We wtorek syreny zawyją dokładnie o godzinie 14:00 i 14:15. Pierwszy sygnał - modulowany dźwięk w czasie trzech minut - będzie oznaczał ogłoszenie alarmu, drugi - także trzyminutowy, ale ciągły - będzie informował o odwołaniu alarmu.
To będą tylko ćwiczenia, zostaną przeprowadzone w całym województwie. Trening ma swoją nazwę - "Reagowanie na zagrożenia CBRN" pod kryptonimem "EDEN". Co się pod nią kryje? CBRN to zagrożenia chemiczne, biologiczne, radiologiczne i nuklearne. Z kolei kryptonim to kod, według którego ćwiczą odpowiednie służby.
Próby syren odbywają się cyklicznie, zwykle dwa razy w roku. Od trzech lat sygnalizacja jest uproszczona - są tylko dwa dźwięki: trzyminutowy, modulowany dźwięk informujący o ogłoszeniu alarmu, trzyminutowy ciągły oznaczający odwołanie alarmu - tak będzie właśnie we wtorek.
Wcześniej alarmów było więcej, np. alarm o nadzwyczajnych zagrożeniach ludzi i środowiska (dźwięk ciągły trwający 3 minuty), alarm o skażeniach chemicznych (dźwięki trwające 10 sekund powtarzane przez 3 minuty), alarm powietrzny - (dźwięk modulowany trwający 3 minuty).
Uproszczenie to teoretycznie korzystna zmiana, bo przeciętny Kowalski i tak nie wie co oznaczają poszczególne dźwięki. Znawcy tematu mają jednak wątpliwości. - I tak trzeba się wsłuchać czy jest to dźwięk modulowany, czy ciągły, a np. przy wietrze nie zawsze jest to możliwe do wychwycenia - mówi Marek Toropolski z Centrum Zarządzania Kryzysowego w Krośnie. - Ponadto syreny, które wzywają do akcji strażaków też mają ciągły dźwięk, a nikt nie słucha czy trwają minutę czy trzy.
Syreny będą słyszalne w całym powiecie. W samym Krośnie za sprawą dwunastu urządzeń. Trzy syreny mają największą moc - 5 kW, pozostałe mniejszą - 3 kW.
Sygnał słychać w zasięgu nawet do 3 km od syreny. Powinien być słyszalny w całym mieście, w każdym mieszkaniu, przy zamkniętych oknach. Powinien, bo przeszkadzać mogą warunki atmosferyczne czy odgłosy miasta.
Większość tych urządzeń to tradycyjne syreny, w których dźwięk generowany jest przez obracający się wirnik, dwie są elektroniczne (na budynku Domu Ludowego na Białobrzegach i budynku Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej przy ul. Kisielewskiego) - dźwięk wydają głośniki. Wszystkie włącza jeden człowiek na stanowisku kierowania w komendzie PSP - Andrzej Kłapkowski - administrator radiowego systemu włączania syren. Próbne alarmy uruchamia od ponad 20 lat. We wtorek też naciśnie magiczny przycisk.
Na stanowisku zamelduje się dziesięć minut przed czasem. Guzik uruchamiający syreny znajdzie w małej skrzynce. Po przekręceniu kluczyka otworzy elektroniczny panel z różnymi ustawieniami, bo można np. włączyć jedną syrenę albo wszystkie naraz. Łącznie, w całym powiecie, jest ich 26. - Wśród nich także strażackie, bo te same syreny wykorzystywane są do systemu obrony cywilnej i do działalności straży pożarnej - tłumaczy Kłapkowski.
Syreny uruchamiane są za pomocą cyfrowego sygnału radiowego. W przekazie jest zawarta informacja, która syrena ma się włączyć, jaki sygnał ma być emitowany i jak długo. Fala radiowa jest zakodowana celowo, by nie było przypadkowego włączenia syreny przez nieupoważnione osoby.
System włączania syren nie jest uruchamiany jedynie podczas takich ćwiczeń. Jest testowany codziennie rano przez dyżurnych w centrum dowodzenia Państwowej Straży Pożarnej. - To cicha próba polegająca na sprawdzeniu czy sygnał radiowy dochodzi do syreny i czy mają one zasilanie - wyjaśnia dyżurny straży pożarnej.
We wtorek o 14:00 panu Andrzejowi ręka nie zadrży - zapewnia. Lata praktyki. - Adrenalina jest tylko wtedy, jak się wszystkie syreny naraz uruchamiają przez przypadek - żartują w centrum dowodzenia w straży pożarnej. Tak właśnie zdarzyło się całkiem niedawno. W wyniku awarii, pewnego sobotniego wieczoru w całym powiecie rozległy się syreny. - Tego dnia było ponad 50 zdarzeń związanych z wypalaniem traw. Częste włączanie i wyłączanie spowodowało awarię systemu, przeciążenie i włączyły się wszystkie syreny - przypomina Toropolski. - Ludzie się przestraszyli - dodaje.
- Były telefony, ale jak na takie miasto i powiat w sumie było ich niewiele - ocenia Marcin Kijowski, dyżurny ze straży pożarnej, który był wtedy na stanowisku. - Ludzie generalnie nie reagują, gdy wyje syrena. Przechodnie nawet się nie obejrzą, nie zatrzymają.
Tak właśnie mieszkańcy powinni zachować się we wtorek o 14:00. Nie zwracać uwagi na syrenę. - Dlatego dajemy informacje do mediów, uprzedzamy, że to tylko ćwiczenia, żeby ludzie nie reagowali - podkreśla Marek Toropolski. - Gdyby nastąpiło rzeczywiste zagrożenie, to syrenom towarzyszyłyby komunikaty przez megafony, w radio i telewizji, aby nie wychodzić z domów, udać się schronów, wyłączyć prąd, itp. A to tylko ćwiczenia...