Ekspedientka: Dałam się oszukać metodą "na 200 zł"

Byli grzeczni i uprzejmi. Zapłacili za towar. Potem nastąpiły dwie bardzo szybkie prośby o wymianę drobnych banknotów na grubsze nominały, w wyniku których pani Magda straciła 100 zł. Ekspedientka przestrzega przez oszustwem na tzw. 200 zł.
Pani Magda ma nadzieję, że dzięki nagłośnieniu jej historii uda się uniknąć kolejnych oszustw

Jest środa 26 października, minęła właśnie godz. 15. W osiedlowym warzywniaku przy ul. Wojska Polskiego zakupowy szczyt już się skończył. Gdy do sklepu przychodzi dwóch mężczyzn, pani Magda, ekspedientka, jest sama. Klienci są pochodzenia romskiego, około czterdziestki, ubrani w porządne, sportowe ubrania. Zachowują się grzecznie i rozmawiają przyjaźnie, mówiąc z akcentem.

Pierwszy kupuje jabłka i banany. Wychodzi za nie około 8 zł. Płaci banknotem 200 zł. Pani Magda wydaje mu resztę.

Drugi bierze gruszki, za 6 zł z haczykiem. Wyciąga 100 zł.

Zanim ekspedientka zamknie kasę po wydaniu drugiej reszty, pierwszy z mężczyzn uprzejmie poprosi, aby zamieniła mu pięć banknotów 20 zł na całą stówę. - Wiedział, że ją mam, bo banknot 100 zł, którym zapłacił drugi mężczyzna, schowałam właśnie do kasy – układa sobie to wszystko w całość pani Magda. - Wyciągnęłam więc z kasy 100 zł, on wyciągnął dwudziestki. Gdy się wymieniliśmy, od razu powiedział, że dał mi tylko cztery i już szuka piątej. Trzymałam więc w ręku pieniądze, czekając na ostatni banknot. Wyciągnął go szybko, wręczył mi i powiedział, żebym na wszelki wypadek przeliczyła. Zgadzało się.

Błyskawiczna powtórka: zanim ekspedientka schowa dwudziestki do kasy, ten sam mężczyzna uprzejmie poprosi, aby dokonała jeszcze jednej zamiany: drobniejsze banknoty chciałby zamienić na całe 200 zł (wie, że są w kasie, bo sam zapłacił takim banknotem za jabłka i banany). - Wręczył mi od razu sto złotych, to, które dałam mu w zamian za pięć dwudziestek, których nie zdążyłam jeszcze schować. W sumie miałam więc w ręce 200 zł. Wyciągnęłam z kasy dwieście złotych i mu dałam – opowiada pani Magda.

Ekspresowe tempo próśb i wymian wydały jej się wprawdzie dość dziwne, ale była pewna, że wszystko się zgadza, zwłaszcza że, jak otwarcie przyznaje, od momentu pojawienia się w sklepie mężczyzn wzmogła czujność, bo Cyganie wzbudzają w niej nieufność, tak po prostu ma.

Oszustwo wyszło na jaw, gdy podliczała utarg i okazało się, że w kasie brakuje 100 zł. Dopiero wówczas zrekonstruowała sobie przebieg wydarzeń i zrozumiała, że w czasie drugiej wymiany dostała do ręki tak naprawdę 100 zł.

Po powrocie do domu poszperała w internecie i okazało się, że banknot 200 zł bardzo często stanowi narzędzie oszustwa. Jego metody różnią się wprawdzie między sobą (najczęstsza metoda polega na zwrocie towaru po wydaniu reszty, z prośbą o zwrot banknotu, w czasie której ginie pewna suma z reszty), ale oszuści niezmiennie starają się działać bardzo szybko i wprowadzać jak najwięcej zamieszania.

Brakujące pieniądze pani Magda musiała zapłacić z własnej kieszeni. - Sprawy nie zgłosiłam na policję. W sklepie nie ma kamer, więc nie byłabym w stanie tego udowodnić. Zresztą pewnie dlatego wybrali właśnie ten sklep. Poza tym kwota jest niewielka, konsekwencje właściwie żadne – tłumaczy. Nie chce jednak, aby 100 zł, na które została oszukana, poszło na marne, dlatego apeluje do sprzedawców, aby uważali i nie dali się w ten sposób "skołować".

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)