Skąd mam dowody ? Hmm. Po prostu nie znam ludzi, którzy chorowaliby od naleśników, łazanek , pierogów czy pieczywa ( także orkiszowego ćzy pelnoziarnistego, które przecież ma dużo glutenu a uważane jest za bardzo zdrowe). ba w diecie Wlochów uważanej za bardzo zdrową przecież dominuje makaron (pełen glutenu). Wiem ,że są tacy ale jest ich niewielu, że mogą nie tolerowaćglutenu objawia się to dość szybko u dzieci i wtedy rzeczywiście gluten trzeba mocno ograniczyć. Na szczęście nietolerancja na gluten szybko mija (a jak nie mija to po prostu jest celiakia) i można się spokojnie zajadać makaronem czy pelnoziarnistymi bułkami. A żeby przekonać Państwa, że co do glutenu panuje u nas szarlataneria to proszę zapoznać się z biologicznym bublem roku 2018 - jak to pewna celebrytka ( z litości nie podaję nazwiska) przekonywała o szkodliwości glutenu pisząc o ilości w nim chromosomów ( coś gdzieś przeczytała ale niestety dość mocno przekręciła) - to było wręcz żałosne. I zapewne wielu jej podobnych pisze o szkodliwości glutenu a ludzie dają się nabierać. I to jest najlepszy dowód na to ,że jak się nie ma uczulenia to spokojnie można zajadać się glutenem, Na pewno nie zaszkodzi.
Jeśli tort może być zdrowy, a jabłecznik fit, nic nie stoi na przeszkodzie, aby odżywiać się tylko słodyczami. To jest bardzo słuszna koncepcja
...
Dla mnie bardziej zdrowa i slodka wydaje sie ta kocica niz nalesniki orkiszowe:D
Artykuł porusza ważny temat. Pani Klaudia może jest jedną z osób która faktycznie przyczyni się do zmiany świadomości żywieniowej. Warto takie osoby promować. Tylko dlaczego momentami miałem wrażenie, że czytam tekst pisany jak do zbyt prostego ludu?
Artykuł porusza ważny temat. Pani Klaudia może jest jedną z osób która faktycznie przyczyni się do zmiany świadomości żywieniowej. Warto takie osoby promować. Tylko dlaczego momentami miałem wrażenie, że czytam tekst pisany jak do zbyt prostego ludu?
wszystko fajnie cała ta gadka szmatka o zdrowym jedzeniu.
Każdy świadomy normalny Polak przyzna mi rację:
nie ma jak schabowy z ziemniakami i zasmażaną kapustą a nie jakieś pseudo bio- troty bez smaku.
wszyscy Ci kulinarni masochiści powiedzcie ile więcej lat pożyjecie?
na pewno nie dobijecie do wieku Matuzalema - a on "na pewno" odżywiał się BIO
wed: to, co napisałeś, nijak nie przystaje do rzeczywistości, takie tam usprawiedliwianie się z własnych błędów żywieniowych, co by się poczuć lepiej, swojsko i wygodnie moszcząc się w strefie komfortu. A w poczekalniach aż się roi od przewlekłych pacjentów, którzy tak samo nic nie rozumieją i tylko uśmiechają się w zakłopotaniu, czy wręcz śmieją się w twarz, kiedy oznajmiam, że choroby nabyte mogą wyleczyć tym, co wkładają sobie do ust oraz tym, czego sobie od nich odejmują. I to jest najtrudniejsze, a dla wielu niemożliwe, niewykonalne i absurdalne ...skoro tak smakuje, że w ogień by skoczyli, byle tylko hedonistycznie pożreć.
To żywność powinna być podstawą samoleczenia, utrzymywania organizmu w zdrowiu. Każdy zna w swoim otoczeniu pacjentów z bólami głowy w tym migrenowymi, długotrwałym trądzikiem młodzieńczym i różowatym, zaparciami, niestrawnością, nadwagą i otyłością czyli zablokowaniem w tkance tłuszczowej kolonii toksyn, szybkim starzeniem się, chorobami cywilizacyjnymi typu kancerogennego, autoimmunologicznymi, cukrzycą I i II itd. itp. o których ludzie z upodobaniem mogą opowiadać sobie godzinami. Ten czas można wykorzystać kosntruktywnie. Patrząc na człowieka czytam w nim jak w otwartej księdze. Wszystkie te objawy mają wspólny mianownik - stan zapalny, najczęściej przewlekły, z którym ludzie żyją z przyzwyczajenia, spowodowany właśnie tymi kilkoma czynnikami w codziennej diecie.
"Jeśli coś dobrze smakuje, to jak może szkodzić, czynić spustoszenie, wpędzać w pułapkę...?" zadają sobie to pytanie wielokrotnie nie mogąc zrobić kolejnego kroku. Nie można ich zostawiać samych sobie i kłamać im w żywe oczy, że to przez genetykę i chemtrailsy, nie można utwierdzać ich w fałszywym przekonaniu, jak próbujesz tu powierzchownie argumentować, że mogą jeść wszystko bez opamiętania to, co do tej pory wpędziło ich w ten stan niemocy. To nieuczciwe. Jedyny i niepodważalny argument za zmianą żywieniową to spektakularne wychodzenie z chorób uznawanych za rzekomo przewlekłe czyli stałe, niewyleczalne, to powrót do zdrowia, sprawnego funkcjonowania organizmu. Oszukują się ci, którzy nieudolnie próbują przekonywać, że jest im bardzo dobrze po tym, co spożywają.