To był pojedynek między teoretykiem a praktykiem

Rozmowa z Maćkiem Karmińskim* i Hubertem Kotarskim* " socjologami, autorami badań sondażowych, które przeprowadzili ankieterzy 10 listopada br. na potrzeby Wieczoru Wyborczego w naszym portalu.
Artykuł z archiwum 2002-2017

Gratuluję zbieżności wyników przygotowanych przez Was badań sondażowych w porównaniu z rzeczywistymi wynikami. Prognozowaliście 57-procentowe poparcie dla p. Przytockiego i 43-procentowe dla p. Borcza. Ostatecznie okazało się, że poparcie to wynosi odpowiednio: 59 i 41%.
- Dziękujemy. Polecamy się na przyszłość.

Co tak naprawdę wydarzyło się 10 listopada? Czy był to wybór między dwoma kandydatami, czy - jak to określił p. Jerzy Borcz - wybór między dwoma różnymi wizjami miasta?
- Wydaje nam się, że sporo racji miał p. Jerzy Borcz mówiąc o innych wizjach miasta. Jesteśmy przekonani, że 7,5 tysiąca osób głosujących na p. Piotra Przytockiego poparło wizję gospodarowania miastem bez uwikłania w wielką politykę. P. Przytocki sprawia wrażenie człowieka kompromisu, dla którego ważniejsze są kompetencje merytoryczne niż przynależność partyjna czy orientacja ideowa. Spotkało się to z akceptacją wyborców. Czyli ludzie woleli gospodarza czy menadżera, a nie polityka.

Dlaczego przegrał p. Jerzy Borcz - człowiek o znanym nazwisku, były senator?
- Nie prowadziliśmy na ten temat specjalnych badań, ale przedstawiamy tylko własne opinie. Wydaje nam się, że p. Borcz osiągnął pewien maksymalny poziom swojego elektoratu - podobna liczba osób poparła go w wyborach do Senatu. Nie bez znaczenia były też pewne błędy popełnione podczas kampanii. W przypadku człowieka dobrze znanego nie można liczyć na to, że same plakaty przysporzą dodatkowych głosów. Konieczny był bezpośredni kontakt z wyborcami. P. Jerzy Borcz nie wykorzystał w pełni w drugiej części kampanii swoich naturalnych "lokalnych liderów", którzy zostali wybrani na radnych i w swoich środowiskach są dobrze znani i budzą zaufanie, czego dowiodły wybory do Rady Miasta.

Ale przecież tak było - p. Borcz wolał spotkanie z wyborcami i nie przybył punktualnie na Debatę...
- Na miejscu jakiegokolwiek kandydata zrobilibyśmy wszystko, by być na takiej Debacie, gdzie jest możliwość konfrontacji i udowodnienia, że jest się lepszym. Nie bez znaczenia jest też kontakt z szeroką widownią i promocja poprzez media. Nawet jeśli godzina spotkania p. Borcza na osiedlu pokrywała się z Debatą Prezydencką, można było rozwiązać ten problem. Na przykład po pół godzinie zaprosić zgromadzonych na spotkaniu osiedlowym do KDK organizując im transport [spotkanie na osiedlu rozpoczęło się o 16.30, a Debata Prezydencka pół godziny później - przyp. red.]. Drugim rozwiązaniem mogło być kontynuowanie spotkania przez pełnomocnika p. Borcza.

Jak oceniacie przebieg Debaty Prezydenckiej odnośnie prezentacji obu kandydatów?
- Jeśli chodzi o p. Piotra Przytockiego, który od początku obecny był na spotkaniu z wyborcami, można go ocenić na dwa sposoby. W przypadku prezentacji własnej osoby, wypadał blado. Brakowało mu takich zachowań, które ogólnie nazwać można medialnością. Chodzi o ekspresję wypowiedzi, kontakt wzrokowy z odbiorcą, język ciała. Zyskiwał natomiast odpowiadając na konkretne, często nawet niewygodne pytania - czuło się, że wie o czym mówi i jest wiarygodną i kompetentną osobą, która sporo już w życiu dokonała. Poza tym, kandydat ten zyskuje przy bezpośrednim kontakcie, wzbudza sympatię.

