Mistrz szybownictwa o lataniu nad Himalajami

Sebastian Kawa - jeden z najlepszych szybowników na świecie przybył do Krosna (19.02). Opowiadał m.in. o locie szybowcem nad Himalajami. To pierwszy w historii człowiek, który tego dokonał.
Sebastian Kawa w szybowcu nad Himalajami

Najlepszy pilot szybowcowy według Międzynarodowej Organizacji Lotniczej (FAI) przyjechał do Krosna z inicjatywy Aeroklubu Podkarpackiego, Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej i Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 3 "Mechanik" w Krośnie.

Sebastian Kawa, wychowanek i członek Aeroklubu Bielsko-Bialskiego, w latach 2003-2014 dziesięciokrotnie sięgał po tytuł Szybowcowego Mistrza Świata, trzykrotnie z rzędu zdobył tytuł Mistrza Świata w Szybowcowym Grand Prix (wyścigi szybowcowe) i pięciokrotnie tytuł Szybowcowego Mistrza Europy.

Na spotkanie z szybownikiem przyszli uczniowie szkół średnich, studenci i seniorzy lotnictwa

Spotkanie miało na celu popularyzację latania szybowcowego wśród młodzieży szkolnej i studentów, a także innych osób zainteresowanych sportami lotniczymi. W trakcie spotkania Sebastian Kawa opowiadał, bogato ilustrując swoją wypowiedź fotografiami i filmami, o wyprawie do Nepalu w 2013, kiedy to jako pierwszy człowiek w historii wykonywał loty szybowcem nad Himalajami m.in. nad Annapurną, osiągając wysokość 9 600 m n.p.m.

Sebastian Kawa to szybownik nr 1 na świecie - według rankingu Międzynarodowej Organizacji Lotniczej

- Naszym celem był przelot nad Hmalajami, ale z wykorzystaniem tylko i wyłącznie prądów powietrznych. Tego nikt do tej pory nie dokonał - opowiadał Sebastian Kawa.

- Zaczęliśmy szukać szybowca, który może sam wystartować, bez użycia samolotu czy wyciągarki. Okazało się, że jedyny taki dwuosobowy motoszybowiec w Polsce stał w hangarze w Jeleniej Górze. Udało się go wypożyczyć i spakować do kontenera. Popłynął statkiem do Kalkuty w Indiach, a stamtąd 700 km na lotnisko w Pokharze.

Wyprawa ciągle napotykała na problemy. - W Nepalu nie ma w ogóle przepisów dotyczących lotnictwa sportowego. U nich lotnictwo kończy się na przelotach pasażerskich. Wydawało się, że nie powinno być problemów z tlenem, bo przecież ekspedycje w góry go potrzebują. Ale zdobycie tlenu graniczyło z cudem. Niewiele wiadomo było też o pogodzie, czy innych lądowiskach - wspominał szybownik.

Himalaje oglądane z szybowca to bezpieczniejszy sposób "zwiedzania" tych gór - uważa mistrz

W dodatku organizatorzy wyprawy szybowcowej trafili na zły moment. - W tym czasie odbywały się wybory parlamentarne. Sytuacja była niespokojna - zamachy bombowe, wojsko na ulicach, strajki. W odwecie na strajki rząd ogłosił wakacje publiczne i urzędy przestały funkcjonować. Zezwolenie na latanie okazało się nic nie warte i wszystko musieliśmy załatwiać od nowa - mówił Sebastian Kawa.

Szczęście uśmiechnęło się jednak do nich, bo okazało się, że wojskowi z Nepalu szkolili się... w Mielcu, w którym produkowano samoloty An-28, będące na wyposażeniu tamtejszej armii. - Poznaliśmy w ten sposób generałów wojsk lotniczych. Pomogli nam przyśpieszyć załatwienie dokumentów.

Piękne widoki z szybowca zostały uwiecznione na wielu zdjęciach i filmie

W końcu udało się - Sebastian Kawa poleciał w góry wraz ze swoim uczniem - Krzysztofem Stramą. 21 grudnia 2013 r. wykorzystując jedynie siły natury przelecieli nad Himalajami jako pierwsi ludzie na świecie.

- Szybowce to jest świetny sposób na zwiedzanie takich miejsc. Gdyby przychylniej patrzono na ten sport, to myślę, że to byłaby świetna alternatywa wobec wspinaczki - uważa Sebastian Kawa.

Gość zaprezentował film dokumentujący przygotowania do wyprawy, przelot i przygody. - Jedna z kamer spadła z szybowca. Jeśli ktoś z Was ją kiedyś znajdzie, to na pewno zobaczy piękne zdjęcia - żartował mistrz szybownictwa.

Sebastian Kawa napisał książkę o swojej pasji - "Moje skrzydła, drugi znaczy ostatni"
ZOBACZ TEŻ
KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)