Jadzia Pękalska jest obecnie studentką geodezji i kartografii w Wyższej Szkole Inżynieryjno-Ekonomicznej w Rzeszowie. Swoją przygodę z żeglarstwem rozpoczęła w wieku 15 lat nad Soliną, a dokładnie w bazie AZS-u Uniwersytetu Rzeszowskiego na Dużej Wyspie, gdzie zrobiła kurs żeglarza jachtowego. Jest też już młodszym instruktorem żeglarstwa. Ubiegłoroczne wakacje spędziła na Morzu Północnym, biorąc udział w wydarzeniu Sail Amsterdam na jachcie Dar Szczecina.
Ważne są jeszcze dwie osoby: Wojciech Maleika i Andrzej Armiński. Pierwsza osoba to kapitan całej wyprawy (kapitan jachtowy - najwyższy stopień w żeglarstwie). Ma ogromne doświadczenie, pływa z młodzieżą na Pogorii i Kapitanie Głowackim w "Szkole pod Żaglami". Jest również wykładowcą na Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym w Szczecinie. Andrzej Armiński jest z kolei projektantem jachtów oraz właścicielem stoczni w Szczecinie. Jest również właścicielem jachtu "Mantra Ania", na pokładzie którego rejs się odbywa oraz organizatorem samego rejsu.
- Wojtka poznałam we wrześniu 2009 roku na moim pierwszym rejsie na Kapitanie Głowackim - mówi Jadzia Pękalska. - Przez ten czas widzieliśmy się zaledwie kilka razy, ale polubiliśmy się, a w sprawach żeglarskich jest dla mnie ogromnym autorytetem. Mam do niego ogromne zaufanie. Nie wiem, czy odważyłabym się popłynąć na tak długi rejs i to tylko w dwuosobowej załodze z innym kapitanem.
Pomysł na rejs zrodził się przypadkowo i to nie tak dawno, bo w grudniu ubiegłego roku, kiedy to Jadzia i Wojciech spotkali się w Krakowie u wspólnych znajomych. - Wojtek rzucił hasło, że pan Armiński szuka kogoś, kto dokończy trzecie kółko dookoła świata na jachcie "Mantra Ania" [Na tym jachcie kilka lat temu samotnie opłynęła świat Marta Sziłajtis Obiegło - przyp. red.]. Dwie osoby, które wtedy płynęły, musiały skończyć rejs na Filipinach. Powiedziałam, że ja bym popłynęła. Razem stwierdziliśmy, że do rozmowy wrócimy na drugi dzień - wspomina Jadwiga.
Tak się wszystko zaczęło, armator zajął się przeprowadzeniem łódki z Filipin do Malezji, gdzie rejs miał mieć start, a Jadzia i kapitan Maleika rozpoczęli przygotowania do wyprawy. - Szczepienia, wyposażenie apteczki np. na wypadek malarii, ubezpieczenie, zakup biletu lotniczego, przygotowanie map nawigacyjnych i wszelkiego sprzętu elektronicznego oraz pożyczenie telefonu satelitarnego - wylicza krośnianka.
- Przekonanie moich rodziców również nie było takie proste - kontynuuje Jadzia. - To przecież długi wyjazd, obce, dziwne kraje, przecież są piraci, zamieszki w Egipcie i Święta Wielkanocne gdzieś na morzu, daleko od domu. Żeby trochę uspokoić rodziców, Wojtek przyjechał ze Szczecina do Krosna, opowiedział o rejsie w bardziej techniczny sposób.
Cała wyprawa rozpoczęła się 9 lutego. Najpierw podróż busem ze Szczecina na lotnisko do Berlina, stamtąd lot do Londynu, przesiadka, lot do Singapuru. Ostatni etap to jazda autobusem do Malezji, gdzie czekał już jacht.
Rejs wiedzie przez cieśninę Malakka do Tajlandii, dalej przez Ocean Indyjski z przystankiem na Malediwach, Oman, Zatokę Adeńską, Morze Czerwone i kolejno Kanał Sueski, Morze Śródziemne. Z Włoch jacht będzie już wracał lądem. - Mam nadzieję, że szczęśliwie zakończymy rejs w pierwszym tygodniu czerwca - mówi Jadzia. Rejs potrwa cztery miesiące. Rozpoczął się w Singapurze, skończy w Europie, na Adriatyku
Obecnie dzielna załoga z krośnianką kończy przygodę w Tajlandii, wypływa na Ocean Indyjski. Dokładne położenie "Mantry Ani" możemy śledzić na blogu "Bolo & Jadzia na Oceanie", na portalu Rejsuj.pl, którego założycielem jest Wojciech Maleika.