A p. Jerzy Borcz?
- Duże uznanie należy się mu za sposób w jaki po spóźnieniu zaistniał na Debacie. Ta sama sala, która wcześniej wygwizdała jego przedstawiciela i zgotowała mu chłodne przyjęcie, w ciszy i ze skupieniem wysłuchała jego końcowego wystąpienia, które zostało bardzo dobrze odebrane przez wiele osób. P. Jerzy Borcz jest dobrym mówcą i radzi sobie z dużym audytorium. Potrafi także kontrolować emocje, o czym świadczy spokojna i wyważona odpowiedź na ostrą krytykę ze strony p. Marka Wilka - byłego kandydata SLD na prezydenta Krosna. Nie udało się jednak p. Borczowi w pełni zrekompensować półtora godzinnej nieobecności. Mankamentem p. Borcza było też zbytnie podkreślanie własnej osoby, jak to najprościej określiła jedna z osób z publiczności - nadmierne chwalenie się. W wypowiedziach pojawiała się lista pełnionych funkcji i odbytych szkoleń, a nie konkretnych dokonań. Może poza dokonaniem pt. "powołanie PWSZ", ale ten argument był zbyt często powtarzany i nie był już przekonujący. Zupełnie inaczej prezentował się p. Przytocki. Wielu widzów odniosło wrażenie, że jest to pojedynek między teoretykiem, a praktykiem.

Czy w takim razie Debata miała jakikolwiek wpływ na decyzje wyborców?
- W naszym odczuciu - duży. W spotkaniu uczestniczyło w sumie ok. 500 osób. Według teorii socjologicznej, pozytywną ocenę każdy z widzów przekazał średnio czterem osobom, natomiast negatywną - dziesięciu. Można zatem spokojnie stwierdzić, że recenzje z Debaty dotarły do kilku tysięcy mieszkańców Krosna, niezależnie od informacji mediów. Był to więc najważniejszy element II tury kampanii wyborczej.

Odwrócę pytanie wcześniejsze. Dlaczego wygrał p. Piotr Przytocki - osoba, która jeszcze 2 miesiące temu była szerzej w Krośnie nieznana, a w przeszłości - w wyborach do Rady Miasta - zyskała zaledwie 26 głosów?
- Po pierwsze, dzięki dobrej kampanii stał się osobą powszechnie znaną. Po drugie, zyskał wizerunek osoby nie uwikłanej w układy polityczne, pragmatycznej, kompetentnej - zwłaszcza w zakresie organizacji i zarządzania. Jawił się jako dobry gospodarz. Pamiętajmy, że było to głosowanie na konkretnych ludzi i takie cechy p. Przytockiego jak: otwartość i przyjazny stosunek do ludzi, zrównoważenie, skromność i bezkonfliktowość zjednały mu powszechną sympatię i głosy wyborców. Po trzecie, zadziałała tu zasada świeżości i nowości, którą mogliśmy też obserwować w przypadku Platformy Obywatelskiej w wyborach parlamentarnych w 2001 r. P. Piotr Przytocki był "nowym graczem" na krośnieńskiej scenie politycznej, nie stała za jego osobą żadna partia polityczna. Z kolei p. Borcz był postrzegany jako ten, który "był już u władzy". Te dwa czynniki również wpłynęły na decyzje wyborców.

Kandydaci do Rady Miasta z Komitetu Wyborczego Wyborców Jerzego Borcza "Twoje Krosno" uzyskali najlepsze wyniki spośród innych kandydatów. Dlaczego to się nie przełożyło na wynik Jerzego Borcza jako kandydata na prezydenta?
- Okazało się, że wybory do Rady Miasta nie mają bezpośredniego przełożenia na wybory prezydenta miasta. Np. wiele osób (ponad 18%), które głosowało w wyborach do Rady Miasta na Komitet Wyborczy Wyborców Jerzego Borcza "Twoje Krosno" zagłosowało w I i II turze na p. Piotra Przytockiego. Natomiast brak identyfikacji z zapleczem politycznym okazał się zaletą, a nie wadą. Wiele wskazuje na to, że ludzie mają dość politykierstwa na szczeblu lokalnym.

Czy w takim razie sugestie lokalnych liderów partyjnych odniosły skutek? SLD poparł p. Przytockiego, a PiS i LPR - p. Borcza.
- Nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi. Na przykład, elektorat p. Marka Tenerowicza z Ligi Polskich Rodzin zagłosował w większości zgodnie z sugestią liderów, natomiast elektorat p. Zbigniewa Leniowskiego postąpił odwrotnie - 75% poparło w II rundzie p. Przytockiego. Informacja o poparciu p. Leniowskiego i p. Babinetza pojawiła się zbyt późno, bo dopiero w piątek wieczór, co również mogło wpłynąć na pewną dezorientacje tego elektoratu. Naszym zdaniem, liderzy nie są w stanie "przekazywać" swoich głosów na rzecz innych kandydatów. Decydują raczej indywidualne preferencje i poglądy wyborców, które oczywiście mogą, lecz nie muszą pokrywać się z opiniami i deklaracjami liderów.

