W całej Polsce 15 marca były organizowane Młodzieżowe Strajki Klimatyczne. W Krośnie, tylko w późniejszym terminie (12.04) postanowiła taki protest zorganizować Gabrysia Wodzińska, uczennica II Liceum Ogólnokształcącego w Krośnie. Pomogły jej w tym koleżanki i koledzy. - Zostało nam 12 lat na ratowanie ziemi i ograniczenie dwutlenku węgla o 50% - mówi. - Gdy o tym usłyszeliśmy, przeraziliśmy się, bo chodzi tutaj o naszą przyszłość. Postanowiliśmy wziąć sprawy w nasze ręce i zorganizowaliśmy protest. Chcemy walczyć o nasze jutro.
Licealiści zorganizowali wydarzenie na Facebooku, do którego zaprosili swoich znajomych, poroznosili też plakaty po szkołach i kawiarniach. W piątek na krośnieńskich rynku zjawiło się około 40 młodych osób. Przyszli bez lub z transparentami, które przygotowali sami. A na nich takie hasła jak „oszczędzajmy planetę, nie pieniądze”, „dinozaury też myślały, że mają czas”, czy „nie podnoście nam temperatury”.
- Uważamy, że globalne ocieplenie to jest poważny problem i często jest ignorowany przez dorosłych – mówi Jagoda, uczennica III klasy gimnazjum w Koperniku, która na rynek przyszła razem z Wiktorią, Kasią i Wiktorią. - Chcemy pokazać, że jako młodzi ludzie, możemy wprowadzić jakieś zmiany.
W proteście uczestniczył również Michał, uczeń Elektryka. - Jestem tutaj, ponieważ zmiany z powodu globalnego ocieplenia są coraz bardziej widoczne. Wzrasta temperatura, na razie jest to w miarę przyjemne i akceptowalne, ale za kilka lat może być to sporym problemem dla nas wszystkich – mówi.
Zapis transmisji na żywo:
W czasie trwania strajku dla uczestników była dostępna otwarta mównica, na której każdy chętny mógł wypowiedzieć się na temat zmian klimatycznych. W swoich przemówieniach młodzież poruszyła problemy związane z niewystarczającą edukacją o zmianach klimatu, czy szkołą, która powinna być wzorem dla młodych i uczyć ich jak unikać plastiku i oleju palmowego, czy segregować śmieci.
- Drink pity przez słomkę smakuje tak samo jak drink pity bez słomki. Niech jedynym śmietnikiem, na który trafi plastik będzie śmietnik historii – mówił z mównicy jeden z uczestników strajku. - Dostaliśmy tę planetę na kilka krótkich chwil od naszych przodków, musimy przekazać planetę kolejnym pokoleniom w nienaruszonym stanie. To nasz obowiązek, nie ma miejsca na półśrodki, gdy ziemia umiera.
Młodzi zwrócili uwagę na potrzebę odpowiedniego informowania społeczeństwa o zagrożeniach, jakie niosą ze sobą zmiany klimatu. Domagali się dostępu do informacji, które pozwolą na dokonywanie świadomych wyborów konsumenckich i żądali przyjęcia raportu IPCC (raport podsumowujący obecne i przewidywane zmiany klimatu) jako podstawy działań politycznych.
W trakcie zgromadzenia uczestnicy odczytali „List od młodzieży”, w którym wyrazili zaniepokojenie swoją przyszłością. - Globalny klimat jest na skraju kryzysu, a zmiany klimatyczne to zbliżająca się katastrofa. Ludzie umierają z tego powodu – mówili.
Młodzi zaznaczyli, że potrzeba dużych zmian, aby coś zmieniło się na lepsze. - Potrzebne są zmiany systemowe i zmiany działania korporacji. Na małe zmiany jest już za późno. Mamy prawo się sprzeciwiać i wymagać od rządzących, aby przestali niszczyć nasz dom – grzmieli z mównicy.
Gabrysia zapowiada, że w maju na całym świecie młodzież będzie organizowała kolejne strajki z powodu dewastacji naszej planety.
