Z powodu "Dnia grilla" pani Marta miała w czwartek rano (14.07) duży problem. - I co ja mam teraz zrobić? - zapytała bezradnie, zanurzając w sosie śliwkowo-imbirowym kęs rumianej kiełbasy. - Bo mam wrażenie, że dzisiaj jest weekend, taki rozleniwiający sobotni wieczór, i że jutro wylegiwać się będę do późna, jak to w niedzielę. A jutro jest przecież czwartek, muszę wstać do pracy po 6 rano, i już wiem, że będę z tym miała duży problem.
W środę (13.07) weekend przytrafił się na krośnieńskim rynku wielu innym grillowiczom. - O ile w dni wolne od pracy widok tętniącego życiem rynku nie dziwi, tak w połowie tygodnia to jest po prostu niewiarygodne – przyznał pan Adam, który czekał właśnie w ogonku po grillowane na amerykańską modłę żeberka, obowiązkowo z sosem barbecue. - To jest FAN-TA-STY-CZNE!
Pani Ewa, starsza, dostojna krośnianka z urodzenia, jak pamięta, tak nie pamięta takiego wydarzenia w mieście. - Aż miło popatrzeć - wodzi wzrokiem po płycie rynku. - Tłumy ludzi: integrują się, śmieją, zajadają smakołykami, niby podczas tych wielkich imprez na rynku. Mam nadzieję, że ten cudowny gwar słychać w całym Krośnie, a tę pachnącą grillem chmurę to czuć chyba nawet w Korczynie. I tak to powinno wyglądać zawsze. Ja? Zrobiłam już rekonesans, ale powiem szczerze, że ciężko się na cokolwiek zdecydować, bo wybór jest naprawdę duży i najchętniej spróbowałabym wszystkiego po trochu.
Wybór był rzeczywiście niemalże festiwalowy. Na tradycjonalistów czekały różne wersje karkówek i kiełbas. Z myślą o amatorach nowoczesnych, a przy tym niekoniecznie mięsnych smaków, na ruszcie wylądowały krewetki, łosoś, cała gama warzyw lub warzywnych wariacji, m.in. pieczarek z mozzarellą i pomidorami. Był i grill światowy – wspomniane już żeberka i burgery po amerykańsku czy szaszłyki doprawione orientem. Nie zabrakło również autorskich koncepcji – skrzydełek z kurczaka z sosem Luizjana, grillowanych ziemniaków z szałwią i marchewki. Spróbować wreszcie można było deserów z rusztu – bananów z czekoladą, ananasów, kiwi czy arbuzowo-gruszkowych szaszłyków.
Ceny za te wszystkie pyszności na pewno nie biły po kieszeniach. Za jedną porcję zapłacić trzeba było od kilku do kilkunastu złotych. Ale zdarzały się i prawdziwe cenowe gratki, pozwalające skosztować niektórych specjałów już za złotówkę. Na bardzo przystępne ceny postawiła na przykład kawiarnia Espresso Cafe przy ul. Sienkiewicza. To podejście skończyło się szokiem. - Wciąż nie możemy się z tego szoku, pozytywnego oczywiście, otrząsnąć – opowiadała w czwartek rano obsługa lokalu. - Nie nadążaliśmy z grillowaniem. Jeszcze nigdy, nawet w czasie Karpackich Klimatów czy jakiejkolwiek innej imprezy, nie mieliśmy tylu klientów, a co ważniejsze – takich, którzy jeszcze o nas nie wiedzieli. To była świetna akcja, czekamy na kolejne.
"To był dzień cudów" – czytamy z kolei na fanpage'u projektu "Rynek Krosna. Serca Miasta" (strona już nieaktywna), w ramach którego zorganizowano "Dzień grilla". "Udało się zintegrować knajpy na krośnieńskim rynku. Udało się przekonać niedowiarków, że można ożywić rynek w środku tygodnia. Udało się przekonać mieszkańców Krosna i okolic, żeby wyszli »na miasto«. Po prostu - udało się! Według naszych szacunków przez rynek przewinęło się ok. 3 tys. osób (na podst. liczby sprzedanych porcji). Knajpy pękały w szwach. Nikt nie spodziewał się aż takiej frekwencji. Dziękujemy wszystkim. To był ważny dzień dla rynku".
- Kolejnym działaniem w ramach projektu ma być noc zakupów, zaplanowana na piątek 29 lipca. Chcemy, aby tego dnia, w godz. 19.00-22.00, otwarte były wszystkie sklepy na starówce. Mam nadzieję, że sukces "Dnia grilla" zachęci ich właścicieli do włączenia się w akcję – liczy Adrian Krzanowski, koordynator projektu "Rynek Krosna. Serce Miasta".
14 sierpnia odbędzie się natomiast kolejna odsłona gastronomicznego święta na rynku – "Dzień deserów", zaś na zaplanowany na 11 września "Dzień specjałów" restauracje, bary i kawiarnie przyszykują kulinarne niespodzianki.
Wielu środowych grillowiczów już szykuje się na kolejne eventy na rynku. Mają przy tym kilka sugestii, które według nich warto rozważyć. - Więcej miejsc do siedzenia, na przykład wspólne dla wszystkich lokali stoły i ławki na środku rynku – proponuje pan Michał. A pan Krzysztof chętnie usłyszałby w tle jakieś spokojne dźwięki. - Nie musi to być koncert, ale delikatna, siestowa muzyka – podpowiada.
Jest i propozycja wybiegająca czasowo poza okres letni: - Z chęcią zobaczyłbym na rynku świąteczny kiermasz, z oryginalnymi ozdobami, z grzanym winem, piernikami i marcepanem oraz z nastrojową muzyką i feerią światełek - mówi pan Dawid. - Oczywiście nie od razu kilkutygodniowy jarmark w stylu austriackim czy niemieckim, ale jedno-, dwudniowy. Przecież w zimie też potrzebujemy wyjść z domu, może nawet bardziej niż w lecie.
Wystarczy tylko zacząć, aż chce się powiedzieć – ulepić małą kulkę ze śniegu i zacząć ją toczyć. Oby tylko nie zabrakło śniegu. Lub ktoś nie zaczął go topić.