Borys Budka: Wracamy do okresu słusznie minionego

Były minister sprawiedliwości spotkał się (17.06) z mieszkańcami Krosna. Pomimo soboty i wydłużonego weekendu, sala w Pałacu Polanka pękała w szwach. Borys Budka przestrzegał: - Państwo prawa jest zagrożone.
Borys Budka - poseł Platformy Obywatelskiej i były minister sprawiedliwości w rządzie Ewy Kopacz

Na spotkanie z byłym ministrem i obecnym posłem Platformy Obywatelskiej przybyło niemal sto osób zainteresowanych sytuacją polityczną Polski. – To budujące, że przychodzi tyle osób, by rozmawiać o Polsce – stwierdził Budka, który przyjechał do Krosna w ramach cyklu spotkań pod nazwą Kluby Obywatelskie.

Spotkanie rozpoczęła Joanna Frydrych, krośnieńska posłanka Platformy Obywatelskiej: - Prawo i Sprawiedliwość rządzi już w Polsce 19 miesięcy. Zdążyło w tym czasie rozmontować korpus służby cywilnej, zawładnąć prokuraturą, rozmontować Trybunał Konstytucyjny. Teraz chce ograniczyć niezależność sądów. Moje pytanie brzmi: czy Polska jest jeszcze państwem prawa?

- Nie ma jednoznacznej odpowiedzi – rozpoczął swój wywód Borys Budka. - Jeżeli ktoś przekroczy prędkość, to zdjęcie z fotoradaru na pewno przyjdzie. Wtedy poczujemy, że prawo działa. Natomiast trzeba się zastanowić, czy prawo działa wobec wszystkich? Czy w państwie prawa mogą być lepsi i gorsi?

Pytał retorycznie: - Czy może być tak, że gdy głowa państwa usłyszy niekorzystny wyrok Sądu Najwyższego, to powie, że on nie widzi tego orzeczenia? Czy może być tak, że pani premier nie opublikuje wyroku Trybunału Konstytucyjnego, bo dla niej tego wyroku nie ma? Czy może być tak, że o zgromadzeniu ogólnym sędziów Sądu Najwyższego mówi się "grupa kolesi"?

Były minister sprawiedliwości ostrzegał przed pozorną "reformą" wymiaru sprawiedliwości: - Nie może być tak, że posłowie "jedynie słusznej partii" będą mogli pośrednio decydować, kto w Polsce może być sędzią. Jeśli tak będzie, politycy PiS będą wyjęci spod prawa. Chodzi o to, by wszyscy byli równi wobec prawa i by to sądy kontrolowały polityków, a nie na odwrót.

Na spotkanie z Borysem Budką przyjechały nawet osoby spoza Krosna

Budka świadomy, że sprawy te nie są jasne dla zwykłych ludzi posługiwał się przykładem: - Jeżeli ktoś ma pecha i mieszka koło sąsiada, który jest z "jedynej słusznej partii" i ten sąsiad postanowi sobie zaorać dwa metry więcej pola albo wybudować coś na nie swojej działce, to ten sąsiad będzie bezkarny. Ponieważ, jeśli będzie wiedział, że jego partyjny kumpel - minister sprawiedliwości może w każdej chwili odwołać prezesa sądu lub go ukarać finansowo, to zadzwoni do posła – swojego kumpla, poseł zadzwoni do ministra, a minister powie, żeby w tym sądzie nie warzyli się tknąć tego kumpla posła.

- Jak to, przecież sędziowie będą niezawiśli - zapyta ktoś. W PRL-u też byli niezawiśli. Boleśnie się o tym przekonywały osoby skazywane na wyroki pozbawienia wolności. Wtedy naciski przebiegały właśnie przez politycznych prezesów sądu uzależnionych od ministra sprawiedliwości – wyjaśniał analogię do PRL-u Borys Budka.

- Dlatego, oddanie władzy sądowniczej w ręce "suwerena" to kłamstwo – kontynuował. - To wyłącznie oddawanie władzy sądowniczej w ręce polityków. Wymiar sprawiedliwości w rękach ludu przypomina Chiny czy Koreę Płn. Zaraz po wojnie w Polsce ludzie też byli szkoleni w 6-miesięcznych kursach i zostawali sędziami. Z orzełkiem na piersiach skazywano żołnierzy wyklętych, skazywano polskich patriotów, wykonywano wyroki śmierci. To też były wyroki w imieniu Rzeczpospolitej. I to byli sędziowie "wywodzący się z ludu" – przypominał.

Gość spotkania udowadniał, że już teraz prawo nie działa równo wobec wszystkich: - Przez okres ponad roku prokuratura i policja nie potrafią wyjaśnić sprawy śmierci młodego człowieka na komisariacie we Wrocławiu. Jednocześnie w sprawie stłuczki pana Sebastiana w Oświęcimiu w ciągu kilku godzin stawia się chłopakowi zarzuty, a minister spraw wewnętrznych na konferencji prasowej potrafi ten wypadek zakwalifikować prawie jak zdradę stanu i jeszcze włączyć w to środowisko KOD-owskie, wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu i Wawelu, a skończywszy na katastrofie smoleńskiej. To pokazuje hipokryzję tych ludzi.

Państwo prawa jest zagrożone - przestrzegał polityk Platformy Obywatelskiej

Budka podkreślał, że obywatele tracą zaufanie do państwa, a wręcz zaczynają się go bać. - Jeżeli widzimy, że nawet za zwykły protest można zostać ukaranym, a za zalajkowanie "Ucha prezesa" na Facebooku nauczyciel może zostać zwolniony przez nadgorliwego polityka, no to zaczyna nam to przypominać okres słusznie miniony.

Polityk Platformy Obywatelskiej zwracał też uwagę na niebezpieczeństwo ograniczania samorządów lokalnych, tak jak to się stało na Węgrzech. - PiS nie lubi samorządów. Dlaczego? Bo samorząd - jak sama nazwa wskazuje - powinien się sam rządzić. Samorząd oznacza, że problemy rozwiązywane są na miejscu, lokalnie. A oni chcą mieć wpływ na samorządy i ich finanse. Ponieważ nie potrafią wygrać z lepszymi, to muszą uciekać się np. do ograniczeń kadencji albo pomówień – że to złodzieje, mafia, układ itd.

Podał przykład zmian w funkcjonowaniu Regionalnych Izb Obrachunkowych – instytucji, które kontrolują finanse samorządów lokalnych. - Teraz wydatki samorządów będą kontrolowane pod kątem ich celowości. Urzędnik z Warszawy przyjedzie np. do Krosna i wszędzie tam, gdzie - dziwnym trafem - nie rządzi PiS-owski funkcjonariusz powie tak: mamy skargę mieszkańców, że ta droga jest zrobiona niecelowo. Można było inną drogę zrobić.

Według Budki to będzie bat na każdego niepokornego samorządowca: - Władze lokalne, mimo poparcia społecznego, mimo wygrania wyborów, mogą być kompromitowane i wyrzucane z samorządów.

- Państwo prawa jest zagrożone – podsumował były minister sprawiedliwości w rządzie Ewy Kopacz. – Trybunał Konstytucyjny jest już fikcją. Czyli nie ma organu, który mógłby czuwać, czy władza narusza Konstytucję czy nie. Najważniejsza cegła z muru trójpodziału władzy i zasad demokratycznego państwa prawnego została wyciągnięta. I będą wyciągane kolejne.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)