Odkręcając kran rzadko zastanawiamy się nad tym, skąd bierze się w nim woda. Po prostu ona tam jest na zawołanie. W przeciwieństwie do przeważającej większości naszego społeczeństwa prof. dr hab. inż. Daniel Słyś nad wodą rozmyśla dużo.
Szczególnie interesuje go woda deszczowa, którą zamiast wykorzystywać marnujemy. - Na przykład w Niemczech w większości gospodarstw domowych wykorzystuje się wodę deszczową, bo jej odprowadzanie jest zbyt drogie i uważane za niegospodarność. Chciałbym, żeby tak było również u nas – mówi profesor.
Profesor Słyś urodził się i mieszka w Krośnie. Jak sam mówi, ma do swojego miasta duży sentyment. Kolekcjonuje stare fotografie i kartki pocztowe pokazujące jego rodzinne strony w dawnych czasach. - Może kiedyś uda się zorganizować wystawę i zaprezentować ten zbiór szerszej publiczności – zwierza się profesor.
Daniel Słyś ukończył Technikum Budowlane w Krośnie. Jako nastolatek częściej niż o nauce myślał o karierze artysty. Zapewne nie spodziewał się wtedy, że 25 lat później będzie kierował Katedrą Infrastruktury i Gospodarki Wodnej na Wydziale Budownictwa, Inżynierii Środowiska i Architektury Politechniki Rzeszowskiej i kształcił kolejne pokolenia młodych inżynierów
- Zmiany klimatyczne i działalność człowieka wpływają niekorzystnie na stan i ilość wody, którą będziemy mieli do dyspozycji my oraz nasze dzieci. Wbrew pozorom, również w naszym kraju sytuacja nie jest korzystna, a przecież woda to rozwój, nie tylko rolnictwa, ale też przemysłu. Z jednej strony będzie coraz mniej opadów, z drugiej coraz częściej będziemy świadkami zjawisk ekstremalnych, np. suszy, powodzi. Te zmiany obserwuje się już w centralnej Polsce, która zaczyna stepowieć. Niestety waga tego problemu nie jest powszechnie doceniana – tłumaczy prof. dr hab. inż. Daniel Słyś.
- W tej chwili na statystycznego Polaka przypada 1500 m³ wody rocznie. To bardzo mało, bo przeciętny Europejczyk ma jej 3 razy więcej. Polacy, jeśli chodzi o dostępność wody pitnej, są na poziomie Syrii, Egiptu i pustynnych krajów arabskich – dodaje.
Daniel Słyś na życie lubi patrzeć problemowo. Ta cecha charakteru nie daje mu spać po nocach, ale za to czyni z niego skutecznego naukowca.
Prof. Słyś napisał blisko 250 publikacji naukowych. Wypromował 150 magistrów i inżynierów oraz 3 doktorów nauk technicznych. Zajmuje się problemami infrastruktury miast, smart city, technologiami wodo i energooszczędnymi.
Jest również autorem oraz współautorem wynalazków i rozwiązań technicznych, które były przedmiotem 25 zgłoszeń patentowych i patentów. Najbardziej cieszą go te innowacje, które zostały wdrożone w życie, np. wielkokubaturowe systemy retencji ścieków deszczowych dla osiedli i dzielnic Rzeszowa, Mielca i Suwałk.
ostatnio znajomy powiedział MI, że po otrzymaniu tytułu profesora zaczyna doskwierać brak motywacji. RZECZYWIŚCIE MOŻE TAK BYĆ, Jeśli dla kogoś tytuł naukowy jest celem samym w sobie. Dla mnie to tylko przystanek - ja lubię to, co robię i robię to, co lubię. To cenię sobie w mojej pracy najbardziej
O uhonorowanie prof. dr hab. inż. Daniela Słysia najwyższym tytułem naukowym wystąpiła Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie. Jego kandydatura, wraz z całym dorobkiem, trafiła do recenzentów z Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów. Została rozpatrzona pozytywnie. Cały proces trwał ponad rok.
W 50-letniej historii Wydziału Budownictwa Inżynierii Środowiska i Architektury Politechniki Rzeszowskiej, Daniel Słyś jest drugim absolwentem z tytułem profesora belwederskiego oraz pierwszym na kierunku Inżynieria Środowiska.
W intensywnej karierze naukowej prof. Słysia wspiera rodzina. Jest szczęśliwym tatą 3 synów: Tymoteusza, Mikołaja i Jeremiasza.
Gratulacje! Ale innowacje p. profesora są wdrożone w Rzeszowie, a w Krośnie jeszcze nie. Czemu miasto nie korzysta z pomysłów mądrych mieszkańców? Czy została nawiązana współpraca? Przecież Krosno też może i powinno być nowatorskie.
Gratulacje. Cieszy mnie, że w Krośnie mieszkają tacy mądrzy i ambitni ludzie. Pozdrawiam serdecznie . KD
Brak wody to już !!! jest problem bo niektórym się wydaje że woda jest w kranie i koniec. Wisłok w lecie jest jak strumyk!!!