Krośnieńskich zawodników darta odwiedziłam w klubie K15, gdzie ćwiczą i rozgrywają turnieje. Ulegając ich namowom, spróbowałam swoich sił w tej grze. Dostałam więc trzy lotki, stanęłam przed tarczą i rzuciłam. Jak mi poszło? Oczywiście nie tak, jakbym sobie życzyła, bo dart wbrew pozorom wcale nie jest łatwy.
O zasadach darta opowiada mi Marek Hawrot, jeden z najstarszych krośnieńskich graczy, który do niedawna przewodził krośnieńskiej grupie zapaleńców. Sam gra od ok. 18 lat. Zajął się tym, jak mówi, z nudów. – Była zima, gdy w telewizji zobaczyłem Mistrzostwa Świata w darcie. Stwierdziłem wtedy, że rzucanie do tarczy musi być banalnie proste – wspomina i dodaje: - Postanowiłem zostać mistrzem świata. To się nie udało, ale pasja się rozwinęła.
Dart to rzucanie lotkami do tarczy podzielonej na części o większej lub mniejszej powierzchni. Są one podzielone na sektory od 1 do 20. Pola o mniejszej powierzchni są lepiej punktowane (wielokrotność 2 lub 3), ale te o większej są łatwiejsze do trafienia.
Mecz polega na rzucaniu naprzemiennie trzema lotkami w tarczę przez dwóch zawodników, sumowaniu trafionych punktów i odejmowaniu ich od liczby 501 aż do zera.
Przykładowo: jeśli rzutką trafimy w sektor punktowany na 8, tyle punktów zostanie nam odjęte od konta, chyba że:
• Trafimy w pierwszy okrąg (od zewnątrz), wtedy odejmujemy 16 punktów
• Trafimy w drugi okrąg, wtedy odejmujemy 24 punkty
• Trafimy w bull’a (okrąg wokół środka), wtedy odejmujemy 25 punktów lub trafimy w bullseye (sam środek) – wtedy odejmujemy punktów 50.
Najtrudniejsza jest końcówka gry. Jeśli zawodnikowi przykładowo brakuje 8 punktów do zakończenia, a trafi 10, to traci kolejkę i następnym razem znowu musi skończyć rzutem za 8 punktów.
Może się wydawać, że trafianie do tarczy jest bardzo łatwe. – Zawsze kończymy podwójnym polem, które jest najtrudniejsze do trafienia – mówi Marek Hawrot. - Gdy się już zapoznamy z zasadami i wiemy, że trzeba kończyć podwójnymi, mniejszymi polami, to już jest gorzej – potwierdza Katarzyna Fąfara, jedna z zawodniczek.
Jest to klasyczna wersja darta, którą rozgrywa się też na Mistrzostwach Polski.
Pojedynczą grę, zwaną legiem, krośnieńscy zawodnicy grają maksymalnie 15 kolejek, czyli maksymalnie 45 lotek. - Jeżeli w tych swoich 45 lotkach żaden z zawodników nie zakończy meczu, to wtedy przechodzimy do grania o środki. Czyli kto trafi bliżej czerwonego środka, ten wygrywa – tłumaczy Albert Władyczak, który dwa lata temu dołączył do darterów, a teraz objął funkcję po Marku Hawrocie.
Krościeńscy darterzy grają w steel dart, gdzie końce lotek są metalowe.
Marek Lenart do krośnieńskiej grupy trafił w 2017 roku. Jest mistrzem Polski w kategorii 60 plus.
Pytam, jak udało mu się osiągnąć taki sukces? – Bardzo prosto – pan Marek staje przed tarczą i celuje lotką w wybrane pole, z uśmiechem tłumacząc przy tym: - Stajemy w odległości 2,37 m od tarczy, ustawiamy się, rzucamy i trafiamy. Przy dobrej passie mecz możemy zakończyć tylko dziewięcioma lotkami.
- Ale czasami potrzebujemy nawet trzydziestu – dodaje Marek Hawrot.
W Krośnie dart zaistniał na dobre od 1999 roku. Na początku grano w dart soft w amerykańskiej wersji, później angielskiej. Zagrać można było w kilku lokalach, m.in. w Gass Barze lub barze Bimbo.
W 2001 roku drużyna z Krosna w składzie Hubert Paradysz, Paweł Jaśkiewicz, Maciej Sobolewski i Dominik Uliasz zajęła piąte miejsce na drużynowych Mistrzostwach Polski.
Jednym z najlepszych krośnieńskich darterów jest Adrian Michna, który w wersji soft darta zakwalifikował się do reprezentacji Polski na Mistrzostwa Europy w Hiszpanii. Natomiast w wersji steel zajął m.in. I miejsce na V Grand Prix POD w Krakowie sezonu 2013/14.
W końcu po dart soft, czyli grze lotkami z plastikowymi końcami, gdzie punkty liczyła maszyna, pojawił się w Krośnie dart steel, czyli gra lotkami ze stalowymi końcówkami, gdzie zawodnicy sami liczyli punkty, a wynik zapisywali na kartkach lub ścieralnych tablicach.
Pierwszy turniej w K15 rozegrał się w 2016 roku. W 2017 roku przeprowadzono w klubie pierwsze otwarte mistrzostwa Krosna. Pierwszym mistrzem Krosna został Krzysztof Kciuk. Na VI Drużynowych Mistrzostwach Podkarpacia padł rekord uczestników. Zagrało 70 zawodników w 17 drużynach.
W 2023 roku Marek Lenart został mistrzem Polski w kategorii 60+ na zawodach organizowanych na Śląsku. W tym samym roku Magdalena Pawlik zajęła 3. miejsce w Pucharze Polski POD w Krakowie. Była trzecia też na VIII Grand Prix POD 2024 w Tarnowie Podgórnym.
