Odsłonięcie tablicy poświęconej 96 ofiarom katastrofy miało miejsce w niedzielne (15.04) popołudnie. Została umieszczona na frontowej ścianie kościoła Kapucynów. W uroczystości wzięli udział parlamentarzyści PiS, samorządowcy oraz mieszkańcy Krosna, którzy ufundowali tablicę. Jej wykonawca chciał pozostać anonimowy.
Ceremonię rozpoczęła msza święta z homilią ks. Waldemara Janigi: - Dla człowieka wierzącego nie jest przypadkiem, że Tu-154 spadł właśnie w wigilię Niedzieli Miłosierdzia, we wspomnienie śmierci Jana Pawła II. Tak jak nie jest przypadkiem, że skład delegacji jest właśnie taki, że stanowiła ona Polskę w miniaturze. Bóg chciał nam wtedy coś powiedzieć, a zrozumienie tego wciąż stoi przed nami.
- Kim są dzisiejsi decydenci państwa polskiego?- pytał duchowny. - To jest pytanie o ich kondycję ducha, przyzwoitość, elementarną wrażliwość. Sposób prowadzenia dochodzenia w sprawie katastrofy smoleńskiej jest - jak mówi Jacek Świat - mąż zmarłej Natalii - niebywałym skandalem, który nie mieści się w głowie uczciwego człowieka. To nie jest błąd czy niedopatrzenie. To zła wola, trzeba naprawdę nie widzieć, żeby tego nie zauważyć.
- Kim są ci, którzy wprowadzili przemysł pogardy wobec prezydenta, prawych ludzi, którzy sami siebie wprowadzili na listę hańby, m.in. przez zablokowanie w ostatni piątek w sejmie uchwały w sprawie sprowadzenia wraku samolotu do Polski? Kim oni są? Kto im dał mandat? Jak można nie dopuścić do ekshumacji ciał wybitnego patologa, jak można tak grać na rozdzielenie wizyty w 2010 roku, milczeć gdy spotwarzono generała Błasika. Jakże wielu z nich pokazuje się w kościele. Ewangelia nazywa takich bardzo mocno - groby pobielane. To ludzie o dwóch twarzach, którzy kompletnie nie słuchają Słowa Bożego, z życia sakramentalnego uczynili zabobon.
Po mszy zebrani goście i parafianie wyszli na dziedziniec kościoła, gdzie wdowy po ofiarach katastrofy, senator PiS Alicja Zając oraz Zuzanna Kurtyka ze Stowarzyszenia Katyń 2010, odsłoniły tablicę.
- Jestem wzruszona będąc tu wśród was, tu na polskiej ziemi, gdzie "tak" znaczy jeszcze "tak", a "nie" znaczy jeszcze "nie". Tak rzadko się z tym spotykam, choć jeżdżę po całej Polsce i uczestniczę w spotkaniach z różnymi środowiskami. Dziękuję, że mogłam tu być, uczestniczyć we mszy świętej, modlić się razem z wami za Polskę, naszą ojczyznę, nasz naród w tym jądrze polskości - mówiła wdowa po prezesie IPN Januszu Kurtyce - Zuzanna Kurtyka. Za tablicę dziękowała Alicja Zając: - Chcę zapytać dzisiaj rządzących ile jeszcze tablic, ile kamieni, ile miejsc upamiętnienia musi powstać, aby panowie przyznali, że mamy prawo czcić naszego świętej pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i pozostałych 95 pasażerów tego samolotu. Nikt tego prawa nam nie może odebrać.
- To nie była prywatna podróż, jak chciał rząd pana Donalda Tuska - mówił do zebranych Antoni Macierewicz (PiS), szef zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. - Oni tam polecieli, by przypomnieć o zbrodni ludobójstwa i sami padli ofiarą. Będziemy przypominali jako naród o tej tragedii, póki wszystko do końca nie zostanie wyjaśnione. Jesteśmy to winni im, którzy byli następcami bohaterów II wojny światowej, bo jesteśmy to winni naszym współbraciom, Polakom i samym sobie. Póki ta prawda nie zostanie do końca ujawniona, póki winni nie poniosą odpowiedzialności, póty naród polski nie podniesie się z kolan, póty nie będziemy mieli poczucia, że żyjemy w wolnej, niepodległej ojczyźnie, póty nie będziemy mieli pewności, że sami sobą rządzimy.
Zaraz po odsłonięciu tablicy w sali o. Pio przy klasztorze oo. Kapucynów odbyło się otwarte spotkanie, w którym uczestniczyli m.in.: Zuzanna Kurtyka, Alicja Zając, poseł Stanisław Piotrowicz - wiceprzewodniczący "zespołu smoleńskiego" oraz Antoni Macierewicz - przewodniczący tego zespołu. - Człowiek, który kilkadziesiąt lat już spędził w służbie niepodległej Polski, ale który w ostatnich latach podjął chyba najtrudniejsze wyzwanie - zapowiedział go poseł Piotr Babinetz z Krosna.
