Martwe sarny na lotnisku. Zagryzł je pies

We wrześniu 2014 r. informowaliśmy o sarnach, które zamieszkały na lotnisku oraz o problemach z ich usunięciem. "Otworzyć kawałek ogrodzenia i wpuścić wilka" - komentował żartobliwie acz ponuro jeden z czytelników. Wilka nie wpuszczono, ale pojawił się pies, który w ciągu dwóch dni zagryzł dwie sarny. Przy próbie wyłapania, uciekł z lotniska.
Czytelnicy informowali nas o rudym psie, który we wtorek rano atakował sarnę na lotnisku. W czwartek ten sam pies siedział przy drugiej martwej sarnie

Sarny przebywają na lotnisku od około roku. Zwierzęta zostały zamknięte na jego terenie w czasie wykonywania ogrodzenia wokół obiektu. Zdaniem pilotów nie stanowią zagrożenia dla ruchu lotniczego. Zgodnie z przepisami nie powinno ich jednak tam być, dlatego wczesną jesienią ubiegłego roku podjęto próbę wypędzenia saren z lotniska. Akcja zakończyła się połowicznym sukcesem: liczbę zwierząt udało się zmniejszyć z kilkunastu do kilku.

W ostatnim czasie ilość saren na lotnisku wzrosła. - Teraz jest ich tam 10, może 12 - informuje Tomasz Wajdowicz, komendant Straży Miejskiej w Krośnie. - Zwierzęta mogły wykorzystać okazję i wejść na lotnisko przez otwartą bramę - przypuszcza. Taka okazja nadarzyła się w połowie stycznia, gdy po wichurze rozchyliła się jedna z bram.

Być może to właśnie przez nią na teren lotniska wszedł pies, w sprawie którego w środę (28.01) dostaliśmy taką wiadomość: "Gdy wczoraj rano jechałam do pracy ul. Zręcińską, zauważyłam niedużą sarnę, która próbowała wydostać się z lotniska. Za gardło szarpał ją pies".

Z dalszego opisu dowiadujemy się, że około 16.00 pies jadł padlinę, a jej resztki dojadał jeszcze następnego ranka.

Nie wiadomo czy pies może być niebezpieczny dla ludzi, bo dotąd nie udało się go złapać

O zajściu zawiadomiono inspektorów OTOZ Animals w Krośnie. - Świadkowie opisywali, że pies był kundlowaty, średniej wielkości (mniej więcej do kolana), o rudym umaszczeniu i gładkiej sierści. Widzieli jak gonił niewielką sarnę, podgryzał ją, a potem szarpał - opowiada dyżurujący inspektor OTOZu.

Telefony w tej sprawie odebrała także Straż Miejska. Funkcjonariusze pierwsze sprawdzili, czy pies nie należy do któregoś z pracowników lotniska (nie należy), a następnie próbowali go złapać. Bezskutecznie. Gdy podchodzili na odległość kilkudziesięciu metrów, zaczynał uciekać. - To świadczy o tym, że zwierzę może być zdziczałe i jego złapanie na tak dużym terenie będzie bardzo trudne - przewidywał Tomasz Wajdowicz.

Komendant nie był przekonany, czy pies na pewno zagryzł sarnę: - Sarna mogła być ranna, mogła paść z wycieńczenia lub z innego powodu. Nie będę oceniał na wyrost czy taki pies byłby w stanie dogonić i zagryźć zdrową sarnę.

Mógł być, bo w czwartek (29.01) historia się powtórzyła: po szarpaninie przy ogrodzeniu od strony ogródków działkowych, na śniegu zostało mnóstwo sierści oraz niewielka, nadjedzona sarna. I rudy pies pilnujący zdobyczy. Gdy w oddali zobaczył strażników miejskich, powtórzyła się kolejna historia: zwierzę spokojnym krokiem odeszło na środek lotniska.

- Ten pies musi być albo bardzo głodny, albo bardzo agresywny, a być może i jedno, i drugie - ocenia inspektor OTOZu. - Nie wiadomo czy mógłby zaatakować ludzi lub inne zwierzęta. Żeby to określić, trzeba by go złapać i zbadać.

Oby nie był, bo podczas ponownej próby jego schwytania, pies wydostał się z terenu lotniska. - Uciekł prawdopodobnie przez niedomkniętą furtkę i oddalił się w nieznanym kierunku - potwierdza komendant Wajdowicz.

Straż Miejska apeluje o ostrożność i prosi osoby, które widziały psa o informacje o miejscu jego przebywania. Telefon: 986 lub 13 432 04 14.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)