Jednym z najbardziej utalentowanych młodych darterów z Krosna jest Igor Tęcza, który zaliczył serię zwycięstw nad najlepszymi zawodnikami Podkarpacia.
Krośnieńska drużyna wywalczyła drużynowe mistrzostwo Nowego Sącza (Marek Hawrot, Marek Lenart, Dariusz Szeląg, Albert Władyczak), Dębicy (Marek Lenart, Dariusz Szeląg, Sebastian Ast, Paweł Kurowski, Igor Tęcza) i trzykrotnie mistrzostwo Podkarpacia: 2018 rok - Adrian Michna, Hubert Paradysz, Marek Lenart, Marek Hawrot; 2019 rok - Marek Hawrot, Adrian Michna, Marek Lenart, Dariusz Szeląg, 2021 rok - Marek Lenart, Dariusz Szeląg, Hubert Paradysz, Sebastian Ast.
Chociaż dart kojarzony jest głównie jako męska gra, grają też kobiety. Katarzyna Fąfara swoją przygodę z dartem rozpoczęła dwa lata temu. Na turniej do K15 przyjechała z kolegą z pracy. – Byliśmy zaskoczeni, bo poziom okazał się wyższy niż przypuszczaliśmy. Urzekła nas atmosfera, wszyscy bardzo ciepło nas przyjęli. Można było o wszystko zapytać – wspomina.
W grupie jest też Magdalena Pawlik, której darterska kariera zapowiada się bardzo obiecująco. Gra od dwóch lat i to na poziomie najlepszych kobiet w Polsce. Na jednym z turniejów udało jej się ograć pięciokrotną Mistrzynię Polski. - Zaczęłam rzucać dla rozrywki. Tato narysował mi tarczę na kartonie i zrobił lotki z zapałek oraz igieł. Potem kupił normalny sprzęt.
Dart może być fajną okazją do powtórki z matematyki, uczy szybkiego dodawania i odejmowania.
Dlatego w tym sporcie trzeba mieć nie tylko szczęście, ale też być zdyscyplinowanym i skoncentrowanym. Nie wolno lekceważyć przeciwnika. - Jak zbliżamy się do końca, to głowa musi pracować, jak zamknąć mecz. Trzeba już analizować, bo przy 170 punktach do końca, można mecz zakończyć trzema lotkami. Trzeba wiedzieć, w jakie pola trafiać – mówi Marek Lenart. Dart uczy więc także szybkiego analizowania sytuacji.
Do niedawna sami gracze liczyli punkty na papierze lub tablicach. Wszystko zmienił Albert Władyczak. Darter pracuje jako technik informatyk i to on zaproponował wprowadzenie elektroniki zamiast pisaków i szmatek do mazania. Na stanowiskach pojawiły się laptopy ze specjalnym programem do liczenia.
Dart ma wiele innych zalet. Przede wszystkim jest to fajna zabawa dla każdego. Mogą w niego grać dzieci, dorośli i seniorzy. Zawodnicy mogą ze sobą rywalizować bez względu na wiek.
Jest to też tani sport - tarcza i lotki nie są dużym wydatkiem. Jednak na pewno nie należy do spokojnych. Wywołuje sporo emocji. Poziom stresu zależy od tego, w jakim momencie gry jesteśmy i jaki to mecz.
Ćwiczyć można w domu, tworząc własne stanowisko gry, np. wieszając tarczę na drzwiach lub ścianie. Darterzy jednak zachęcają, aby dołączyć do wspólnych, klubowych rozgrywek i treningów. - Czasami są osoby, które nie czują się gotowe na przyjście do klubu. Nie można się bać. Rzucanie lotkami z innymi ludźmi to zupełnie inna gra. Przy grze z aplikacją lub samemu nie czuje się takich emocji – tłumaczy Albert.
Jest to też nieprzewidywalna gra. - Nieraz było tak, że ktoś miał przewagę, a przeciwnik i tak go dogonił i przeważył szalę zwycięstwa na swoją stronę – mówi Albert, a Marek Lenart dodaje: - Miałem takie pojedynki, kiedy przeciwnik już kończył, a mi brakowało jeszcze z 300 punktów. On nie mógł zamknąć, dogoniłem go i wygrałem.
Niektórzy zawodnicy mają wypracowaną swoją taktykę gry:
Jeden będzie rzucał lotka za lotką, a inny stał, mierzył i celował
– mówi Marek Lenart.
Popularność darta rośnie, a on sam staje się coraz bardziej profesjonalny. - Zaczynają pojawiać się trenerzy, którzy przygotowują ćwiczenia i sesje treningowe. Poziom zawodników podnosi się, sport się rozwija. To już nie jest tylko rzucanie do tarczy i popijanie piwka – mówi Albert.
Aby dołączyć do krośnieńskiej grupy, wystarczy przyjść na turniej do K15 lub skontaktować się z zawodnikami przez Facebooka. Mają też swoją stronę internetową.
To już 23 lata minęło od zawodów, a pamiętam, że pojechałem z gorączką i totalnie osłabiony... Pozdro dla starej ekipy z Gass baru.
Brawo chłopaki i dziewczyny! Wreszcie artykuł o tym co się w Krośnie dzieje, a nie tylko narzekanie, że nic się nie dzieje.... Dzieje się i to całkiem sporo. Wystarczy tylko wyjść z domu i zobaczyć. A jak nadal nic nie znajdziemy, to tak jak Marki i Albert, trzeba wziąć sprawę w swoje ręce i coś zorganizować! Super!