Życie przy Motostradzie: koszmar palenia gumy

Sąsiedzi tzw. Motostrady przez długi czas zagryzali zęby, aż wreszcie powiedzieli "dość" i upomnieli się o podjęcie zdecydowanych kroków w jej sprawie. Zdecydowane kroki podjęto, ale dopiero po tym, jak doszło tam do wypadku.
Mieszkańcy: - To się tak łatwo pyta: że niby co nam te motocykle przeszkadzają? To zapraszamy tutaj po 22.00, gdy nie można oka zmrużyć

"Szanowny Panie Prezydencie,
zwracamy się z prośbą o podjęcie radykalnych kroków w sprawie użytkowania ul. Kaczorowskiego oraz parkingu przyległego do ul. Lotników. Od dnia oddania ich do użytku, mieszkańcy pobliskiej okolicy zapomnieli czym jest wieczorna cisza i spokojnie przespana noc (...) Krosno, dnia 22 lipca 2015 roku".

Pod listem do Piotra Przytockiego podpisało się 40 mieszkańców ul. Lotników i ul. Ikara oraz ul. Podmiejskiej w Głowience.

Motostrada

Teren należy do Gminy Krosno. Jest częścią strefy inwestycyjnej "Krosno - Lotnisko".

Mają na nim idealnie: prawie 1500 metrów prostej, równej i zazwyczaj pustej drogi oraz plac o rozmiarze niewiele mniejszym niż boisko piłkarskie. Wprawdzie dookoła jakby trochę za dużo latarni, ale zrobionych z kompozytu, więc w razie draki taki słup złamie się jak zapałka. Po zmierzchu zapala się co trzecia lampa, co i tak wystarcza, aby okolica była jednym z najlepiej oświetlonych zakątków miasta.

Po każdej wizycie zostawiają pamiątki: kółka, szlaczki i esy-floresy namalowane na asfalcie kołami motocykli, czasami aut. Nie trudno sobie wyobrazić, jak to malowanie musi wyglądać.

Dla osób postronnych popisy motocyklistów mogą budzić podziw, czasami przerażenie. Mieszkańcy okolicy patrzą na nie od jeszcze innej strony

Swoje wyczyny nagrywają. Na jednym filmie widać przejażdżki na tylnym kole, na innym kierowca stawia motocykl niemal do pionu, sam wstaje, wspiera nogi o siedzenie i dosłownie tańczy z maszyną. Kadry jeszcze innego toną w kłębach siwego dymu, który wydobywa się spod trącej wściekle o asfalt opony. Autor kolejnego kilka razy pruje ul. Kaczorowskiego z ogromną prędkością. Jaką? Przezornie odłączył licznik. Wyznaje jednak, że motocykle kocha właśnie za to, że może sobie nimi tak pocisnąć. Czasu przejazdu i przejechanej odległości odłączyć jednak nie zdołał, a z tych wynika, że pocisnął średnio 160 km/h.

Jest i taki, na którym odłączaniem czegokolwiek nikt sobie głowy nie zawracał. Wyciśnięta prędkość - ponad 230 km/h. Ograniczenie w tym miejscu - 50 km/h.

"Wyścigi, palenie laczka, zloty!" - to opis strony Motostrady na Facebooku. Tak właśnie nazwali to miejsce. Jaką prędkość rozwijają motocykliści na ul. Kaczorowskiego? Odpowiedzi dostarczają już pierwsze sekundy filmu

Jaki konflikt?

