Zjawisko pojawiło się ok. godz. 14:00. Przy słonecznej i bezwietrznej pogodzie oraz 35 stopniach Celsjusza powstał wir powietrza, który porwał rzeczy przyniesione przez plażowiczów, m.in. ubrania i kółka do pływania.
- Jeden z mniejszych parasoli wylądował na dachu EuroGymu, a drugi został uszkodzony przez wir i lekko ranił jednego z mężczyzn przebywających na basenie – mówi Antoni Dębiec, dyrektor MOSiR-u. Do rannego wezwano karetkę pogotowia. Na szczęście obrażenia okazały się niegroźne.
Oskar, jeden z naszych Czytelników, który nadesłał nam film, na którym widać wir, tak relacjonował to zdarzenie: - Na basenie powstała lekka panika. Ale przy tym częstym zjawisku największe niebezpieczeństwo to chyba oberwanie spadającym parasolem.
"Nic zabawnego... Wyglądało groźnie", "To było nie do śmiechu" - pisali z kolei internauci pod naszym postem z filmem.
Zjawisko, które zburzyło spokój odpoczywającym, to wir pyłowy, zwany również diabełkiem pyłowym lub diabełkiem wirowym. Przychodzi znienacka, narobi bałaganu i bardzo szybko znika. Takie wiry pojawiają się w czasie upalnych dni, gdy temperatura powietrza wynosi minimum 25 stopni, jest bezchmurne niebo i duże nasłonecznienie. Mają kilka metrów średnicy i tworzą zawirowania oraz zmętnienie powietrza.
- Powstają wtedy, kiedy powierzchnia ziemi nagrzeje się w jakimś niewielkim miejscu bardziej niż w otoczeniu. Powstają wtedy warunki chwiejności atmosfery, które sprzyjają unoszeniu się powietrza. W takich przypadkach prędkość wiatru nie jest duża. Po wymieszaniu się powietrza zjawisko dość szybko zanika – tłumaczy Krzysztof Jurczak, kierownik Stacji Hydrologiczno-Meteorologicznej w Krośnie i dodaje, że takie wiry nie są tak niebezpieczne jak tornada czy wichury, które mają zupełnie inną genezę.
- Wir, który powstał na basenie, wyróżniał się tym, że nie było widać unoszącego się pyłu z racji miejsca, w którym powstał. Miał formę stożka, a jego średnica wynosiła co najmniej kilkanaście metrów, a u góry nawet kilkadziesiąt.
Diabełki wirowe nie są anomalią. Występują dość często.
Straszne. Dobrze, że mnie tam nie było, bo chyba bym zeszła na zawał...