Idziemy na urodziny, podwójne.
Osiemnaście lat kończy Ania. Na całym piętrze słychać rozbrzmiewające w świetlicy radosne "Sto lat": część koleżanek i kolegów Ani śpiewa osobiście, reszta poprzez gardła opiekunów. Podobnie jest z prezentami - jedni są w stanie samemu wręczyć solenizantce czekoladki czy owoce, za drugich - tych, którzy tak jak Ania poruszać się nie mogą - kładą je na kolanach dziewczyny ręce opiekunów. Jest i pysznie wyglądający tort, a na nim świeczki. W imieniu Ani zdmuchuje je Rafał. Nie wiadomo, czego Ania sobie życzy, bo Ania nie mówi. Uśmiecha się jednak, a razem z nią uśmiechają się wszyscy podopieczni Ośrodka Rehabilitacyjno Edukacyjno Wychowawczego w Krośnie (OREW), drugiego solenizanta, który w tym roku skończył dwadzieścia pięć lat.
Na stronie internetowej ośrodka czytamy: "Misją OREW jest dążenie do wszechstronnego rozwoju ucznia niepełnosprawnego intelektualnie oraz przygotowanie go do życia w społeczeństwie na miarę indywidualnych możliwości".
- Co oznaczają "indywidualne możliwości"? Staramy się, aby nasi podopieczni stali się w miarę możliwości samodzielni: potrafili się ubrać, rozebrać, umyć czy przygotować sobie kanapkę - tłumaczy Joanna Janocha, dyrektor OREW w Krośnie, która pracuje tu od momentu powstania ośrodka, od ćwierć wieku.
W ośrodku przebywa aktualnie 74 podopiecznych, w wieku od 3 do 25 lat. W większości są to osoby z głębokim stopniem niepełnosprawności intelektualnej. Tutaj realizują swój obowiązek szkolny, bo tutaj prowadzone są zajęcia rehabilitacyjno-edukacyjne dostosowane do ich potrzeb i możliwości. W ich trakcie każde dziecko trafia pod opiekę różnych specjalistów - pedagoga, logopedy czy fizjoterapeuty.
W ośrodku prowadzone są zajęcia z gospodarstwa domowego, zajęcia plastyczne, sportowe, muzyczno-rytmiczne, a nawet teatralne.
W ośrodku, w świetlicy z aneksem kuchennym, w której Ania świętuje urodziny oraz w pokojach sypialnych obok, odbywa się natomiast tzw. trening mieszkaniowy - bezpośrednie przygotowanie podopiecznych do samodzielności.
W ośrodku pomoc znajdują także rodzice. Zazwyczaj wskazówki, ale gdy trzeba - słowa otuchy, choć, podobno, te dające najwięcej sił i pokrzepienia wypowiadają najczęściej inni rodzice. To najlepsza grupa wsparcia, która się w ośrodku spotyka.
Gdy podjeżdżamy pod budynek OREW-u przy ulicy Powstańców Śląskich 16, z ośrodka wychodzi grupka osób. Wyjścia to element integracji podopiecznych ze społeczeństwem. Bardzo potrzebny.
- To miejsce powstało dzięki staraniom rodziców. Powstało, gdy tylko mogło, po transformacji ustrojowej w Polsce - opowiada Joanna Janocha. - Wcześniej edukacja osób z niepełnosprawnością intelektualną to było tabu. O takich ośrodkach nie było mowy, dzieci siedziały w domach, bo władza uważała, że nie mogły urodzić się w normalnych rodzinach, że to muszą być rodziny patologiczne, rodziny alkoholików.
Joanna Janocha cieszy się oczywiście, że tamte czasy już minęły, ale podkreśla, że w społeczeństwie nadal są bariery, tak psychiczne jak i fizyczne. Nad usunięciem tych pierwszych kadra OREW-u pracuje codziennie poprzez zabieranie podopiecznych na wycieczki, na wydarzenia kulturalno-rozrywkowe czy po prostu na spacery. O tych drugich Joanna Janocha powie tylko, że są wszędzie w Krośnie i że nie tylko spacer po mieście, ale nawet zabranie osoby na wózku na wizytę w którejkolwiek z przychodni lekarskich to istna katorga, której podołać może tylko osoba z muskulaturą niezłego osiłka. I że to jest skandal.
Kadra ośrodka liczy kilkadziesiąt osób.
- To są wybrańcy - opisuje tę kadrę Anna Armata, oligofrenopedagog (osoba zajmująca się kształceniem osób z niepełnosprawnością intelektualną - red.) - Tutaj nie da rady pracować pierwszy lepszy. Tutaj pracują tylko osoby z wielkim sercem, które potrafią wyczuć intencje dziecka i wczuć się w jego sytuację. Osoby, które potrafią zrozumieć każdy jego gest, nawet najdrobniejszy, jak mrugnięcie okiem, bo to dzięki niemu możemy poprawić życie i funkcjonowanie takiego dziecka, bo jeśli ono leży i nie potrafi powiedzieć zupełnie nic, to wówczas jest zdane tylko i wyłącznie na łaskę drugiej osoby, która albo ten gest zrozumie albo nie.
Pani dyrektor spogląda na świętujący urodziny Ani tłumek. Dzieci śmieją się, dokazują. - Staramy się obchodzić urodziny każdego z naszych podopiecznych - komentuje. - Skromnie, symbolicznie, niby nic wielkiego, ale dla nich to naprawdę bardzo ważne. W ten sposób uczą się przebywania w grupie, ale przede wszystkim, proszę spojrzeć, w takim momencie najlepiej widać, że osoby z niepełnosprawnością intelektualną potrafią się cieszyć i być zadowolone z życia.
Tę radość i to zadowolenie widać także na twarzy Joanny Janochy i na twarzach każdego z opiekunów. Nie trudno zgadnąć, że i dla nich to szczególny moment.