Kasia i jej Kraina Bliskości. "To nie wstyd prosić o pomoc w wychowaniu"

Krośnianka Katarzyna Szmyd prowadzi bloga "Kraina Bliskości". Poruszając się w nurcie rodzicielstwa bliskości, doradza rodzicom w sprawach wychowania. Oferuje również wsparcie laktacyjne, którego w Krośnie brakuje.
Kasia prowadzi również warsztaty dla rodziców i oferuje konsultacje mailowe
Archiwum Katarzyna Szmyd

Publikujemy rozmowę z Katarzyną Szmyd - z wykształcenia pedagogiem, z doświadczenia przedszkolanką, mamą dwóch córek. Jej blog Kraina Bliskości jest dostępny tutaj.

Dwa lata temu wraz ze swoją rodziną wróciłaś do Krosna. Jakie były Twoje pierwsze spostrzeżenia po powrocie?

- Gdy przyjechałam do Krosna, okazało się, że właściwie nie ma tu jeszcze takiego poczucia, żeby wzbogacić swoje rodzicielskie umiejętności, poznać innych rodziców na podobnym etapie czy wymienić się doświadczeniami.

To dlatego założyłaś blog "Kraina Bliskości", wsparcie wychowawcze i laktacyjne dla rodziców.

- Tak, okazjonalnie prowadzę też warsztaty dla rodziców. O buncie dwulatka, który ja nazywam niebuntem, o budowaniu relacji i emocjach, o przyjściu na świat drugiego dziecka. Od kiedy uruchomiłam opcję konsultacji mailowych, piszą do mnie kobiety stąd, którym łatwiej jest usiąść w spokoju wieczorem i napisać maila z dokładnym opisem sytuacji niż spotkać się bez dziecka na konsultacji osobistej.

Twoje działania opierają się na rodzicielstwie bliskości. Czym ono dla Ciebie jest?

- Dla mnie rodzicielstwo bliskości to takie podejście, które wychodzi naprzeciw potrzebom dziecka, ale i uwzględnia potrzeby członków rodziny. Pozwala nam skupiać się na tym, by być przy dziecku blisko, budować dobre relacje, traktować je z szacunkiem i nie używać przemocy.

Kasia z wykształcenia jest pedagogiem, po ukończeniu studiów zaczęła pracę w przedszkolu, przez długi czas była nianią
Archiwum Katarzyna Szmyd

Czy każdemu, kto zgłasza się do Ciebie po poradę, odpowiada taki styl wychowania?

- Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdemu ten styl wychowania pasuje. Jednak często same metody wychowawcze mają mniejsze znaczenie. Wielu rodzicom pomaga już sam fakt, że zostaną wysłuchani i mogą z siebie wyrzucić nagromadzone emocje i frustracje. Czasem wystarcza, że pokaże się im ich problem z innej perspektywy, a ich dziecko z innego punktu widzenia. Na przykład przychodzi rodzic z problemem, że jego dziecko wszystko na nim wymusza płaczem i krzykiem. A po rozmowie, w której bierzemy pod uwagę wiek dziecka, konkretne sytuacje, okazuje się, że to nie jest żadne wymuszanie. Bo jak się spojrzy na nie przez pryzmat niedojrzałego mózgu, braku umiejętności wyrażenia potrzeb, braku strategii regulowania złości, to widzimy zupełnie inne dziecko - wręcz bezradne, potrzebujące pomocy rodzica.

Doradzasz innym rodzicom, ale też masz ku temu podstawy.

- Z wykształcenia jestem pedagogiem. Po ukończeniu studiów zaczęłam pracę w przedszkolu, w najmłodszych grupach 2-3 lata. Przez długi czas byłam nianią, ponadto mam 3 młodsze siostry. No i swoje dzieci. Po pierwszym porodzie całkowicie zmieniłam perspektywę. Nie chciałam, by moja córka była wychowywana w sposób oparty na okłamywaniu, manipulacji, straszeniu. Weszłam całkowicie w świat rodzicielstwa bliskości.

Udzielasz się na Facebooku w grupie Krośnieńskie Mamuśki. Gdy kobiety proszą o poradę, zazwyczaj odpowiedzi forumowiczek nie mają wiele wspólnego z rodzicielstwem bliskości, a opierają się na tradycyjnym podejściu do wychowania dzieci.

- W trudnych sytuacjach, gdy w grę wchodzą emocje, przychodzą nam do głowy tylko takie pomysły, które znamy ze swojego wychowania. Teksty, które słyszeliśmy jako dzieci. Jeśli nie mamy wyćwiczonych innych sposobów reagowania, automatycznie wypływają te zakodowane. Często słyszę na ulicach wypowiadane do dzieci: „Przestań, bo pani cię zabierze”, „Jak nie przestaniesz krzyczeć, to oddam cię temu panu” albo co gorsze „Przyjdzie policjant i cię okrzyczy”. Nie tylko straszymy drugim człowiekiem, ale funkcjonariuszem, który ma stać na straży bezpieczeństwa. Szczególnie to widać u starszych osób, naszych mam i babć.

