpisaniu uchwały przez prezydenta samorządy natychmiast zaczęły analizę skutków wprowadzenia zmian. Sprawdzana jest przede wszystkim sytuacja lokalowa oraz kadrowa w szkołach. Przygotowanie się do reformy utrudnia brak dalszych konkretów, zwłaszcza jeśli chodzi o programy nauczania. - To, czym dysponujemy, to pre-plany, które cały czas się zmieniają i z których niewiele na razie wynika – mówi wiceprezydent Krosna Bronisław Baran.

Krosno i tak jest w całkiem niezłej sytuacji, bo, jak przyznaje wiceprezydent Baran, władze miasta od pewnego czasu przygotowywały się na scenariusz zmian, którym Andrzej Duda dał w poniedziałek zielone światło: - Spotykaliśmy się z dyrektorami szkół i przedstawicielami rad rodziców, aby wspólnie wypracować taki schemat reorganizacji szkół, aby zmiany w jak najmniejszym stopniu odbiły się na uczniach. Przede wszystkim chodziło nam o to, aby uniknąć przenoszenia całych oddziałów z jednych szkół do drugich.

W toku rozmów ustalono, że żadne z krośnieńskich gimnazjów nie zostanie zlikwidowane. Szkoły zostaną włączone w struktury szkół podstawowych lub średnich, przy których istniały. - Gimnazjum nr 1 włączone zostanie do Technikum nr 6, "dwójka" do SP nr 10, "trójka" do SP nr 14, "czwórka" do SP nr 15, "piątka" do SP nr 12, a "szóstka" do SP nr 11, Gimnazjum Dwujęzyczne do I LO, a gimnazjum dla dorosłych przekształcone zostanie w szkołę podstawową dla dorosłych przy Zespole Szkół Kształcenia Ustawicznego – zapowiada Bronisław Baran.

- Najbardziej żałuję Gimnazjum Dwujęzycznego oraz Gimnazjalnego Ośrodka Szkolenia Sportowego Młodzieży. To były projekty, które się bardzo dobrze sprawdziły – ubolewa wiceprezydent.

Magistrat przewiduje także, że część zatrudnionych w gimnazjach nauczycieli może po ich wygaszeniu nie znaleźć pracy. Ze względu na sygnalizowany przez wiceprezydenta brak programów nauczania, skala zwolnień jest jednak na razie trudna do oszacowania.

Robert Guzik, dyrektor Miejskiego Zespołu Szkół z Oddziałami Integracyjnymi, wolałby, aby pieniądze wydane na reformę przeznaczone zostały na rozwój szkół

Nawet jedna czwarta z prawie stuosobowej kadry – z taką redukcją etatów liczy się Robert Guzik, dyrektor Miejskiego Zespołu Szkół z Oddziałami Integracyjnymi, w której w ciągu najbliższych lat po reformie liczba oddziałów zmniejszy się najprawdopodobniej o kilkanaście. - Na pewno nie rozwiążemy problemu w oparciu o wcześniejsze emerytury, bo nauczycieli, którzy by się do tego kwalifikowali w mojej szkole praktycznie nie ma. Część może próbować znaleźć pracę w podstawówkach – dyrektor Guzik wstrzymuje się jednak od szacowania, ilu osobom się to uda.

Przyznaje jednocześnie, że na początku nie należał do zwolenników wprowadzonych w 1999 roku gimnazjów, ale nowy system z czasem się przyjął i zaczął dobrze funkcjonować, co potwierdzały wyniki egzaminów. - Po co kolejny raz wprowadzać reformę? - zastanawia się. - Pieniądze, które ona pochłonie, a które ulecą w powietrze, powinny być przeznaczone na doposażenie szkół, stworzenie nowych pracowni czy uruchomienie nowych zajęć.

Jedne szkoły stracą uczniów, inne ich zyskają. Gorzej z nauczycielami, bo dla części najprawdopodobniej zabraknie pracy

Wprowadzenie reformy nie podoba się także Iwonie Kubit, dyrektor SP nr 5, choć w przypadku tej szkoły zmiany oznaczają zwiększenie liczby uczniów, którzy dotychczas, po skończeniu 6. klasy, najczęściej wybierali gimnazjum na "Guzikówce". Od strony lokalowej placówka przygotowana jest na ich przyjęcie. Niewiadomą pozostaje kadra. - Wciąż czekamy na programy nauczania – Iwona Kubit to kolejna osoba, która podkreśla chaos towarzyszący wprowadzaniu reformy.

Podobnie jak Robert Guzik nie potrafi także odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w ogóle wprowadzono reformę. - To wie chyba tylko pani minister – ucina. - Uważam, że skoro to funkcjonowało tyle lat, przyjęło się, to jeśli coś zdaniem ministerstwa działało w systemie nie tak, to można to było spróbować ulepszyć, a nie dokonywać radykalnych kroków. Ale skoro już podjęto takie decyzje, to nie mamy wyjścia, trzeba się do nich dostosować, spokojnie czekać i zobaczyć, jak się sprawdzi.

Podobnego zdania byłby pewnie Bronisław Baran. Byłby, gdyby nie to, co od dłuższego czasu słyszy z ust rządzących: - Boli mnie, gdy ktoś z rządu mówi, że reforma jest doskonale przygotowana, a jak coś nie wyjdzie, to będzie to wina samorządów. To jest nieodpowiedzialne.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)