Sebastian Moskal i Paweł Nikody razem stawiali pierwsze kroki w muzycznym świecie. Poznali się 5 lat temu w ich pierwszym zespole. Później Paweł poprosił przyjaciół o nagranie podkładu do "Leniwego diabła" Andrzeja Zauchy. Skończyło się na własnej wersji utworu. Wyszło tak dobrze, że postanowili kontynuować.
Stworzyli projekt, który miał polegać na nagrywaniu znanych piosenek w nowej, zmienionej wersji. Gotowe covery udostępniali na YouTubie. Chcieli w ten sposób od razu dotrzeć do szerszego grona odbiorców. - Wiadomo, że łatwiej zdobyć publiczność przez internet - tłumaczą założyciele Dusty Jam. - Poza tym muzyka autorska nie od razu wszystkim się spodoba. A kiedy ludzie widzą znany tytuł, klikają i słuchają - dodają.
Po "Leniwym diable" powstały jeszcze 3 covery: "Cloud 9" Jamiroquai, "Look what you make me do" Taylor Swift i "Something just like this" Coldplay. Dwa ostatnie nagrali w tym roku, już jako profesjonalny zespół. Aktualnie tworzy go 5 młodych muzyków:
- Stwierdziliśmy, że skoro tak dobrze się dogadujemy i każdy z nas jest wykształcony muzycznie, to czemu by tego nie połączyć - mówi Paweł. – Zespół to wypadkowa naszych pięciu osobowości, pięciu kultur muzycznych, które się ze sobą zderzają i wychodzi po prostu Dusty Jam.
Utwory nagrane w tym roku to już ostatnie covery. – Teraz w 100% stawiamy na muzykę autorską – zapewnia Sebastian. - Pomysłów nie brakuje, jest ich aż za dużo. Żeby tylko czasu starczyło na to wszystko
A z tym nierzadko jest problem, bo trudno pogodzić kalendarze wszystkich członków zespołu. Próby nie odbywały się 2 razy w tygodniu, tylko raz na 2 tygodnie. Dlatego na przykład Coldplay nagrywali aż 4 miesiące. Za to aranżacja piosenki Taylor Swift powstała już w 2 miesiące, a kolejny autorski kawałek – tylko w miesiąc.
Praca idzie też dużo szybciej dzięki nowej technologii. – Możemy nagrać całość bez danej partii, np. aranż bez basu. Wtedy basista układa sobie własną linię, nad którą pracuje w domu – tłumaczą założyciele Dusty Jam. Dzięki temu zespół będzie mógł się rozwijać nawet, kiedy Paweł (wokalista) pójdzie na studia do Łodzi.
Ale nie od razu było tak kolorowo. – Na początku „dżemowaliśmy” przez większość prób, czyli po prostu się spotykaliśmy i graliśmy na gitarach – wspomina Sebastian. – Teraz nagrywamy utwór po każdej próbie, żeby sprawdzić, jak brzmi i co jest jeszcze do poprawy.
Dusty Jam będzie można usłyszeć na żywo prawdopodobnie w połowie września podczas Galicja Bluess Festiwal. Młodzi krośnianie zamierzają na niego zgłosić swój zespół z 5 lub 6 utworami. – Trzy piosenki mamy już gotowe. Nie wykluczamy też wykorzystania jednego z naszych coverów – mówią chłopaki. – Będzie na bisy – dodają ze śmiechem.
Materiału zbiera się coraz więcej, dlatego muzycy myślą powoli o wydaniu płyty. – Najpierw będziemy chcieli porozsyłać dema do wytwórni, dlatego nie udostępnimy wcześniej piosenek autorskich, wytwórnie raczej sobie tego nie życzą. Wolą dostać materiał, który nie był nigdzie publikowany i z tego coś wybrać, zrobić ewentualnie poprawki.
Promocją zespołu i sprawami organizacyjnymi zajmuje się Paweł. Poza tym Dusty Jam nie ma lidera. Jeśli chodzi o sprawy muzyczne, wszyscy są sobie równi. – Zawsze staramy się wypracować kompromis, nie ma dyktatury, za to wzajemne kontrolowanie się i hamowanie swoich zapędów jest dobre, bo wtedy każdy dobrze się bawi, grając w zespole – zapewnia jeden z założycieli.
A co, jeśli żadna wytwórnia nie zainteresuje się młodymi muzykami z Krosna? - Wrzucimy nasze utwory na portale, na których często wydawcy szukają zespołów, np. SoundCloud. Jak nie drzwiami, to oknami – mówi z determinacją Paweł.
– Wszyscy będziemy się starać i ciężko pracować, żeby osiagnąć zamierzony cel - dodaje na koniec.