Problemy przy karmieniu z pierwszą córką zmotywowały Kasię do dokształcania się w zakresie laktacji
Archiwum Katarzyna SZMYD

A jak Ty radzisz sobie ze swoimi pociechami?

- Często jest tak, że nie ogarniam moich dzieci, ale gdy ktoś pyta mnie o poradę, jest mi dużo łatwiej z dystansem spojrzeć na sytuację. Czasami myślę sobie, że ktoś zobaczy mnie na ulicy i powie: „O, to ta, która udziela porad, a patrzcie, jak jej dziecko się zachowuje”. Zachowuje się różnie, bo to dziecko. To, że zajmuję się wspieraniem rodziców, nie oznacza, że sama mam idealne dzieci – takich dzieci nie ma, podobnie jak nie ma idealnych rodziców. Poza tym dzieci wcale nie mają oczekiwań, żeby rodzice zachowywali się perfekcyjnie. Denerwujemy się, czasami płaczemy, i to jest normalne. To również jest pole do rozmowy.

Z jakimi problemami zwracają się do Ciebie rodzice?

- Przykładem może być rozdźwięk między poglądami rodzicielskimi a dziadkowymi. Albo problemy, bardzo powszechne, typu „moje dziecko rzuca się w sklepie na podłogę z wrzaskiem, bo nie chcę kupić mu batonika”. Dostaję też pytania o trudną adaptację w żłobku, o zachowania pojawiające się przy odstawieniu dziecka od piersi, o pierwsze miesiące po urodzeniu dziecka i jak odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości. Telewizja wciąż pokazuje nam uśmiechniętego bobaska, który grzecznie śpi w łóżeczku albo jedzie na trzygodzinny spacer z mamą w wózku. Tak naprawdę po wyjściu ze szpitala zostajemy z tym dzieckiem same i nie wiemy, co robić. Dlaczego ono nie śpi, dlaczego tyle płacze? Po porodzie przeważająca większość problemów związanych jest z karmieniem.

Wiem, że wspierasz mamy karmiące piersią.

- Tak, jestem niemedycznym wsparciem laktacyjnym. W tym momencie na naszym terenie są dwie certyfikowane doradczynie laktacyjne, jedna w Jaśle, druga w Sanoku. Dojeżdżają do Krosna, ale nie tak łatwo się umówić. A w szpitalu ze wsparciem laktacyjnym jest bardzo różnie. Mam doświadczenie z oddziału noworodkowego. Nie spotkałam się tam z jakąkolwiek poradą, pomocą od pań położnych. Pojawiły się tylko sugestie: „Może trzeba dokarmić?”. A na ścianie w sali dumnie wisi rozkład dnia, w którym widnieją godziny wyznaczone na promocję karmienia piersią. Problemy przy karmieniu z pierwszą córką zmotywowały mnie do dokształcania się w tym kierunku. Uświadomiłam sobie, jak dużo jeszcze mitów przekazywanych przez babcie trzeba obalić, jak wiele osób z personelu medycznego ma nieaktualną wiedzę i że nadal kobiety nie mogą liczyć na fachową pomoc. Na koncie mam już paręnaście uratowanych laktacji.

Kasia weszła całkowicie w świat rodzicielstwa bliskości
Ewy Komor - Eveart Studio

Ale to nie wszystko co robisz, jeśli chodzi o wsparcie laktacji

- Oprócz tego działam działam w Fundacji Promocji Karmienia Piersią - jestem wolontariuszką od ponad 3 lat. Obecnie należę do zespołu zajmującego się wydawaniem Kwartalnika Laktacyjnego. W czasopiśmie pracują też osoby, które zajmują się wychowaniem dzieci, specjaliści, psycholodzy, doradcy laktacyjni, dietetycy, fizjoterapeuci. Kobiety, którym bliskie jest karmienie piersią i wspieranie innych mam.

Jesteś pomysłodawczynią i współorganizatorką sesji fotograficznej karmiących mam. Jak udała się tegoroczna edycja?

- W tym roku wzięło w niej udział ok. 80 mam z dziećmi. Była organizowana w VIVO, z rozmachem, bo było dużo osób zainteresowanych, żeby nas wesprzeć. Pozyskałyśmy kilku partnerów i patronat od samej Hafiji (blogerka, najsłynniejsza polska Promotorka Karmienia Piersią – przyp. red.). Na sesjach dziewczyny poznają się ze sobą, zawiązują znajomości, które do tej pory trwają. To jest dla nich możliwość, żeby wyjść do ludzi, powymieniać się doświadczeniami, poczuć się zrozumianą. Mamy nadzieję, że to będzie coroczna tradycja.