- Po co wam Motostrada?
Daniel i Kuba, administratorzy facebookowej strony Motostrady: - To jest świetne miejsce spotkań motocyklistów, treningów stunterów oraz nauki i doskonalenia umiejętności jazdy na motocyklu. Tutaj motocykliści jeżdżą, popisują się, ale również rozmawiają, dzieląc się swoją pasją oraz wymieniając się wiedzą mechaniczną o swoich maszynach.
- Dlaczego akurat tam?
- Ponieważ jest to miejsce oddalone od ruchu miejskiego. Motocykliści mogą spokojnie jeździć lub pozostawić swoje maszyny z boku, bez obaw o zagrożenie bezpieczeństwa.
- Gdyby nie było Motostrady...
- Z opinii motocyklistów wynika, że pewnie przenieśliby się na ulice.
- Zdajecie sobie sprawę z tego, że Motostrada uprzykrza życie okolicznym sąsiadom, chociażby hałasem? Jak rozwiązać ten konflikt interesów?
- Naszym zdaniem nie ma żadnego konfliktu. W pobliżu Motostrady nie ma osiedli mieszkaniowych. Problemem może być hałas, ale tylko przy spotkaniach z naprawdę dużą frekwencją, a te odbywają się rzadko.

Kółeczka nad ranem

Pobliże kończy się po stu krokach. Tyle wynosi odległość od parkingu do najbliższego domu. Do kolejnych - niecałe sto pięćdziesiąt. Łącznie kilkanaście numerów. Pod niektórymi małe dzieci, właściwie bobasy.

- Skoro takich osób jest sporo, to niech Miasto znajdzie miejsce, w którym będą mogły się spotykać, ale tak żeby nie naruszały niczyjego spokoju - mówią mieszkańcy

Mieszkaniec (mniej niż dwieście kroków od parkingu): - W pół do trzeciej w nocy potrafią przyjechać i palić gumę. Podpisaliśmy to pismo, bo szajby można dostać!

Mieszkanka (około dwieście kroków od parkingu): - Mieliśmy tu jak u Pana Boga za piecem. Od czasu do czasu jakiś samolot przeleciał, ale poza tym cisza i spokój. Później powstały te drogi i parking. Pierwsze tygodnie były bardzo przyjemne: krośnianie przyjeżdżali tu rowerami, na rolkach, przychodzili pospacerować. Szybko pojawiły się jednak motocykle i auta. I się zaczęło. Do 22.00 zagryzamy zęby, ale hałas wcale nie milknie wraz z ciszą nocną. I nie ma znaczenia czy to lato czy zima. W lecie palą gumę, a w zimie ćwiczą wiraże na śniegu.

Mieszkaniec: - Ja rozumiem, że to ich pasja. Rozumiem, że takie popisy wymagają dużo ćwiczeń. Mnie się one nawet podobają, ale niech je ćwiczą, niech się spotykają i wyżywają gdzieś, gdzie nie będzie się to odbywało naszym kosztem.

Mieszkanka: - Kiedy ostatni raz się wyspałam? Jak wyjechałam na wakacje. W swoim domu nie wysypiam się od prawie trzech lat. Tutaj naprawdę każdej nocy ktoś przyjeżdża. Na przykład niedawno, w pół do piątej nad ranem, na parking wjechał jakiś oszołom, zrobił kilka kółeczek, pobudził wszystkich piskiem i pojechał.

Motostrada pod nadzorem

20 sierpnia Prezydent Krosna Piotr Przytocki poinformował mieszkańców, że w sprawie Motostrady zwrócił się do policji, a ta zapewniła o objęciu nadzorem jej terenu, "celem wyegzekwowania przestrzegania zasad i przepisów ruchu drogowego, przeciwdziałania dewastacji terenu oraz zachowania obowiązującej ciszy nocnej".

Prezydent zapewnił także, że w okolicach lotniska pojawiać się będą patrole straży miejskiej.

Policji wstęp wzbroniony!

Nadal cisnęli i palili gumę.

Mieszkanka: - Pojawiły się patrole kontrolujące prędkość na dojazdówkach do parkingu. Ale nie mogą przecież stać tam non-stop. A na sam parking policji podobno nie wolno wjechać, bo to teren prywatny, tak mi powiedzieli. Mogą interweniować, tyle że dopiero po 22.00. Ale gdy tylko odjadą, hałas powraca, a nawet się nasila, jakby na złość.

Coś musiało się stać

Niedziela 30 sierpnia. Piękny, upalny wieczór. Na parkingu trwa ostatni wakacyjny zlot. Dobrze ponad setka motocykli. Mapa esów-floresów błyskawicznie gęstnieje. Na obrzeżach mapy tłum ludzi, a bliżej jej środka fotoreporterzy. Jest nawet minigastronomia gotowa nakarmić i ten tłum, i tych fotoreporterów kanapkami na ciepło i napojami na zimno.