Jak oceniacie kampanie obu panów?
- Były one na zbliżonym poziomie, ze wskazaniem na kampanię p. Przytockiego. Podkreślić jednak trzeba, że choć podobne w metodach, miały jednak inne znaczenie dla kandydatów. Kampania informacyjna na plakatach i billboardach była skuteczna w przypadku p. Przytockiego. P. Borcz nie potrzebował przecież takiej promocji swojego nazwiska i wizerunku. W reklamie funkcjonuje zasada AIDA (Attention, Interest, Desire, Action) czyli zauważenie obiektu reklamy, wzbudzenie zainteresowania, przekonanie i zachęcenie do działania. Obie kampanie w gruncie rzeczy ograniczyły się głównie do pierwszych dwóch elementów. Było to zrozumiałe w przypadku kampanii p. Przytockiego, której zasadniczym celem musiało być przybliżenie kandydata i jego dokonań. Naszym zdaniem kampania p. Jerzego Borcza powinna iść bardziej w kierunku przekonywania osób niezdecydowanych i neutralizacji elektoratu negatywnego. Skuteczniejsze od plakatów i masowych imprez rozrywkowych, mogły okazać się formy bezpośrednich kontaktów z wyborcami i tzw. liderami opinii.

Ale takie spotkania przecież były prowadzone przez obu kandydatów...
- Pozostaje jednak kwestia priorytetów przy organizacji kampanii. Spotkania te były w niewystarczającym stopniu promowane i zwłaszcza przed I turą było ich zbyt mało.

Dlaczego Waszym zdaniem była w Krośnie niska frekwencja?
- Ten problem dotyczy nie tylko Krosna. Zniechęcenie, apatia i bierność w zachowaniach obywatelskich, to powszechne zjawisko w Polsce. Szansą na poprawę frekwencji i większą partycypację obywateli mogą być właśnie bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów, ale na pełną ocenę zmian, które zaszły w tej kwestii musimy poczekać cztery lata, kiedy zakończy się pierwsza kadencja tak wybranych wójtów, burmistrzów i prezydentów. Nie bez winy są tu media, które w sposób niewystarczający i mało atrakcyjny informowały o kandydatach i zachęcały do udziału w wyborach. Działalność jaką prowadził Wasz portal jest chlubnym wyjątkiem. Wydaje się, że w innych mediach przeważała opinia i obawa, że jakakolwiek informacja może być odczytywana jako forma agitacji.

Ale właśnie to jest nasz problem - pod adresem portalu padały zarzuty o brak obiektywizmu i agitację w stosunku do tego czy innego kandydata...
- Można się było tego spodziewać. W subiektywnym odbiorze osób bezpośrednio zaangażowanych w wybory, każda informacja sprzeczna z ich oczekiwaniami może być odbierana jako forma agitacji. To jednak nie zwalnia redakcji z obowiązku wszechstronnego informowania społeczności lokalnej o jednym z najważniejszym dla niej wydarzeniu, jakim są wybory. Oczywiście informacje te muszą być wiarygodne. Jako osoby nie związane z portalem, jesteśmy przekonani - podobnie jak większość internautów - że portal spełnił ten wymóg.

Czy tylko media są winne niskiej frekwencji?
- Poza mediami ważną rolę powinny odgrywać szkoły, których zadaniem jest m.in. edukacja obywatelska. W przypadku szkół krośnieńskich, żadna z nich nie podjęła w tym zakresie jakiejś znaczącej inicjatywy, organizując np. debaty lub spotkania z kandydatami. Również w tym przypadku przeważyło przeświadczenie, że może to być postrzegane z zewnątrz jako forma agitacji. Wpływ na niską frekwencję mógł mieć również - według wielu obserwatorów życia publicznego - obniżający się poziom kultury politycznej naszych elit.

Zauważyliście jakieś zabawne "wpadki" wyborcze?
- Tak. Mieszkańcy Krosna dostali przed II turą wyborów prezydenckich do skrzynek pocztowych ulotkę p. Przytockiego z włożonym do środka listem nowo wybranych radnych popierających p. Borcza. Ponieważ zapis o poparciu pana Borcza znajdował się w jednym z ostatnich akapitów, wielu adresatów nie doczytało tej informacji i potraktowało ten list jako poparcie dla pana Przytockiego. Wszystko przebija jednak poniższe zdjęcie, choć może to nie jest "wpadka", ale hasło wyborcze...

* Maciek Karmiński - absolwent socjologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie - specjalizacja: socjologia gospodarki i badań rynku. Były pracownik Krakowskiej Agencji Badań Rynku i Opinii "Holding Profit".

* Hubert Kotarski - student piątego roku socjologii na Uniwersytecie Rzeszowskim. Przygotowuje pracę magisterską poświęconą formowaniu się lokalnych elit politycznych, ekonomicznych i społecznych miasta Krosna.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)