Krosno24 od kilku lat pisze o akcji Tomasza Tatrzańskiego "Sprzątanie Wisłoka". Na tej akcji jest kilka, kilkanaście osób, nie wiem czy choć raz liczba uczestników przekroczyłą 30. Jest także akcja "Posprzątaj kawałek Krosna". Ilu z protestujących brało udział choć raz w którejś z tych akcji? Ilu z pośród protestując prezentuje na codzień postawę ekologa?
Proponuję mniej gadania a więcej działania.
Nie potrzeba rezygnować ze słomki. Ja nie rezygnuję z codziennej słomki, nie używając przy tym plastikowej, są metalowe, szklane, bambusowe, wielorazowe, do produkcji weszły trzcinowe.
Akcja z plastikową rurką ma przeciwdziałać lenistwu umysłowemu, "mentalności słomki" i jest odpowiedzią na nadmiar, wylewający się oczami i uszami nadmiar plastikowych opakowań, sztućców, wspomagaczy typu słomka, którą kawiarnie i restauracje traktują jako ukłon w stronę klienta, mówiąc prościej umilacza życia, dodając bonus, aby być zapamiętanym jako firma dbająca o dobre samopoczucie swojego gościa. Ludzie w końcu zrozumieją ile niepotrzebnych rzeczy kupują wraz z podstawowym towarem.
Co byście nie zrobili to i tak nic nie zmieni!
Tak mówią ludzie o postawie reaktywnej. Nie potrzebujemy takich. Są bierni, nie zauważają problemów ani rozwiązań, które mają pod butem.
To ci "zwykli szarzy ludzie" napędzają produkcję wielkich światowych koncernów, koncerny tworzą potrzeby, ludzie nabywają towar. To ci "zwykli szarzy ludzie" są nośnikami produktów największych trucicieli środowiska, nierzadko przekupieni ich działalnością uboczną polegającą na trosce o ekologię w świetle kamer i zapomnianym udziałem podczas I i II wojny. Gdyby nagle ludzie przestali finansować, wzbogacać i umacniać Monsanto i Bayera - od niedawna Monsanto zostało wchłonięte, teraz funkcjonuje pod nazwą Bayer - a więc pestycydy, farmaceutyki i apteczne kosmetyki, nasiona GMO pod jedną marką... gdyby, ale to proces złożony, rozłożony w czasie i strategii.
Ptaki, motyle, pszczoły wymierające od ich pestycydów nie umieją protestować. Ludzie mają prawo i obowiązek.
Akcja zacna ale jeżeli przejmiecie kontrolę nad pieniędzmi to będziecie rządzić światem jak i środowiskiem bo nie od dziś wiadomo że, pienądze rządzą ludzkością! Chcecie walczyć o lepsze środowisko ? powiedzcie to takim koncernom jak Bayer, Monsanto, ExxonMobil, Shell, BP czy Rockeffeerom itd. To oni wyniszczają naszą palnetę a nie zwykli szarzy ludzie. To firmy które dla przykładu wymieniłem są najwiekszymi trucicielami świata, degraduja natruralne środowisko! a Wy zwykli szarzy ludzie dalej wierzcie w głupoty którymi Was karmią, ciemny lud to kupi jak aspirynę właśnie firmy Bayer. Co byście nie zrobili to i tak nic nie zmieni! ludzkość i tak już jest dwno skazana na zagładę! sami siebie wyniszczymy!
Z obserwacji, żywność ekologiczna, bio, organiczna w marketach jest już coraz tańsza, ale zwykle importowana, a produkty różnią się, środki wykorzystywane w uprawach również. Każdy może to sobie sprawdzić na własnym budżecie. Wiele roślin można także wyhodować w przydomowych ogródkach, działkach bez pestycydów, sztucznych nawozów nie usprawiedliwiając się skromnymi dochodami, kiedy zdrowie się traci. Od mniej więcej 10 lat w Polsce - a kilkudziesięciu w Europie - działają tzw. spółdzielnie FoodCoop, czyli kooperatywy spożywcze, których celem jest komunikacja rolników ekologicznych z konsumantami. Bezpieczna, sprawdzona, certyfikowana żywność jest zamawiana wprost od rolnika, bez pośrednika w postaci marketu, w mniejszych cenach. Jeśli dobrze pójdzie, jeśli zaistnieje faktyczne zapotrzebowanie, chęć zmiany życia, świadomości, a nie słomiany zapał, kooperatywa zadebiutuje również w Krośnie.
