- Język plakatu jest specyficzny, czasem sympatyczny, miły, czasem trzeba go schować za zębami, bywa niewyparzony, ale zawsze uczciwy i tak jest w moim przypadku - tak o dziedzinie sztuki jaką jest plakat mówi Mirosław Rymar, krośnianin prezentujący w wieży farnej swój dorobek artystyczny. Wernisaż wystawy odbył się w czwartek (30.08).
Mirosław Rymar urodził się w Krośnie, w 1975 r. Plastyka fascynowała go od zawsze - już w szkole podstawowej brał udział w olimpiadach i konkursach wiedzy o sztuce, w tym kierunku kontynuował edukację - poszedł do PLSP im. Tadeusza Brzozowskiego w Krośnie, gdzie otrzymał solidne podstawy. - Zajęcia z liternictwa z tuszem i papierem, czyli tą podstawową materią, można potraktować jako wprowadzenie do plakatu. Wtedy jeszcze tak bardzo ich nie doceniałem, a stały się absolutną podstawą na studiach, gdzie w pracowni projektowania graficznego typografia i liternictwo było czymś, na co stawiano ogromny nacisk - wspomina.
Ukończył Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, Wydział Sztuk Pięknych, specjalność: Projektowanie Graficzne. Jest także absolwentem studiów podyplomowych na Politechnice Rzeszowskiej o specjalności Technologie Internetowe.
Mirosław Rymar jako autor nietypowego kalendarza "Toruń 2002", który był jednocześnie jego pracą dyplomową, wywołał wiele kontrowersji. Młodzieńcze spojrzenie, odwaga twórcza, a może po prostu dystans, z jakim podszedł do zabytkowego miasta znanego z pięknych widoków na pocztówkach, zaowocowały przewrotną kpiną z tego, co zwykle przedstawiane było jako duma Torunia. Kalendarz został wydany tylko w jednym egzemplarzu, a jednak mocno poruszył wówczas środowiska twórcze i opinię publiczną.
Artysta brał udział w prestiżowych konkursach i wystawach plakatu w kraju i za granicą, m.in.: Na Węgrzech, Słowacji i w Meksyku. Za swoje prace był kilkukrotnie nagradzany. Jego prace znajdują się w zbiorach krajowych i zagranicznych.
Mirosław Rymar zajmuje się głównie projektowaniem graficznym, m.in.: książką, ilustracją książkową, projektowaniem serwisów internetowych i prezentacji multimedialnych, ale szczególne miejsce w jego twórczości zajmuje plakat autorski.
- Dorastałem w czasach, gdy pojawiła się możliwość kolorowanego druku, która spowodowała zalanie rynku skomercjalizowaną i tandetną na ogół reklamą. Z lat dzieciństwa, zapamiętałem jednak, zapewne wówczas dość nieświadomie, stare plakaty kinowe oraz słynny plakat Tadeusza Trepkowskiego "NIE" z charakterystycznym zarysem bomby. W szarej rzeczywistości socrealizmu musiały one oddziaływać potężną siłą przekazu. Świadomość pojawiła się w trakcie studiów. Plakatem zachłysnąłem się po obejrzeniu katalogu jednej z wystaw warszawskiego biennale. Zdałem sobie sprawę, że chciałbym coś takiego robić - wspomina.
W plakacie pociąga go siła i skrótowość przekazu. - Podoba mi się zderzenie prostych form, czytelnych na tyle, żeby można było tę formę zobaczyć, ale nieczytelnych na tyle, żeby podawać wszytko bezpośrednio, jak na tacy. Jest tam ukryte dno, wyłaniają się kolejne kształty. To zagadka, rebus, zabawa formą, ale też widzem - podkreśla.
Tworzy z reguły plakaty niekomercyjne, głównie o tematyce społecznej, politycznej i kulturalnej, charakteryzujące się uproszczoną formą graficzną, dynamiczną kompozycją i mocnymi kontrastami intensywnie nasyconych barw.
Na ekspozycji w wieży autor zaprezentował 47 prac powstałych w czasie 10-letniej pracy twórczej. Podzielone zostały na dwie części: plakaty starsze z początków działalności w latach 2000 - 2008 oraz tegoroczne. Na dolnej kondygnacji znajdziemy plakaty polityczne, społeczne i dotyczące wydarzeń kulturalnych, natomiast w hełmie wieży - filmowe, będące - jak podkreśla autor - bezpośrednim następstwem plakatu społecznego.
- W pewnym momencie rzeczywistość pokazywana przez mediach mnie zmęczyła i wolałem ją otrzymać przefiltrowaną przez reżysera, ale problemy pokazywane w filmach są poważne i należy je traktować jako społeczne - twierdzi Mirosław Rymar. - Przyłapałem się też na tym, że nieświadomie zagrałem tam pewnym klimatem filmu. Następuje tam zróżnicowanie tonacji, koloru i pewnej rozbudowanej lub minimalistycznej formy. To w plakacie społecznym nie zawsze występowało.
Który plakat jest dla niego najważniejszy? - Nie ma takiego. Mam nadzieję, że nigdy nie stworzę dzieła życia, bo wtedy wypadałoby się zabrać za inną robotę. Cały czas żyję nadzieją, że ta najważniejsza praca ciągle jest przede mną - podkreśla Rymar. Przyznaje jednak, że do jednego plakatu ma ogromny sentyment. - To był plakat na wystawę Jánosa Németha [węgierskiego artysty - mistrza ceramiki - przyp. red.]. Podobał się samemu artyście i dzięki niemu zaistniałem także na Węgrzech. Zbiegło się to z dobrym okresem mojej twórczości. Ale wszystkie te plakaty to moje "dzieci".