To nie jest żaden błąd, w redakcji pracują ateiści, więc upamiętnianie świętych zawsze będzie im przeszkadzać, bo przypomina im kim są i że nikt z nich nigdy nie zasłuży na świętość, stąd używanie komunistycznego nazewnictwa dla lepszego samopoczucia.
Lepiej niech ktoś się zajmie sygnalizacją w tym mieście, tragedia jest po godzinie 5 rano gdzie nie da się przejechać od świateł do świateł na zielonym w granicach prawa i dla kogo się świeci czasem zielone na skrzyżowaniu od strony VIVO jest dla mnie zagadką... a taki miał być dobry ten system... ale od paru dni ktoś odpowiedzialny za sygnalizacje coś chyba wziął bo skręcić w lewo na światłach na Podkarpackiej i Bieszczadzkiej to dramat korki robią się od świateł do świateł zwłaszcza po godzinie 14.
Kyrion: "święto zmarłych" czy "dzień zmarłych" to w Polsce (i na świecie) potocznie używane nazwy zamienne, i o ile w Polsce pełnej katolickiej hipokryzji i górnolotnych nazw funkcjonuje po zmianie pierwotnej nazwy jako "wszystkich świętych", to już na ten przykład w ultra katolickim Meksyku (podobnie m.in. w Boliwii, Gwatemali) znane jest jako "dia de los muertos" czyli właśnie zmarłych, bowiem o śmierć w nim chodzi, o czczenie osób zmarłych, a więc nieżyjących i ich dusz ...co dla mnie jest niedorzeczne, gdyż dusze nie potrzebują żadnej opieki "stąd", ziemskiej opieki od osób, które tu pozostały, same o siebie "dbają" i żadne śpiewy, modły niczego już nie zmienią, jeśli zechcą dusze same tu powrócą, by w kolejnym wcieleniu przejść te same lub podobne doświadczenia, niekiedy przejść przez te same cierpienia i podobnie ciężkie umieranie, np. śmierć w tragicznych okolicznościach czy na nieuleczalną chorobę.
I to w katolickim Meksyku właśnie, tym gdzie jest świętem najbardziej czczącym śmierć, zmarłych przybrało zaiste formę malowniczą, barwną, przaśną, ktoś powie kiczowatą, nieakceptowaną przez nadętą religijność polskiej ziemi.
Szanowna redakcjo! To nie jest "święto zmarłych" tylko wszystkich świętych i dzień zaduszny. Proszę nie powielajcie powszechnego błędu. Pozdrawiam.
Nikt nie musi sobie na nic zasługiwać. Bezwyznaniowi - wolni (od urodzenia) od wpływu religii; ateiści - to też religia... przeciwieństwo wiary i etap negacji; wyznawcy jakiejkolwiek ideologii religijnej i katolicy - z wyboru i przymusu, przyzwyczajenia - włącznie. Zasługiwanie to stawianie się w roli ofiary, poniżająca postawa. Nikt nie musi. Wolny wybór. Niektórzy wybierają konformizm, strach, poddaństwo umysłowe i psychiczne, w zaniżonym poczuciu własnej wartości i pysze robią wszystko, żeby świat ich docenił i wyniósł na piedestał, na ołtarze. Presja czynienia tylko dobra, za wszelką cenę, na pokaz, bo lud potrzebuje świętych. Na potęgę trzeba produkować świętych, aby lud zadowolić.
Trzeba żyć wedle uniwersalnego kodeksu wartości - każdy je zna, przewijają się od początku dziejów ludzkości i żadna ideologia, w tym chrzescijańska, nie może ich sobie zagarnąć, przypiąć metki. Po prostu być człowiekiem, z czystą przejrzystą duszą czyli otwartym sercem, być sobą i być dla ludzi, towarzyszyć im w drodze, a nie pozować za życia na świętego dla lepszego sampoczucia.