Na blogu napisała o sobie: "Składam litery, stawiam przecinki. Inspiruje mnie życie. Różnie o mnie mówią. Gadatliwa. Kreatywna. Poważnie niepoważna. Czasem sarkastyczna. Pełna pasji. Sam oceń".
Woli pisać niż mówić.
Pierwszy wpis opublikowała jako 11-latka, trzy lata temu. Nie pamięta dokładnie, o czym był, ale wie, że chciała, aby pierwszy kontakt z czytelnikami był jak najlepszy. - "Bo pierwsze wrażenie jest najważniejsze", tak był zatytułowany - wspomina Oliwka.
Wrażenie, które wywarła widocznie było pozytywne, skoro dziś blog "Milion & Oliwka" notuje około 30 tysięcy odsłon miesięcznie. Większość z czytelników to osoby w wieku 13-17 lat.
Zanim pierwszy raz złożyła na blogu litery i rozdzieliła je przecinkami, bardzo dużo czytała (gdy jeszcze nie potrafiła czytać sama, czytała jej mama). Regał w jej pokoju wypchany jest taką ilością książek, że od ich ciężaru półki aż się uginają. Uginają się dosłownie.
Na półce m.in.: "Wielka księga baśni", "Opowieści z historii Polski", "Encyklopedia pytań i odpowiedzi", "W pustyni i w puszczy". Atlasy, przewodniki, leksykony. Literatura dziecięca, młodzieżowa, coraz poważniejsza.
Z wypracowań przeważnie dostawała szóstki. Już w drugiej klasie podstawówki usłyszała od nauczycielki, że pisze jakoś tak lekko. Gdy kończyła klasę trzecią, ta sama nauczycielka poprosiła ją o egzemplarz książki, którą Oliwka na pewno kiedyś napisze.
- Już ją dostała, w formie mojego bloga - żartuje nastolatka.
Zaczęła od pisania o swojej siostrze Martynce (obecnie 5-latka). Milion z tytułu bloga to właśnie ona: bezpośrednia, towarzyska, wszędzie jej pełno, tak jakby Martynek było co najmniej milion.
Pierwsze posty były tylko o niej - co robi? w co lubi się bawić? co ogląda? Potem Oliwka zaczęła wplatać w te opowieści swoje obserwacje i przemyślenia na temat otaczającego ją świata. Przynajmniej dwa razy w tygodniu pisze o relacjach z rodziną i rówieśnikami, marzeniach i dążeniu do ich realizacji, nadziejach i rozczarowaniach, codzienności. Zdarza się, że zabiera głos w sprawach, o istnieniu których większość jej rówieśników nawet nie ma pojęcia (jeden z teksów poświęciła samemu Putinowi).
Pomaga też wychowywać samą siebie. - We wpisach opowiada o tym, jak pewne sprawy czy problemy widzi dziewczyna w jej wieku. Nam, rodzicom, bardzo to pomaga, bo czasami jesteśmy przekonani, że wiemy o czymś najlepiej, a ona pokazuje tę drugą stronę - przyznaje Mirek, opiekun Oliwki.
Oliwka: - Postanowiłam sobie, że mój blog nie będzie klepanką o niczym i że nie będę pisać o błahych sprawach, bo takich blogów jest mnóstwo. Chciałam pisać o czymś, co wciągnie czytelników i sprawi, że ze mną zostaną.
"Patrzcie, to jest ta blogerka!" - zdarzy jej się usłyszeć na szkolnym korytarzu.
Poza korytarzowymi szeptami rówieśnicy pozytywnie reagują na jej pasję. Przynajmniej oficjalnie.
- Jedyna rzecz, której obawialiśmy się jako rodzice, to "hejty" (negatywne opinie wyrażane zazwyczaj w perfidny sposób - przyp. red.) - przyznaje Mirek. - Że ona tego nie wytrzyma, zwłaszcza, gdy ktoś atakował ją personalnie: że gruba, że paskudna. Przeżywała to, denerwowała się, ale z drugiej strony było mnóstwo osób, które było dla niej życzliwych i wspierało ją w tym, co robiła.
- Taka jestem - potwierdza niegadatliwie Oliwka. - Ale żeby się otworzyć, muszę kogoś dobrze znać, wtedy jak zacznę mówić, to nie mogę skończyć. Jak kogoś nie znam, to jakoś jest mi ciężej.
Czasami coś zaproponuje. Jedną z propozycji, która pojawiła się na blogu, było stworzenie świetlicy w okolicach dworca PKS. W świetlicy na autobus czekaliby uczniowie, którzy teraz czekają na niego w centrum handlowym obok. - Szkoda, że nikt z władz miasta nie zauważył jak bardzo przydałaby się świetlica usytuowana blisko dworca. Tak, by młodzież, która kończy lekcje mogła spędzić czas w dużo lepszym miejscu. Tak, by nie musiała przesiadywać już na schodach galerii i wysłuchiwać złośliwych komentarzy dorosłych - pisze Oliwka.
W innym wpisie ogłosiła, że jest bogata. Następnie w humorystyczny sposób podpowiadała czytelnikom, na czym polegać może jej bogactwo. Na wielkim domu z tarasem i ogrodem? Nie. Na luksusowych samochodach, które kupują kasiaści rodzice? Nie. To może na spadku w postaci kilku kamienic rozsianych po Europie albo szóstce w Lotku? Też pudło! Prawidłowa odpowiedź: na rodzinie, pasji blogowania i na marzeniach.
Z bloga:
"Ostatnio anonimowe osoby zarzucały mi, że jestem wielka, gruba, tłusta i brzydka... Postanowiłam wziąć się za siebie i coś zrobić! Od dzisiaj będę mało jeść i dużo ćwiczyć! Będę biegać. Codziennie przynajmniej 10 km. No i do tego dochodzi przynajmniej raz w tygodniu wycieczka do kosmetyczki. Muszę się wszystkim podobać! Będę się także malować. Dążę do perfekcji! Chcę być idealna! I obiecuję wam, że taka będę! Nie zawiodę Was!"
Mówi, że blog jest jej obsesją i że stał się członkiem jej rodziny.
Mówi, że nie ma dnia, aby o nim nie myślała.
Mówi, że pisanie jest dla niej jak wstawanie codziennie rano, ubieranie się i mycie zębów.
Mówi, że ona tego bloga nie pisze.
Mówi, że ona nim żyje i już nie potrafi inaczej.
Blog Oliwki znajdziesz tu: www.milionioliwka.blogspot.com.