Fundacja (Samo)Pomocy

Wolontariusze Fundacji Pomocy Humanitarnej, która działała w Krośnie w latach 2000-2002, zbierali datki dla chorych dzieci, biednych i powodzian, ale pieniądze zamiast do potrzebujących, trafiały do kieszeni szefów organizacji. W Sądzie Rejonowym w Krośnie zapadł (6.12) w tej sprawie wyrok.
Fundacja stała się dla jej prezesów sposobem na wyłudzanie pieniędzy - mówił sędzia Paweł Gonet uzasadniając wyrok

Sąd postanowił, że obaj prezesi trafią do więzienia: Piotr N. na 5 lat, Bogdan Cz. na 3 lata. Ich dwie współpracownice dostały kary w zawieszeniu. Oskarżeni nie przyszli wysłuchać wyroku.

- Fundacja miała służyć chorym, bezdomnym, niepełnosprawnym - mówił sędzia Paweł Gonet, uzasadniając wyrok. - Ale zamiast nieść pomoc, stała się dobrym interesem dla swoich założycieli, ich sposobem na życie i wyłudzanie pieniędzy.

Fundacja Pomocy Humanitarnej w Krośnie zaczęła działalność w 2000 roku z kapitałem 4 tys. złotych (nie miała nawet biura, samochodu ani żadnego majątku). Początkowo ograniczała się do woj. podkarpackiego. Szybko jednak okazało się, że przynosi dochody o wiele większe, niż spodziewali się jej założyciele. Wtedy otworzyli nowe oddziały, w Krakowie i Wrocławiu.

- Stworzono pozory pełnej legalności: przygotowano puszki, identyfikatory, koszulki, gadżety - wyliczał sędzia Gonet. - Fundacja miała zgodę na przeprowadzanie zbiórek w całej Polsce.

Trzeba było tylko zachęcić do współpracy wolontariuszy. Jak? Obietnicą zarobku. Prezes Piotr N. obiecywał chętnym, że z każdej puszki dostaną procent dla siebie. Kwestowanie było opłacalne, bo "prowizja" wynosiła od 25 do 30 proc. Tą metodą prezes podporządkował sobie wolontariuszy. Musieli podpisywać m. in. fikcyjne dokumenty kasowe i wypłaty zapomóg in blanco. Kto się nie godził, tego wyrzucano.

Ławy dla oskarżonych pozostały puste - nie przyszli wysłuchać wyroku

Zebranymi pieniędzmi dysponowało kierownictwo fundacji. Wolontariusze kwestowali w każdy weekend. M. in. przed kościołami i w dużych sklepach. Ludzie byli hojni. W ciągu jednego dnia do puszek trafiało nawet kilka tysięcy złotych. Przez kilka miesięcy kwestowano np. na powodzian. Fundacja przekazała dla nich tylko 10 tys. zł. - Taką kwotę można było uzbierać w ciągu dwóch dni - oceniali wolontariusze.

Nie wiadomo jakie dochody przyniosła dwuletnia działalność fundacji, bo ich nie księgowano. Ale tylko znikomą część pieniędzy wydano na cele statutowe. Większość próśb od potrzebujących pomocy pozostała bez odpowiedzi. Szefowie zagarnęli co najmniej 800 tysięcy złotych. Przed sądem nie przyznali się do winy.

- Nie chodzi o sumę jaką sobie przywłaszczyli, ale o to, że zniszczyli ważną ideę, podważyli zaufanie ludzi do wolontariuszy i wiarę w bezinteresowność drugiego człowieka - argumentował sędzia Gonet. - Dlatego wyroki są wysokie i bez zawieszenia.

Kary w zawieszeniu na trzy lata dostały dwie współpracownice fundacji: Iwona Cz. (2 lata) oraz Beata W. (1,5 roku).

Tekst pochodzi z:
Nowiny


KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)