Malowidło w CDS: Finał, czyli półmetek

Rozpoczął przed świętami, a teraz finalizuje swoje dzieło. Tyle tylko że "wykończeniówka" potrwa jeszcze... miesiąc. Na najniższym poziomie Centrum Dziedzictwa Szkła artysta Ryszard Paprocki tworzy swoje malowidło 3d. Trzecie w Polsce. Postępy jego prac można śledzić na bieżąco. Zobacz film.
Ryszard "Ryho" Paprocki i jego dzieło na posadzce w Centrum Dziedzictwa Szkła. Prace potrwają jeszcze kilka tygodni

Były żmudne przygotowania, godziny przy komputerze, osadzanie projektu w realiach CDS-owej klatki schodowej, dopiero po tygodniu pierwsze, nieczytelne linie flamastrem, potem pociągnięcia pędzlem. Dziś, choć to co powstaje na posadzce Centrum Dziedzictwa Szkła nadal jest tajemnicą, widać pierwsze elementy wielkiego dzieła, a naturalny kolor granitowych płytek jest już niewidoczny.

- Tabula rasa [łac. "niezapisana tablica"] przeraża - mówił o początkach prac Ryszard "Ryho" Paprocki. - Coś, co jest absolutnie niepokryte, może przyjąć każdą koncepcję. Chaos jest łatwiej przywoływać do porządku.

Ryho ma już za sobą etap "głupawki linearnej", mało atrakcyjnej zarówno dla twórcy, jak i odbiorcy, ale za to niezbędnej pracy. Był też etap wstydu. Nie znaczy to, że coś poszło nie tak, wręcz przeciwnie - zamiłowany w perfekcjonizmie artysta ciągle poprawia zrozumiałe tylko dla siebie linie. - "Jak każdy artysta chciałbym od razu pokazać, że potrafię malować, natomiast zamalowałem takich oto kilka płaszczyzn, za które mi wstyd - powiedział patrząc na czernie, żółcie i szarości naniesione w kilku miejscach klatki. - Takie coś potrafiłby niemal każdy, nie ma się czym chlubić" - kontynuował." - to fragment wpisu z bloga, który powstał na potrzeby "UnderGlass"- projektu 3d w CDS.

"Wstydliwy" etap to tzw. podmalówki, pierwsza warstwa dzieła. Na szczęście zakończył się wraz ze starym rokiem. Teraz początkowy chaos zaczyna przypominać konkretne przedmioty. - Teraz jest najfajniejszy etap, bo zakończyłem podmalówki, mogę zacząć delektować się efektem finalnym, ale on będzie trwał miesiąc, dzień w dzień. Jeśli położę kolor, to już zacznę modulować go tak, żeby uzyskać finalny efekt, taki jak oczekuję, normalny obraz - tłumaczy artysta.

Już nie może sobie pozwolić na przypadkowe linie, co łatwe wcale nie jest, bo w gąszczu linii - jak przyznaje sam twórca - trudno się czasem połapać. - Sam niejednokrotnie się gubię co w danej chwili rysuję, gdzie coś się ma kończyć, bo tu występuje taka przenikalność jednej bryły w drugą. Trzeba to za każdym razem rozrysowywać, do tego musi to jeszcze podlegać anamorfozie, czyli przekształceniu - mówi Ryho. Tłumaczy dalej: - Wyobraźmy sobie w anamorfozie linę, która ma 10 cm grubości na początku, a 15 metrów dalej będzie mieć jeden milimetr, będzie się cały czas zwężać. To jest mocno stresujące, bo nie mogę popełnić żadnego błędu, lina musi wyjść perfekcyjnie, bo podlega specyficznej optyce, zniekształceniu. To wymaga precyzji i czasu.

Wyjątkowe malowidło, powstające w specyficznym miejscu, pochłania artystę bez reszty. Czasami namalowanie 10 centymetrów kwadratowych zajmuje mu jeden dzień, nie jest proste, ani wygodne, bo wymaga pozycji leżącej. Ale takie drobne niedogodności wcale mu nie przeszkadzają. - Byłbym wściekły, gdybym nie uczestniczył w czymś takim, gdyby na moim miejscu był ktoś inny, mam świadomość, że biorę udział w czymś wyjątkowym - mówi. Często pracuje do późna w nocy, a jedyne ograniczenia to schnąca zbyt wolno farba. Pracował nawet wtedy, gdy każdy szykował się już na bal sylwestrowy. Czego na przełomie roku życzył sobie artysta? - Żebym to skończył - to po pierwsze. Żebym doczekał chwili, że wszyscy ludzie z Krosna będą dumni z tego, że mają coś takiego. I żebym przetrwał krytykę.

Ryho wszystko robi sam, nie byłby w stanie robić tego z kimś innym. Towarzyszy mu tylko Jan. Jan Sebastian Bach. - Muzyka pozwala mi zapomnieć o tej kamerze. Nie lubię jej - mówi, ale z drugiej strony rozumie i docenia jej obecność. Dzięki niej każdy może śledzić na bieżąco postępy prac. To pierwszy taki przypadek przy tworzeniu malowidła 3d. Pozostałe dzieła Paprockiego można było obejrzeć dopiero jako ukończone dzieła. - Ludzie mało wiedzą o malarstwie od drugiej strony, jaka jest dola artysty. To jest ciężka praca. Teraz mogą to zobaczyć.

Malowidło ma powierzchnię niemal 80 metrów kwadratowych, powstaje za pomocą specjalnych farb, po których można chodzić. Do jego wykonania zużytych zostanie 150 litrów farby i ok. 500 litrów wody. Pędzli Ryho zużywa średnio... dużo, bo niestety stają się prawie jednorazówkami. - Jeśli użyję pędzla i zostawię go na godzinę, jest nie do uratowania. Nie istnieje rozpuszczalnik, który by rozpuścił tę farbę. Sam też coraz bardziej pokrywam się tymi farbami - zauważa. - Gdybym został teraz zaproszony na ważną uroczystość do prezydenta RP, to miałbym problem. Nie jestem w stanie się umyć.

Artysta nadal nie zdradza swojej wizji, ale pierwsze części kompozycji można już rozpoznać. Widać drewniane mostki, witraż, linę, ale też hutniczy piec. Za kilka tygodni stworzą całość razem z ukrytymi jeszcze elementami.

Malowidło 3d w całej okazałości będzie widoczne tylko z jednego miejsca, ale Ryszard Paprocki, chcąc wykorzystać umiejscowienie dzieła pod ruchomymi schodami, chce ukryć jeszcze niespodziankę, która będzie widoczna z innego miejsca klatki schodowej: - Tu można przemycić wiele ukrytych treści, może pojawi się kiedyś w Krośnie jakiś Dan Brown, który napisze tu "Kod Leonarda da Vinci"...

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU:
KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)