Z Katarzyną Szmyd można się skontaktować poprzez fanpage na Facebooku Kraina Bliskości.

KOMENTARZE
KOMENTARZE WYRÓŻNIONE
goatman
26.12.2019 18:51

Dużo wytrwałości Kasiu! :)

goatman
na forum od listopada 2017
ciekawykrosnianin
25.12.2019 23:50

NIE napisałem nigdzie, że byłem bity! Klaps sprawdzał się przez setki lat, ludzie byli jakby normalniejsi, niż teraz. Badania jak i statystyka mają to do siebie, że często wychodzą tak, jak życzy sobie zamawiający ;) Cóż, każdy pozostanie przy swoim zdaniu, bo póki co jeszcze można je mieć.

PS. Klaps z tego co wiem przestępstwem nie jest, o ile mieści się w akceptowanlnych normach społecznych i wychowawczych. Polska na razie jest normalnym, a nie "nowoczesnym i postępowym" krajem.

Pozdrawiam świątecznie!

ciekawykrosnianin
na forum od listopada 2017
cam88
25.12.2019 23:13

Zawsze smuci mnie ten tekst "byłem bity i wyrosłem na normalnego człowieka". Skoro będąc dorosłym, dopuszczasz bicie dzieci, wierząc że to dobra metoda wychowawcza, to nie - nie wyrosłeś.

Pomijając już ogromną ilość badań jednoznacznie wskazujących na to, że bicie (tak, klapsy też!) szkodzi, a ponadto w dłuższej perspektywie ma znikomą wartość edukacyjną, to przede wszystkim w świetle prawa jest to przestępstwo! (więcej tutaj: https://krainabliskosci.pl/klaps-to-nie-bicie/)

Pomiędzy biciem, a bezstresowym wychowaniem jest mnóstwo metod i strategii, które pozwalają wychować (a nie wyhodować) dziecko. To nie działa na zasadzie "albo, albo". To, że nie biję, nie karam, to nie znaczy, że nie pokazuję maluchom jak żyć, jak szanować innych ludzi i ich granice. Dzieci i tak najwięcej uczą się z tego, co zaobserwują - a więc w pierwszej kolejności należałoby się przyjrzeć samemu sobie.

Co do kwestii wsparcia mam karmiących: niemedyczne wsparcie charakteryzuje się tym, że dotyczy podstawowych kwestii (przekazywanie aktualnej, rzetelnej wiedzy, obalanie mitów, dzielenie się doświadczeniem, emocjonalne wsparcie w trudnych chwilach - bo wbrew pozorom karmienia piersią także trzeba się nauczyć, edukowanie jak się przygotować do karmienia piersią). Gdy problem wykracza poza ten zakres (wchodzi w kwestię medyczne), mama odsyłana jest do CDL.

Teoretycznie położne pracujące w szpitalu powinny być tymi wykwalifikowanymi osobami, które mogą pomóc. Smutna rzeczywistość jest jednak taka, że wiele mam już podczas pobytu w szpitalu (pod okiem personelu) popełnia wszystkie możliwe błędy, uniemożliwiające lub znacznie utrudniające sukces w karmieniu piersią. Dlatego po wyjściu ze szpitala zamiast być już pewnymi, że idzie im dobrze, i cieszyć się spokojem, zmuszone są podejmować kroki ratujące laktację (o ile oczywiście na karmieniu piersią im zależy).

cam88
na forum od listopada 2017
ciekawykrosnianin
25.12.2019 21:33

Klaps to nie bicie. Owszem, dostałem klapsa nie raz, być może dzięki temu wyrosłem na (chyba) normalnego człowieka, a nie rozwydrzonego wiecznego gówniarza, któremu się wszystko należy.

ciekawykrosnianin
na forum od listopada 2017
Buka
25.12.2019 20:41

"Od klapsa nikt nie umarł" - ciekawykrosnianin- biedulku- to, że Twoi rodzice Cię bili nie znaczy to że tak jest dobrze. Każda przemoc jest niewłaściwa A okazywanie jej w stosunku do dzieci to Twoja bezsilność biedny panie komentujący.

Trzymam kciuki za p Kasię- to wspaniale że jest ktoś kto wspiera młode mamy w tak ważnej chwili jak naturalne karmienie.

Pozdrawiam

Buka
na forum od listopada 2017
ciekawykrosnianin
25.12.2019 20:28

Ciekawe, czy takie bezstresowo wychowane dzieci za kilka lat nie wejdą tej pani na głowę. Nie ma tłumaczenia, że to tylko dziecko. Dziecko ma być wychowane. Od klapsa jeszcze nikt nie umarł. Co do porad laktacyjnych-czy weźmie pani odpowiedzialność, gdy coś pójdzie nie tak? Jednak bardziej ufałbym osobom wykształconym w tym kierunku.

ciekawykrosnianin
na forum od listopada 2017
WSZYSTKIE KOMENTARZE (7)