Ekologia jest dla bogatych.Biedny musi życ za 1000zł i nie stac go na ekologiczne bajery. Spróbójcie zabronic wypalania ziemi w dzungli w Dorzeczu Konga-kiedy, to daje jego mies-zkańcom -ta miskę ryżu-dziennie. Pozdrawiam
Marzyła mi się taka demonstracja, happening, działanie podnoszące świadomość. Niewielu ludzi przeszło w tym czasie przez rynek, ale internetowy obieg informacji zrobi swoje. Nadszedł czas regularnie wyrażać swoją dezaprobatę, zero tolerancji dla niszczenia środowiska, w którym żyjemy wspólnie. Powoli dochodzimy do ściany, a stąmtąd nie będzie już ucieczki.
Niszczenie Ziemi zaczęło się mniej więcej w połowie ubiegłego wieku wraz z rozwojem przemysłu, któremu tak wszyscy hołdowaliśmy, powtarzajac jak bardzo przyczynia się do rozwoju ludzkości poprzez nowe technologie, przemysł rolniczy idący na ilość, żeby wyżywić przeludnioną planetę, obmyślający sprytne strategie jak produkować taniej na wielką skalę. Kto wówczas brał pod uwagę jak wielkim kosztem zdrowia i życia ludzi, przeciętnych zjadaczy chleba jest to okupione. Przemysł rolniczy, spożywczy i chemiczny oraz powiązany farmakologiczny zatruwający zdrowie każdego kto spożywa płody rolne dziesiątki razy w ciągu opryskiwane kancerogennymi odmianami pestycydów, dziś pod naciskiem organizacji pro-ekologicznych, zwykłych uświadomionych konsumentów na naszych oczach zaczął się chwiać i powoli zmieniać swoje oblicze. To konsument - ten, który jest na dole machiny - wymaga i wymusza zmianę produkcji. Nie chcemy jeść jarmużu czy szpinaku oraz sałaty pryskanych kancerogennymi chemikaliami, nie chcemy, żeby zbierający je z pola ludzie przez skórę i drogi oddechowe byli narażani na ciężkie choroby. Dziś świadomy konsument szuka bezpiecznego pożywienia bio-produkcji, najlepiej lokalnej, regionalnej, krajowej, w miarę możliwości.
Każdy chyba już widział zdjęcia martwych zwierząt morskich wyrzuconych na brzeg, dogorywających na plażach. Do ich brzuchów nikt nie włożył tych worków foliowych, plastikowych rurek do napojów. Woda zabiera to, co człowiek bezmyślnie wyrzuca. Plastik zawiera bisfenol A, ftalany (rzekomo butelki PET oznaczone 1 produkowane w Polsce, na terenie UE są wolne od BPA, ale aby były bezpieczne nie wolno ich użyć po raz drugi) - to są ksenoestrogeny zaburzające gospodarkę hormonalną... woda jest ich nośnikiem... ludzie piją wodę, myją się, ryby żyją w wodzie... skąd w ostatnich latach wysyp chorób na tle hormonalnym, typu Hashimoto i inne tarczycowe, PCOS i inne ginekologiczne? W USA zanotowano przypadki niewieścienia mężczyzn pijących wodę z ujęcia zanieczyszczonego BPA.
Medialny alarm związany z zaleganiem ton plastiku na dnie oceanów i mamy błyskawiczne doniesienia o początkach produkcji rurek bambusowych i trzcinowych, pakowania żywności do sprzedaży w marketach w liście kukurydzy i ananasa, czyli odpadów organicznych. Recykling organiczny.
Teraz pamietaja a jak dorosna to zapomna.
To od nich wlasnie juz doroslych zalezec bedzie to wszystko.
Było wspaniale!! Czekam na więcej takich akcji