Drzwi do mieszkania pana Grzegorza otworzono bez większej szkody dla antywłamaniowego zamka, a nawet dwóch.
- Sąsiedzi słyszeli, że przed południem ktoś długo dzwonił do mieszkania domofonem - opowiada pan Grzegorz. - A sąsiadka z naprzeciwka, że ktoś stoi przy drzwiach i coś przy nich grzebie. Trochę się jednak bała sprawdzić, kto to i czego chce, a trochę myślała, że może to ktoś z domowników majstruje przy zamku.
W mieszkaniu złodziej zostawił niemal idealny porządek: nieco pomarszczony obrus, lekko przestawione szkła w kredensie, mały bałagan w szufladach. - Można powiedzieć, że bardzo "kulturalnie" się zachował - opisuje właściciel mieszkania.
Oszczędził laptopa, zabrał biżuterię (tylko złotą), pamiątkowe medale i gotówkę. Wartość łupu - około 10 tys. zł.
Włamanie miało miejsce w pierwszych dniach stycznia.
Październik 2014 roku, inny pan Grzegorz i inne blok. Historia ta sama: godziny dopołudniowe, domownicy w pracy lub w szkole, żadnych śladów włamania i żadnego bałaganu. Wartość łupu - około 3 tys. zł. Biżuteria, gotówka, aparat. Na wierzchu dwa laptopy, których złodziej nie tknął.
Podobno ktoś tego dnia kręcił się po klatce i pukał po sąsiadach. Mieszkanie naprzeciwko stoi puste, a z góry na dół to sąsiad sąsiada nawet nie zna.
- Zorientowaliśmy się dopiero następnego dnia, przez przypadek - przyznaje pan Grzegorz. - Gdzieś na podłodze zaplątało się zapięcie z kolczyka, które wbiło się rano w pantofel żony. Żona zdziwiła się, że leżało na podłodze, ale spieszyliśmy się do pracy, więc nie zastanawiała się nad tym. Dopiero po powrocie z pracy patrzy, a tu brakuje tego i tamtego.
Sprawców dotychczas nie wykryto.
Pokrzywdzeni usłyszeli od policjantów, że tego typu włamania (funkcjonariusze nazywają je "na pasówkę") w Krośnie zdarzają się seriami po kilka i najprawdopodobniej dokonywane są przez kogoś spoza miasta. Włamywacze sprawdzają, jakiego typu zamki zamontowane są w mieszkaniach, a następnie, za pomocą pasującego do wkładki tzw. łamaka lub wytrychu, próbują je otworzyć.
Grzegorz, mieszkaniec bloku przy ul. Armii Krajowej, ma po włamaniu dwie refleksje: - Pierwsza - każdy zamek jest do obejścia. Druga - ludzie zbyt naiwnie wpuszczają obcych do klatki: nie domykają drzwi albo otwierają je osobom, które dzwonią i mówią, że roznoszą ulotki czy sprzedają ziemniaki. Nikt tego nie sprawdza. Złodzieje to wiedzą i bezlitośnie wykorzystują.
Od czytelnika: "Czy redakcja słyszała, że we wtorek (3.02), na osiedlu Grota-Roweckiego wyłudzono >na policjanta< kwotę 24 tys. zł? Mieszkanka bez problemu oddała ją oszustowi".
St. asp. Beata Winiarska, oficer prasowy KMP w Krośnie: - Potwierdzam, że w ostatnim czasie miało miejsce oszustwo "na wnuczka" i "na policjanta". Kwota była znaczna.
"Policjanci przestrzegają krośnian przed oszustami, którzy podają się za członków rodziny, a nawet za policjantów" - czytamy w komunikacje Komendy Miejskiej Policji w Krośnie.
Przestępcy dzwonią do starszej osoby na telefon stacjonarny i podszywają się pod kogoś z rodziny. Proszą o pomoc finansową, np. w związku z wypadkiem. Następnie słuchawkę przejmuje kolejna postać, podająca się za funkcjonariusza policji, która uwiarygadnia prośbę o pomoc.
- Tą metodą przestępcy najczęściej oszukują starszych ludzi. Pamiętajmy, że zasada ograniczonego zaufania do nieznajomych obowiązuje nie tylko dzieci. Dorośli często o niej zapominają, stając się ofiarami własnej łatwowierności i braku rozwagi. Oszuści wykorzystują ufność oraz dobre serce osób, które nie potrafią odmówić pomocy w trudnej sytuacji - przestrzegają policjanci.
Mimo apeli i kampanii informacyjnych, policja wciąż otrzymuje zgłoszenia o kolejnych pokrzywdzonych osobach.