Bartosz Andrejuk był w wielu krajach. Trzy miesiące mieszkał w Meksyku i Ameryce Środkowej. Odwiedził Iran, Rosję, Abchazję, Naddniestrze, przejechał z Nowego Jorku do San Francisco, ale nigdy nie był w Tarnobrzegu, Nowym Sączu, czy Krośnie. W końcu postanowił to zmienić.
Od kwietnia 2016 roku prowadzi profil na Facebooku Moja mała wielka odyseja, czyli notatki z podróży. To tutaj opisuje to, co przeżył w czasie swoich wędrówek. - Jestem dopiero na początku mojej podróży – zaznacza. - Daję sobie 1000 dni, ale fajnie byłoby skończyć ten projekt do 26 kwietnia 2023 roku. Wtedy będę miał 40 lat i to byłby taki mój prezent dla samego siebie.
Sam sponsoruje swoją „odyseję”. - Nie jeżdżę „longiem”, robię sobie przerwy, ponieważ w tygodniu pracuję jako redaktor. Moje wycieczki i pisanie bloga to takie hobby po pracy – mówi.
Do Krosna przyjechał autostopem z Przemyśla, bo okazało się, że nie ma bezpośredniego połączenia między tymi dwoma miastami, mimo że dzieli je około 100 km. W naszym mieście spędził dwie noce w hostelu, który był prawie pusty.
Po Krośnie oprowadziła go jedna z jego czytelniczek, Marta, która wykłada na krośnieńskiej PWSZ. W czasie swojego pobytu Bartosz zwiedził m.in. Rynek, Centrum Dziedzictwa Szkła, cmentarz żydowski, kościół franciszkanów i kościół farny, Antykwariat i Księgarnię Zbigniewa Oprządka, stary cmentarz i Muzeum Rzemiosła.
Widział rodzinny dom Władysława Gomułki, pomnik Armii Czerwonej przy Placu Konstytucji 3 Maja i pomnik Ignacego Łukasiewicza. Spacerował po ulicach naszego miasta i dostrzegał to, co mieszkańcom ze względu na przyzwyczajenie często umyka, np. budy z jedzeniem symbol Polski lat 90., najprawdopodobniej jugosłowiańskie typu K67.
- Krosno całe życie kojarzyłem ze szkłem, więc byłem ciekawy jak to dziś wygląda – mówi. - Bardzo podobało mi się w Centrum Dziedzictwa Szkła, gdzie spróbowałem sztuki hutniczej. Widziałem dawny rodzinny dom Władysława Gomułki. Ta chatynka stoi wśród willowych domów. Zabawne, że dziś ten dom jest w rękach prywatnych, a Gomułka własności prywatnej nie znosił.
Do domu pierwszego sekretarza PZPR Bartosz trafił dzięki jednej z mieszkanek Krosna, która pamięta tamte czasy.
Bloger zauważył też jedną z mało chwalebnych cech Krosna. - Powietrze wieczorem było strasznie złe. Nie dało się oddychać. Nie wiem, czym palą w piecach mieszkańcy, ale przestańcie, bo będzie jeszcze gorzej.
Bartoszowi bardzo spodobał się za to krośnieński Rynek. - Widziałem stare zdjęcia. Kiedyś było tam więcej zieleni. Trochę szkoda, że znika ona z rynków w całej Polsce. Modernizacja znaczy dziś betonizację, pewnie dlatego, by można było organizować imprezy w centrum miasta. Z drugiej strony rynek w Krośnie wydał mi się martwy. Wiem, że to małe miasto i pora raczej jesienno-zimowa, ale jednak coś bym zmienił.
Pełną relację z podróży można przeczytać na facebook'owym profilu Bartosza - Moja mała wielka odyseja, czyli notatki z podróży.
Tak szybko i trafnie zdiagnozował problemy miasta, że mam wrażenie jakby ktoś podpowiedział z boku
Krosno jest świetne dla turystów, może troszkę ciężkie dla samych mieszkańców. Na trasie po Polsce, szczególnie latem to warto zatrzymać się na chwile i odpocząć na krośnieńskim Rynku. Więc tylko odwiedzać Krosno.