Salę szczelnie wypełniło kilkaset, głównie starszych, osób. Część zainteresowanych słuchało wystąpień na zewnątrz sali. - Zazdroszczę wam, że macie takiego duszpasterza - rozpoczęła Zuzanna Kurtyka. - Czułam się jak nowo narodzony człowiek, kiedy dzisiaj podczas homilii zrozumiałam, że są wśród nas księża, którzy swoją wiarę przekuwają w życie. Którzy niosą dalej przesłanie Jana Pawła II. I Kościół w Polsce po jego śmierci się nie skończył - powiedziała.
Chwilę później zacytowała wyjęty z kontekstu fragment tekstu Donalda Tuska z 1987 r. i zaczęła go atakować: - Potrafię zrozumieć, że manifest polityczny naszego premiera Donalda Tuska brzmi "Polskość to nienormalność". Ja to jestem w stanie zrozumieć, że pisząc te słowa pan premier Tusk wykluczył się sam, z własnej nieprzymuszonej woli ze wspólnoty zwanej narodem polskim. Ale nie zgodzę się (...) na to, by ten naród niszczył. (...) Jeśli nie chce należeć, niech stoi z boku. Niech nie niszczy naszego poczucia dumy narodowej, niech nie niszczy naszej wiary katolickiej, niech nie niszczy naszych rodzin, naszych wartości, do których ciągle musimy się odwoływać, by być ludźmi - powiedziała Zuzanna Kurtyka i dodała:
- Nie mogę też pojąć tego, że tak mało osób jest w stanie to zrozumieć. Ludzie są do tego stopnia zmanipulowani różnego rodzaju kłamstwami, że to społeczeństwo wybiera po raz drugi tego samego człowieka, którego manifest brzmi w sposób jednoznaczny, on sam to napisał, nikt z nas tego nie wymyślił. Wybieramy sobie na premiera wroga naszego narodu. To jest nie do uwierzenia. Po tych słowach sala wybuchła gromkimi brawami. Swoje godzinne wystąpienie rozpoczął Antoni Macierewicz:
- Rozumiem, że żądacie ode mnie, bym przedstawił wyniki prac naszego zespołu. Macie do tego pełne prawo. Taka jest prawda, że niestety poza Telewizją Trwam i Radiem Maryja nie mamy dostępu do informacji. To może się wydawać straszne i okrutne. Jak można naród pozbawić informacji dotyczących najważniejszych spraw?! To była najstraszliwsza tragedia jaka dosięgła niepodległej Polski. My sami nie zdajemy sobie sprawy z ogromu dramatyzmu i niezwykłości tej sytuacji. Tam zginęła cała polska elita. Nie było przypadku w dziejach lotnictwa, by jakikolwiek prezydent zginął w wypadku samolotowym. Były dwa przypadki, ale za każdym razem był to świadomy zamach. Nie było takiej sytuacji, by jakiś prezydent zginął przypadkiem - mówił Macierewicz.
Ustosunkował się też do tego, że prace "zespołu smoleńskiego" nie są traktowane poważnie: - Próbuje się zakazać, przez brutalny atak mediów i polityków: myślenia, mówienia i badania tego jaka była prawdziwa natura tych wydarzeń, co naprawdę się zdarzyło na tej nieludzkiej ziemi. Nie można ust otworzyć, żeby nie ruszyła lawina potwarzy, szyderstw, ataków, gróźb.
Antoni Macierewicz dowodził, że wszystkie dotychczasowe ustalenia komisji rosyjskiej i polskiej w sprawie katastrofy są trefne. - Nie ma na świecie takich służb specjalnych, które (...) przede wszystkim nie skoncentrowałyby się na wyjaśnianiu hipotezy zamachu i ataku na ojczyznę. Bo czymże innym jest sytuacja, w której ginie cała elita, której odcięta zostaje głowa narodu. To jest wypowiedzenie wojny.
Twierdził, że głównym powodem katastrofy nie były błędy pilotów, czy uderzenie o brzozę, ale wybuchy na pokładzie samolotu - czyli zamach skierowany głównie na Lecha Kaczyńskiego. - Lech Kaczyński potrafił spowodować, że byliśmy w stanie przeciwstawić się imperializmowi rosyjskiemu nie na Bugu, nie na Wiśle, ale w Gruzji, na Kaukazie. To jest miara skuteczności i wielkości jego polityki - mówił Antoni Macierewicz wskazując, że były prezydent Polski nie był wygodny dla Rosji.
- Żądamy od Donalda Tuska, by powiedział, dlaczego przez 2 lata ukrywał dowody zbrodni smoleńskiej. I na to pytanie, panie premierze, ma pan odpowiedzieć. Dziękuję - zakończył wystąpienie szef "zespołu smoleńskiego", po czym otrzymał owacje na stojąco.