I jest wypadek. Kierowca Kawasaki potrąca 18-latkę.

Gdy dziewczyna trafia do szpitala, okazuje się, że żadnego zlotu nie ma. Przynajmniej oficjalnie.

- Ani straż miejska, ani urząd miasta nie były informowane o tym zlocie - skomentuje Miasto.

- Organizatorzy mają obowiązek informować nas o tego typu przedsięwzięciu w przypadku, gdy odbywa się ono na drodze publicznej, a ten zlot odbywał się na parkingu przy ul. Lotników, czyli poza drogą publiczną - skomentuje policja.

Wypadek, do którego doszło na Motostradzie w ostatnią niedzielę sierpnia nie był jedyny. - W czasie popisów bardzo często dochodzi do kraks, ale ich uczestnicy szybciutko sprzątają wszelkie ślady - opowiada mieszkanka

- Każdy motocyklista może zwołać takie spotkanie, a kto przyjedzie to już indywidualna sprawa. Nikt nikogo nie zmusza, na takich zlotach przebywa się dobrowolnie. Nie są one zgłaszane do organów, ponieważ to spontaniczne spotkania. Jeżeli chodzi o wypadek, to po prostu brak wyobraźni. Motocykliści powinni chwalić się swoimi umiejętnościami tak, żeby nie powodować zagrożenia - skomentują Daniel i Kuba.

- Jak zwykle musiało się coś stać, żeby ktoś problemem zajął się na poważnie - skomentuje mieszkanka.

Zakazy

Od połowy zeszłego tygodnia nie wolno im tu palić gumy, jeździć na jednym kole, nawet być. Tak twierdzi znak ustawiony przy wjeździe na parking - zakaz ruchu.

Nieco wcześniej wbito tabliczkę z napisem "Strefa ruchu". Oto na parkingu zaczął obowiązywać Kodeks drogowy.

I o Kaczorowskiego nie zapomniano. Już się na niej nie zatrzymasz.

Osoby związane z Motostradą nie mogą zrozumieć, dlaczego ustawiono znaki. Mieszkańcy rozumieją to bardzo dobrze

Nadzieja

Mieszkanka sprawdza notatki. Od dnia ustawienia znaków zapisuje, ilu motocyklistów odwiedza parking. - 9-go września paru poszalało na Kaczorowskiego, 10-go, między dziewiątą a dziesiątą wieczorem, trzech motocyklistów pojeździło na placu z pół godzinki, potem pojechali na Kaczorowskiego rozwinąć prędkość. W ostatnią niedzielę tylko jeden poszalał sobie wieczorkiem - czyta. - Jest znaczna poprawa, możemy spokojnie spać. Wstąpiła w nas nadzieja, że wreszcie będziemy mogli tutaj normalne żyć.

To jakiś odwet?

Ze strony Motostrady na Facebooku (10 września): "(...) Komu przeszkadzało, że sobie tam jeździliśmy? To jakiś odwet za incydent z pamiętnej niedzieli? Czy po prostu coś w stylu >byle im dojeba...<? (...) Ale nie, my się nie poddamy!"

Miasto: czekamy na wnioski

- Póki co nie planowaliśmy wybudowania czy przeznaczenia terenu pod wyścigi, ale też nigdy nie było takiego wniosku ze strony mieszkańców czy stowarzyszeń - to odpowiedź Joanny Sowy, rzeczniczki magistratu, na pytanie, czy osoby odwiedzające dotąd Motostradę mogą liczyć na inne miejsce spotkań.

Joanna Sowa podkreśla przy tym, że urząd miasta od czasu do czasu udostępnia tereny pod wyścigi. Tego typu wydarzenia muszą się jednak odbywać na ściśle określonych zasadach, dlatego jest jeden warunek: ktoś musi złożyć odpowiedni wniosek i się pod nim podpisać.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)