Jednym z pomysłodawców rajdu jest Piotr Kalkowski. Idea wspólnego latania mikrolotami po północnej Polsce pojawiła się w jego głowie kilkanaście lat temu. - W naszym regionie ewidentnie brakowało imprezy lotniczej dla mikrolotów. Skrzyknąłem więc kolegów z Aeroklubu Gdańskiego i zorganizowałem rajd – mówi Piotr.
Pierwsza edycja trwała jeden dzień, w ciągu którego uczestnicy przelecieli ok. 250 km. - Na końcu pobiesiadowaliśmy przy ognisku i to był cały rajd – wspomina Piotr. - Wszyscy mieliśmy apetyt na więcej i tak powstało cykliczne wydarzenie.
Z roku na rok „Złote Kaszuby” zaczęły przyciągać coraz więcej chętnych i wychodzić poza obszar Kaszub i północnej części kraju. - Byliśmy na Litwie, w Niemczech, w 2017 próbowaliśmy dotrzeć do Czech, ale pogoda nam nie pozwoliła. W tym roku atakujemy południe kraju, stąd hasło przewodnie tej edycji: „Wzgórza nad Soliną” - tłumaczy organizator.
Rajd „Złote Kaszuby 2018” był wyjątkowy z kilku powodów. Po pierwsze, uczestniczyła w nim rekordowa liczba pilotów motolotni i samolotów ultralekkich. Po drugie, przybyli oni z całej Polski (Poznań, Toruń, Szczecin, Łódź, okolice Krakowa i Warszawy).
Latając motolotnią, człowiek faktycznie może poczuć się jak ptak.
Piotr Kalkowski, który motolotnią lata od 25 lat, nie ukrywa, że Podkarpacie to dla pilotów „ultralightów” region dość wymagający. Przede wszystkim ze względu na góry. - Kaszuby, centralna i północna Polska to płaskie tereny. Na południowym-wschodzie trzeba być wyjątkowo czujnym i uważnym – wyjaśnia Piotr.
Tegoroczny rajd trwał 4 dni - zaczynał się i kończył w Płocku. Jego trasa prowadziła przez Białystok, Białą Podlaską, Lublin, Zamość, Krosno, Arłamów, Stalową Wolę i Radom. Do Krosna piloci przylecieli drugiego dnia. Tu też nocowali, żeby następnego dnia udać się w Bieszczady.
- Jesteśmy podzieleni na 3 grupy: 2 grupy motolotniowe i 1 z samolotami ultralekkimi. Każda ma swojego lidera, który prowadzi korespondencję z wieżą. W powietrzu piloci odpowiadają sami za siebie. Muszą mieć sprawny sprzęt i wymagane uprawnienia - Wojciech Lenarciak, pilot motolotni z Torunia.
Ryszard Kot z Goleniowa jest członkiem Aeroklubu Szczecińskiego. Lata od kiedy tylko osiągnął pełnoletniość. Najpierw w wojsku samolotami i śmigłowcami, potem w SAR'ze (Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa). W pewnym momencie kupił motolotnię.
- Latając motolotnią, człowiek faktycznie może poczuć się jak ptak. Tu wszystko jest „na wierzchu”. To nie ma nic wspólnego z lataniem samolotem – tak tłumaczy swoją pasję Ryszard.
No coś pięknego chciałbym się tak przelecieć