Wiadomo kto jechał "na ręcznym" po parkingu

Dzięki publikacji w portalu znany jest już sprawca kolizji, do której doszło w wyniku jazdy "na ręcznym" pod Galerią Portius. Teraz czekają go koszty i postępowanie sądowe. - Ucieczka z miejsca zdarzenia w sytuacji, gdy coraz więcej obiektów jest monitorowanych jest nierozsądna - podkreśla policja.
Trzy godziny po publikacji artykułu właściciel uszkodzonego pod Galerią samochodu poznał nazwisko sprawcy kolizji

O sprawie pisaliśmy tydzień temu (01.03). Chodzi o kolizję, do której doszło w niedzielę, 23 stycznia około godz. 18:30 na parkingu od zaplecza Restauracji Portius przy ul. Bursaki.

W zaparkowany samochód marki Honda Civic bokiem uderza Volkswagen Passat B5 kombi. Sprawca kolizji robi zakupy w supermarkecie i odjeżdża. Nie czeka na właściciela uszkodzonego auta, nie zostawia karteczki z numerem telefonu.

Całe zdarzenie zarejestrował monitoring zainstalowany na budynku Galerii Portius. Widać, jak kierowca Passata "na ręcznym" usiłuje zaparkować na ciasnym parkingu pod Delikatesami Centrum, właśnie od strony zaplecza restauracji. Z kolei kamery znajdujące się na obiekcie hali sportowej nagrały jak wcześniej sprawca kolizji popisuje się brawurową jazdą na zaśnieżonym parkingu przed halą, przejeżdża obok Klubu Akwarium i stacji paliw. Na nagraniu z monitoringu w Delikatesach Centrum widać także twarz sprawcy.

Poszkodowany zgłosił całą sprawę na policję. Sprawcy szukał też za naszym pośrednictwem. Już trzy godziny po ukazaniu się artykułu z nagraniem z monitoringu znane były jego dane. - Zadzwoniła anonimowo osoba, która widziała samochód takiej marki z uszkodzeniami odpowiadającymi opisowi, choć auto zostało już naprawione - mówi nam poszkodowany. Informacje okazały się trafne. Sprawca jest mieszkańcem okolic Krosna. - Sam niestety nie zadzwonił, choć ciągle miał jeszcze szansę załatwić całą sprawę polubownie, bez mandatu, punktów karnych, itp.

Wezwany na komendę policji właściciel Passata, zgłosił się. - Z relacji policjantów wiem, że przyznał się do winy. Przepraszał za swoje zachowanie, za problemy, które spowodował. Zostawił numer polisy ubezpieczeniowej i dane kontaktowe - opowiada dalej właściciel uszkodzonej Hondy.

- Nie warto uciekać z miejsca kolizji - podkreśla policja. - Wtedy kara jest dużo bardziej dotkliwa

Sprawca będzie musiał zapłacić za naprawę samochodu i inne koszty poniesione przez poszkodowanego, i to najprawdopodobniej z własnej kieszeni, bo sprawa może zostać objęta regresem ubezpieczeniowym (firma ubezpieczeniowa po dokonaniu wypłaty odszkodowania może dochodzić zwrotu wypłaconej kwoty od osoby odpowiedzialnej za wyrządzenie szkody). Cała sprawa trafiła do sądu, który zadecyduje o konsekwencjach tego czynu.

- Uciekając z miejsca kolizji sprawca zupełnie niepotrzebnie naraża się na dodatkowe kłopoty, prawo dopuszcza bowiem możliwość załatwienia takiej sprawy bez udziału policji. W takim przypadku jedyną konsekwencją dla sprawcy jest okresowe zwiększenie składki ubezpieczeniowej - komentuje Marek Cecuła, rzecznik prasowy policji w Krośnie.

Marek Cecuła - rzecznik prasowy policji w Krośnie

- Natomiast każde utrudnianie postępowania, a tak należy traktować ucieczkę z miejsca zdarzenia, to dodatkowa okoliczność obciążająca, która ma istotny wpływ na wymiar kary. Takie zachowania bulwersują, bowiem ofiarą może być każdy przypadkowy uczestnik ruchu. Dlatego coraz częściej ludzie pomagają w ustaleniu tożsamości takich piratów drogowych - dodaje rzecznik.

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU:
KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)