Przyjaznym dla pieczarek podłożem może poszczycić się jedna z prywatnych posesji przy ul. Żeromskiego w Krośnie. Na przydomowym podwórku gospodarze odkryli ich kilka. Mniejsze miały mniej szczęścia, natychmiast wylądowały w garnku, ale tę najlepiej rokującą właściciele postanowili ocalić. Na jakiś czas. Okazało się, że niezbyt długi.
- W ciągu jednego dnia powiększyła się do takich rozmiarów – mówi Aneta Antoszek-Lorenc. - Średnica kapelusza to 32 cm!
Wielkim smakoszem grzybów jest Jacek - małżonek pani Anety, jest też grzybiarzem, zna się na nich, od razu był pewien, że to pieczarka, a nie coś co jedynie ją udaje. Jednak ani on, ani cała rodzina takiego okazu nigdy wcześniej nie widziała. - Żeby aż tak urosła to coś niespotykanego. Dla nas wszystkich - dzieci, ale też dorosłych - to była prawdziwa frajda – dodaje pani Aneta.
Gigantyczna pieczarka nie podzieliła losu mniejszych koleżanek. Tylko swojemu rozmiarowi zawdzięcza to, że nie trafiła na stół. - Była piękna, zdrowa, mąż od razu chciał ją zjeść na kolację, ale postanowił ją pokazać w pracy – tłumaczy żona.
Kolejnych prezentacji pieczarka długo nie wytrzymała, niestety konsumpcją takiego okazu zainteresowane były też... ukryte w nóżce robaki. Szybko zaatakowały cały kapelusz.