Może trudno w to uwierzyć, ale turyści w Krośnie są. Niedowierzający mogą się o tym przekonać spędzając nieco czasu na krośnieńskim Rynku. Przyjezdni są widoczni, bo poruszają się po Starówce w czasie, gdy pracujący krośnianie jeszcze są w pracy, a urlopowicze, nawet jeśli nigdzie nie wyjechali, rzadko spędzają czas na Rynku o innej porze niż wieczorem. Są z aparatami, poruszają się niespiesznie, przyglądają się architekturze.
W większości nie są to uczestnicy wycieczek i grup zorganizowanych, a pojedyncze osoby lub rodziny. Część z nich zawitała do Krosna przypadkiem, dla innych nasze miasto było wśród wybranych do zwiedzania miejsc.
Postanowiliśmy zadać napotkanym turystom kilka pytań. Rozmawiali chętnie, choć niektórzy zanim zgodzili się zamienić parę słów, upewniali się czy na pewno... nie sprzedajemy perfum. Na Rynku uprawiane jest bowiem prawdziwe polowanie na klienta. Jeśli uda się wyminąć jedną z zaczepiających (zwykle pod pretekstem poszukiwania drogerii) dziewczyn, nie mija wiele czasu zanim zostaniemy zatrzymani przez kolejną... i jeszcze kolejną.
- Jestem z Wielkopolski, przyjechaliśmy do sanatorium w Iwoniczu i zwiedzamy wszystko dookoła - zdradza pan Leszek. Wraz z towarzyszami wycieczki kierował się w stronę Centrum Dziedzictwa Szkła. Skąd o nim usłyszał? - Od krośnianina.
Nową atrakcję Krosna chciało odwiedzić więcej napotkanych przez nas turystów. Wśród nich Jakub. Przyjechał aż z Australii, odwiedza rodzinne strony. To dlatego nie potrzebuje żadnego przewodnika: - Rodzina wszystko wie. Muzeum szkła jest na pierwszym miejscu.
Aneta i Marek z Tarnowa specjalnie przyjechali do Krosna, zaplanowali pobyt na kilka dni. Przywiodła ich tu chęć poznania krośnieńskich szklarskich tradycji. - Magnesem było Centrum Dziedzictwa Szkła, dowiedzieliśmy się o nim z internetu. Jak je oceniają? - To jest atrakcyjna forma przyciągnięcia turystów czy potencjalnych nabywców wyrobów szklanych. Fajnie, że pokazana jest technika od początku do końca.
Także z internetu o CDS dowiedzieli się państwo Grażyna i Bogdan z Warszawy. Zatrzymali się w Iwoniczu. - Byłam kiedyś w tych okolicach na koloniach. Przyjechaliśmy zobaczyć jak dziś Krosno wygląda. Ten ośrodek szkła robi bardzo pozytywne wrażenie, można samemu wydmuchać szkło, bardzo nam się podobało. I nawet nas wpuszczono z psem. To bardzo sympatyczne - dodaje pani Grażyna.
Inni napotkani przez nas turyści nie mieli pojęcia, co można w Krośnie zobaczyć. Niektórzy nawet nie wiedzieli jak trafić do informacji turystycznej, bo nazwa PIKT nic im nie powiedziała. Sugerowali, by wzorem innych miast w centralnym punkcie, na Rynku, postawić plan miasta z wykazem godnych zobaczenia miejsc i organizowanych w sezonie imprez. Przechodząc przez Rynek, nie zauważali CDS czy otwartej dla zwiedzających wieży farnej. Z kolei ci, którzy już się tam chcieli wybrać, żałowali, że trafili na poniedziałek - dzień w którym wyjście na wieżę nie jest możliwe. - Przecież jest środek sezonu - dziwili się. Trudno im było zrozumieć, że pracujący przez weekend przewodnicy muszą mieć wolny dzień.
- Jesteśmy w Krośnie przypadkiem, zatrzymaliśmy się w Dworze Kombornia. W hotelu nie było informacji co dzieje się w Krośnie, ale tu też nie widzieliśmy żadnego plakatu - mówili wczasowicze z Gdyni. - A tam jest scena, jest coś napisane - zreflektował się po chwili pan. O miejscach do zwiedzania nie wiedzieli jednak nic, za to uwagę gości przykuł inny fakt: - Dlaczego tu są same banki i kantory?
Pani Kamila i Rajmund przyjechali do Krosna z Salzburga z Austrii. Zaplanowali wycieczkę od Krakowa, przez Krosno, Przemyśl, do Lwowa. Nie zdążyli jeszcze wiele zobaczyć. - Tylko bazylikę, która jest w remoncie, i to przez kraty - mówi pani Kamila. Rozmawiamy z nimi, gdy z uwagą przyglądają się Kamienicy Wójtowskiej. - Można tam wejść?
Niestety - odpowiadamy, to prywatny dom. Nie wiemy, czy inne wskazane w przewodniku, z którego korzystała pani Kamila, miejsca udało się odwiedzić. Na próżno w nim było szukać informacji o CDS, bo to atrakcja zupełnie nowa. - Przeczytałam tylko, że w Krośnie jest piękny Rynek, dlatego jesteśmy.
Podobnie było z motocyklistą Rafałem z Bielska Białej. Jadąc w Bieszczady, "zahaczył" o Krosno. - Zawsze chciałem do Krosna przyjechać, zobaczyć je na własne oczy. W pierwszej kolejności chciałem odwiedzić Rynek i jestem zauroczony. Ale nie wiem jakie są inne atrakcje - przyznaje.
To, że turyści w Krośnie są potwierdza także Punkt Informacji Kulturalno-Turystycznej. Z obserwacji pracowników wynika jednak, że nie jest ich więcej niż w ubiegłych sezonach. - Jeśli nawet nie mniej - zastrzegają. Średnio dziennie ich punkt odwiedza około 20 osób. Najgorzej jest w niedzielę, prawie pustki.
Ci, którzy tam trafią, kupują pamiątki, koszulki, kubeczki, repliki lamp Łukasiewicza, rzadziej obrazki. Jakie padają pytania? Wbrew pozorom to najczęściej zadawane wcale nie dotyczy zabytków czy atrakcji: - Gdzie tu można dobrze zjeść?
- Turyści są mocno rozczarowani, bo z tym jest problem na Rynku - słyszymy w PIKT. Poza tym, przyjezdni chcą informacji o tanich hotelach no i gdzie można kupić krośnieńskie szkło - artystyczne, ale też użytkowe, aby nie trzeba było fatygować się np. do sklepu firmowego KHS znajdującego się daleko od centrum.
Jeśli jednak ktoś zachęcony przez pracowników PIKT odwiedzi już zabytki, muzea, wieżę farną i CDS, jest zadowolony - podkreślają przewodnicy: - Zwiedzanie CDS-u ma bardzo dobre opinie, wypowiadają się w samych superlatywach. Niektórzy nawet są zdziwieni, że w takim małym mieście jest taka atrakcja.