Zdziwił się ten, kto w styczniu liczył na skorzystanie z transportu kolejowego. Na podróżnych czekała już informacja: "Decyzją Organizatora tj. Podkarpackiego Urzędu Marszałkowskiego z dniem 1 stycznia 2010 r. zawiesza się całkowicie do odwołania ruch pasażerski na odcinku Jasło-Zagórz/Zagórz-Jasło."
"Czy ktoś zastanowił się nad tym? Do 31.12.2009 nie było informacji o likwidacji linii i w dalszym ciągu szukając połączeń takie linie istnieją. Życzę tym wielkim myślicielom tyle zdrowia ile my mamy zdrowia w związku z odwołanymi pociągami" - pisała zbulwersowana czytelniczka. "Najbardziej ucierpieli na tym Ci, którzy mieszkają na osiedlu Markiewicza i dojeżdżają do Jasła, bo mieli bezpośrednie połączenie" - argumentuje pani Beata. Pojawiają się też komentarze, że to "kara polityczna" urzędu marszałkowskiego za zaangażowanie się miasta w ostatnie wydarzenia związane z krośnieńskim szpitalem. Tylko że przy okazji "ukarane" zostały również inne podkarpackie miejscowości. Decyzja ta uderza też w pracowników kolei, wiąże się z likwidacją nawet kilkuset miejsc pracy.
Urząd marszałkowski tłumaczy, że decyzja ta spowodowana jest wysokimi kosztami eksploatacji na tych trasach oraz ograniczoną ilością środków, jaką na dotowanie przewozów regionalnych może przeznaczyć samorząd województwa.
Przewóz pasażerów na terenie województwa w latach 2010- 2012 spółka Przewozy Regionalne wyceniła na ponad 135 mln zł, tymczasem w budżecie województwa na ten cel zabezpieczono kwotę znacznie mniejszą, bo 105 milionów złotych. Przetarg przeprowadzony był w październiku ubiegłego roku, a oferta Przewozów Regionalnych była jedyną. - Wobec powyższego przetarg trzeba było unieważnić - tłumaczy Aleksandra Gorzelak-Nieduży, rzecznik prasowy zarządu województwa.
Prowadzone później negocjacje nie odniosły pozytywnego skutku. Samorząd województwa chciał poznać pełen wykaz kosztów związanych z realizacją połączeń oraz sposób ich wyliczenia. Spółka Przewozy Regionalne nie przedstawiła wymaganych dokumentów, choć obliguje ją do tego nowe prawo unijne. - Chcemy poznać koszty funkcjonowania kolei w Polsce. My mamy swoje informacje dotyczące potoku podróżnych, pracy przewozowej. Nie możemy szastać pieniędzmi, wydawać ich bezwarunkowo, wyłącznie pod presją żądań kolejarzy - mówi Bogdan Rzońca, wicemarszałek województwa odpowiedzialny za sprawy kolejowe. - Czy jest taka druga firma w Polsce czy na świecie, która korzysta z takich dopłat? Te wydatki, są bardzo duże, potrzebne, ale nie uzasadnione do końca - kontynuuje wicemarszałek.
Dlatego zarząd województwa postanowił ograniczyć połączenia na najbardziej kosztownych trasach regionalnych. - Najbardziej deficytowa jest trasa Jasło - Zagórz - twierdzi zarząd województwa. - Koszt przejechania 1 kilometra wynosi 20,75 zł, przychód to zaledwie 3,10 zł, a dopłata samorządu województwa do 1 kilometra przejechanego przez pociąg na tej trasie to aż 17, 65 zł - tłumaczy Aleksandra Gorzelak-Nieduży, rzecznik prasowy zarządu województwa.
Stąd decyzja, że od 1 stycznia 2010 roku zawieszone zostają połączenia regionalne na trasie Jasło - Zagórz i Zagórz - Łupków. Nie oznacza to jednak fizycznego zamknięcia linii. Nadal realizowane tam będą przewozy towarowe.
Jeszcze w tym miesiącu samorząd województwa zamierza ogłosić ponowny przetarg na kolejowy transport pasażerski w województwie.
Wiadomością o zamknięciu połączeń kolejowych na trasie Jasło-Krosno-Sanok-Zagórz zaskoczeni są podróżni, którzy na co dzień korzystali z usług PKP. Pociągiem dojeżdżali do pracy i do szkoły. Z dnia na dzień dowiedzieli się o likwidacji kursów. Zaniepokojeni są też samorządowcy, bo decyzja urzędu marszałkowskiego oznacza dalszą degradację południowo-wschodniej części województwa.
- To bardzo nieciekawa informacja z punktu widzenia rozwoju regionu i naszego miasta - komentuje Piotr Przytocki, prezydent Krosna. Sam o tej decyzji dowiedział się w Sylwestra i to od burmistrza Zagórza. - To nie do pomyślenia, żeby pozbawić taki zakątek turystyczny dostępu komunikacyjnego przez kolej. Dla mnie to jest coś nienormalnego.
Samorządowcy z poszkodowanych miast i gmin łączą się, odbywają spotkania mające na celu rozwiązanie sytuacji. Choć rozumieją argumenty ekonomiczne, apelują o przywrócenie połączeń. Pojawiają się też pomysły przejęcia deficytowych linii. - To dziś abstrakcja, ale skoro nikt nie umie tym zarządzać, to myślę, że samorządy udowodniły, że potrafią zarządzać swoim majątkiem racjonalnie - powiedział dziennikarzom Piotr Przytocki podczas spotkania w Sanoku zwołanego z inicjatywy starosty sanockiego.
Zamknięcie tras spowoduje dalszą degradację infrastruktury kolejowej. Już teraz na niektórych odcinkach pociągi mogą się poruszać z maksymalną prędkością 10-15 km na godzinę. Samorządowcy apelują również o szybką modernizację torów kolejowych.